Wojciech Sz. Kaczmarek

Publicystyka demaskująca istnienie nieujawnionych wcześniej „faktów”, które w fatalny sposób wpływały (lub wpływają) na losy całych narodów, od zawsze cieszy się przychylnością, a nawet poparciem wielu grup politycznych. Posługuje się ona spiskową teorią dziejów, która w prosty i zrozumiały dla „każdego” sposób tłumaczy spadające nań klęski za pomocą manipulacji grup ukrywających przed światem swe rzeczywiste, a wredne cele. Mogą to być masoni, tajne służby (niekoniecznie obce), Żydzi lub sekty. Byli też jezuici, templariusze i trędowaci. Do pełni obrazu brakuje chyba rzeczywiście tylko „cyklistów”.
Na ogół nie pokazuje się mechanizmów, dzięki którym owe grupki (niewątpliwie z natury rzeczy nieliczne – ze względu na konieczność zachowania sprawy w tajemnicy) wywierały tak przemożny wpływ na przebieg wypadków. Jedyną liczną grupą byli Żydzi, których Sanhedryn raz na sto lat spotyka się o północy na cmentarzu w Pradze, ustalając kolejne etapy podporządkowania sobie świata. Wiadomo – każdy Żyd jako taki jest wrogiem „porządnych ludzi”. Głosiciele spiskowej teorii dziejów głoszą swe poglądy jako prawdy objawione, nie podają dowodów – po prostu wiedzą i każą wierzyć. Dyskusja z nimi jest trudna, bo każdemu stwierdzeniu trzeba przeciwstawić cały materiał dowodowy, a publiczność nie ma czasu i głowy, by się weń zagłębiać. Stąd przekazywana z pokolenia na pokolenie „mitologia spisku” ma wszelkie zadatki nieśmiertelności, czego dowodem jest popularność dzieł w rodzaju „Kodu Leonarda da Vinci”. Siłą sprawczą tych podstępnych działań są na ogół wrogowie wszystkiego, co katolickie.
Ze względu na brak miejsca ograniczę się do niektórych elementów polskiej „myśli spiskowej”.
Jak głoszą źródła, na początku XVII w. w Krakowie ukazało się anonimowe „dzieło” eks-jezuity (jak szybko odkryły władze kościelne – niejakiego Hieronima Zahorowskiego), zatytułowane „Poufne rady”. Opisywał w nim instrukcje tajemnego opanowania świata przez zakon. Książka pomyślana była jako akt zemsty za wydalenie z zakonu. Jednak jej wydanie miało (ma) dalekosiężne skutki. Wielokrotnie przerabiane (anonim jest na przeróbki niezwykle podatny) i uzupełniane posłużyło jako „podstawy metodologii spiskowych teorii dziejów” nie tylko w odniesieniu do jezuitów, ale także do wywodzonych od wygnańców żydowskich w Babilonie różnego rodzaju lóż masońskich i wszelkich grup spiskujących. Szczytowym zastosowaniem tej metodologii było powstanie w Rosji pod koniec XIX w. na zamówienie carskiej ochrany „Protokołów mędrców Syjonu”, które wydawane są do dzisiaj, a na początku XX w. zaowocowały falą pogromów żydowskich w Rosji i cieszyły się popularnością wśród „budowniczych Wielkiej Rzeszy”. Sądząc z nazwiska autora (Gołowiński), także to dzieło mogło być „owocem głębokich przemyśleń” naszego rodaka.
Według niektórych „spiskowców”, powstanie listopadowe było wynikiem żydowsko-masońskiego spisku, mającego na celu likwidację katolickiego państwa, a powstanie styczniowe zostało przypisane spiskowi o wiele gorszemu, bo do Żydów i masonów dołączyli Prusacy i carscy generałowie. I jak tu się wybić na niepodległość? Ciekawe, że nie słyszałem w tym kontekście o powstaniu wielkopolskim… Pewnie dlatego, że było skuteczne, a więc nieinteresujące.
Dowód na nieśmiertelność spiskowości mamy zresztą i dzisiaj. Polska, opleciona szarą siecią niszczących ją powiązań wszelkiej maści tajnych służb i ich współpracowników, liberałów stale mylonych z libertynami, a także – jak słyszeliśmy pod Katedrą św. Jana – masonów i Żydów kierowanych (jak mówią) przez Michnika i Kiszczaka, z wielkim trudem przekształca się w kraj „prawdziwych Polaków”. Katolików przesiąkniętych ideami chrześcijaństwa i szlachetnych patriotów, chcących pracować wyłącznie dla jej wielkości i gotowych na wszelkie wyrzeczenia.
Cóż bardziej pociągającego dla władzy niż podparcie się „autorytetami” głoszącymi z powagą: „chcieli dobrze, ale niestety… (i tu następuje opis nieprawości wymienionych powyżej tajnych grupek, które doprowadziły do zupełnej ruiny zamierzeń czy planów)”. Społeczeństwo jest wspaniałe, rządzący przejęci ideałami służby dla szczęścia narodu, tylko… Po prostu winni są ci „ONI”.

Tytuł od redakcji