Tychy, Poznań, Kętrzyn i Ciechanowiec to kilka przykładów miast, w których sady miejskie już są – jeszcze małe, ale ich istnienie pokazuje, że miasta są zainteresowane takimi układami zieleni. To doskonałe miejsca służące ochronie bioróżnorodności i edukacji. Jednak, jak wszystkie inne ekorozwiązania, wymagają specjalistycznego traktowania. Tak łatwo o posądzenie o greenwashing – lepiej tego unikać.

Wiosenny widok kwitnących mirabelek czy starych jabłoni w przestrzeni miast wzbudza zachwyt, bywa sentymentalny. Powojenna odbudowa i budowanie miast chroniły drzewa owocowe, gdyż były one cenniejsze niż inne gatunki. Stanowiły wspomnienie dobrych czasów i traktowano je jako źródło sezonowych owoców. Do dziś w miastach można spotkać pojedyncze stare okazy drzew owocowych, w szczególności jabłoni. Jednak wiele z nich wycięto wraz z postępującą rozbudową aglomeracji. W pewnym momencie stały się wręcz niemodne, traktowano je jako niemiłą przeszłość. Dzisiaj wydaje się, że powoli wracają do łask, ale już w zupełnie innej roli.

Nie wszędzie będą miejskie sady

Traktowanie sadów miejskich jako źródła owoców dla ludzi jest drugoplanowe i marginalne. Dzisiaj stanowią ważny element wspomagający i wzbogacający bardzo cenną bioróżnorodność. Jednak nie są one rozwiązaniem uniwersal...