Pułapki elektromobilności
To oczywisty ekologiczny absurd, ale rzetelna analiza ekonomiczna wskazuje, że w polskich realiach opłacalne jest ładowanie akumulatorów samochodów elektrycznych za pomocą agregatów na olej napędowy. Opłaca się też kupowanie „elektryków” tylko po to, by ich… nie używać, a trzymać bezczynne i bezrobotne auta oraz maszyny w garażu.
Dlaczego? Bo za samo posiadanie aut elektrycznych w swojej flocie można uzyskać dodatkowe punkty w przetargach i zwiększyć swoje szanse na ich wygranie. Natomiast eksploatacja auta elektrycznego jest kosztowniejsza niż spalinowego. Więc jeśli przedsiębiorcy zależy na tym, by robotę wykonać tanio, na co dzień korzystać powinien z maszyn spalinowych. A elektryczne posiadać na pokaz, by wygrywać przetargi.
Do takich wniosków prowadzić może uważna obserwacja zapisów prawa europejskiego i polskiego, dotyczących elektromobilności, i zderzenie tych zapisów z realiami rynkowymi. Szczytne unijne cele zapisów prawnych o elektromobilności (czyli ograniczenie emisji CO2) oczywiście przy opisanych wyżej praktykach nie są w żaden sposób realizowane. I już na pierwszy rzut oka widać, że coś tu nie gra. Aby osiągnąć zakładany cel, potrzebna jest rynkowa interwencja, która sprawi, że używanie „elektryków” stanie się bardziej konkurencyjne wobec „spalinówek”.