Wojciech Sz. Kaczmarek

„Audacter calumniare, semper aliquid haeret” – „śmiało szkaluj, zawsze coś przylgnie”. Te słowa napisał nie byle kto – Francis Bacon (1561-1626). Nie mylić z malarzem. Zasada zapewne i wówczas nie była całkiem nowatorska, ale na pewno po raz pierwszy w 1623 r. została uwieczniona drukiem. Potem można ją było wyłącznie cytować. Jednak, jak się wydaje, otwarcie odważyli się na to tylko nieliczni, tacy jak Józef Paweł Goebbels, minister propagandy wodza pewnego narodu i kilku ministrów wodza innego, o podobnych celach – zjednoczenia Europy.
Myślę, iż Bacon wiedział, co pisze. Mimo iż do historii przeszedł jako filozof i ci, którzy musieli przejść przez kurs filozofii, właśnie jako takiego go pamiętają, to jednak znaczną część swego życia spędził jako prawnik i polityk. Członek Izby Gmin, po śmierci królowej Elżbiety prokurator generalny, członek Rady Prywatnej króla Jakuba I Stuarta, a od 1617 r. wielki kanclerz Anglii, Irlandii i Szkocji. Pięknie zapowiadająca się kariera została w 1621 r. nagle przerwana wskutek oskarżenia o korupcję – skądś to znamy. Sąd parów skazał biedaka na uwięzienie w Tower i wysoką grzywnę, dla pewności dodano jeszcze pozbawienie wszelkich godności i wykluczenie z funkcji publicznych. Oczywiście, jak większość szanujących się polityków, uważał, że padł ofiarą podłej intrygi swych politycznych wrogów. Jego wina musiała być jednak niezbyt poważna albo król go naprawdę lubił – po kilku dniach bowiem zwrócił mu wolność i oddał grzywnę. Niebawem, w 1624 r. – co to jednak znaczy monarchia, ile to było łatwiejsze – król uwolnił go od wszelkich zarzutów. I nikt nie protestował! Do polityki jednak Bacon już nie powrócił. Chyba mu zbrzydła. Resztę życia poświęcił filozofii i w 1626 r. w wyniku wykonywanych eksperymentów fizycznych zmarł. Co ciekawe, niektórzy historycy uważają, że Szekspir to właśnie Francis Bacon.
Zdanie o szkalowaniu niewątpliwie wynikało z głębokiej znajomości tematu i ludzkich charakterów, którą to wiedzę wyniósł zapewne z czasów wykonywania zawodu prawnika, sprawowania władzy i doświadczeń z ówczesnych walk frakcyjnych, a także z późniejszych przemyśleń. Sądząc z historii jego epoki, wojny i intrygi na dworze królewskim musiały być równie spektakularne jak w czasach nam współczesnych. Różnica polega na zakresie oddziaływania. Biorąc pod uwagę zasięg ówczesnych mediów, owo szkalowanie z konieczności musiało być ograniczone do relatywnie niewielkiego grona wtajemniczonych i zainteresowanych. Co jednak wcale nie oznacza, że było mniej skuteczne. Kto miał wiedzieć, wiedział.
Świat jednak idzie do przodu. Rozwój technik informacyjnych stopniowo powodował, że zasięg „rażenia” wyraźnie się powiększał. Najpierw słowo drukowane, z czasem radio, następnie telewizja, a ostatnio również Internet. Ten ostatni, w przeciwieństwie do trzech poprzednich, które dzięki brakowi całkowitej anonimowości w pewien sposób poddają się jednak jakiejś kontroli, przypomina źródła informacji w czasach naszego bohatera – ktoś, gdzieś, kiedyś, coś, na kogoś. Źródło dla niewtajemniczonych pozostaje nieuchwytne, informacja krąży. Oręż w postaci Internetu przypomina zwykłą plotkę i jako taki ma jednak jej siłę oddziaływania.
Prawdziwe szkalowanie może się odbywać wyłącznie za pośrednictwem telewizji, prasy i radia (podaję odpowiednio do malejącej siły rażenia). Oto osoba „zaufania publicznego”, „wybraniec narodu” ogłasza w majestacie prawa rewelacje na temat innej osoby, jakiejś instytucji, jakiegoś wydarzenia. Prawda jest szara i mało widowiskowa, więc należy ją podkolorować, tak że „to ściema, ale ciemny lud to kupi”. W czasach Bacona ciemnym ludem można było się nie przejmować. Wiadomości nie docierały.
Według słownika języka polskiego – „Szkalować – mówić o kimś, o czymś źle, celowo przedstawiać kogoś, coś niekorzystnie, rzucać oszczerstwa, kalumnie; obmawiać, spotwarzać. Człowiek, który kogoś, coś szkaluje – opluwacz”.

Tytuł od redakcji