Te trzy słowa wyznaczają stanowisko Zarządu Związku wypracowane w czasie posiedzenia 17 marca br. Nie można bowiem budować żadnego systemu bez stabilnej perspektywy funkcjonowania ram prawnych, w których podmioty podejmują decyzje gospodarcze. A przecież od co najmniej 2000 r. lobbyści firm przygminnych próbują całkowicie zmienić ustrój gospodarczy, wprowadzając „mały socjalizm” w miejsce ukształtowanej już i trwałej gospodarczo praktyki wolnorynkowej. Zemściły się tutaj dwa zaniechania: nie dokończono prywatyzacji zakładów budżetowych, w większości przypadków zdołano je tylko „skomercjalizować” (czyli przejść do fazy jednoosobowych spółek skarbu gminy) i zaniechano reformy instytucjonalnej, nie zakazano działalności gospodarczej w sytuacji pełnej substytucji przedsiębiorców. PHARE-owski projekt na zamówienie Ministerstwa Skarbu Państwa pt. „Prywatyzacja podmiotów komunalnych” wskazuje nie tylko na zaniechania, ale także na odradzanie się ideologii etatyzmu. „Władanie lokalnym i zamkniętym dla konkurencji rynkiem jest powszechnie wspomagane subsydiowaniem skrośnym. Nie ma wątpliwości, że wyżej wymienione (zachowania) są naganne z punktu widzenia polskiego i unijnego prawa”, czytamy w dokumencie. Jego autorzy podkreślają np. zabawny sposób postępowania urzędników gminnych, którzy znalazłszy się w niechcianym programie prywatyzacji, próbowali przestawić zwrotnicę na restrukturyzację podmiotu, ale nie „w celu” tylko „zamiast” prywatyzacji. Co więcej, z jednej strony mamy kolejny apel o wydźwięku politycznym (do marszałka Sejmu) pewnego związku gmin o przejęcie śmieci, z drugiej ciekawą, choć już nienową propozycję, by w pakiecie reformy finansów publicznych stworzyć hybrydę: spółkę prawa handlowego użyteczności publicznej (czyli de facto spółkę prawa budżetowego). Intencja tej ostatniej inicjatywy jest prosta: będziemy działać non profit w zamian za gwarancję ochrony monopolu i drobniutkie subsydiowanie. Oczywiście forma prawna spółki jest zawsze przyjemniejsza, bo nie ma ograniczenia płac, no i brzmi nowocześniej, a jednocześnie jest komfort, który był za komuny, konkurencja nie szarpie (najwyżej burmistrz się powyżywa). Nadzieje firm przygminnych związane są z antyliberalną retoryką niektórych przedstawicieli świata polityki. Ci jednak nie są aż tak oderwani od rzeczywistości, by byli skłonni pójść na eksterminację kilku tysięcy podmiotów gospodarczych i odbudować cieplarnię monopolu. Choć z drugiej strony przedstawiciel „liberalnej” partii PO, minister środowiska w gabinecie cieni, Stanisław Gawłowski, powiada, że „(…) zbyt wielu decydentów jest zdania, że tylko wolny rynek jest generalnym regulatorem. Efekty tego myślenia widoczne są (…) w przydrożnych rowach w nagminnie podrzucanych i porzucanych gdzie popadnie nieczystościach” (PK 3/2006). Wypowiedź budzi grozę, bo biedny prof. Balcerowicz będzie jeszcze obwiniony o zaśmiecenie przydrożnych rowów. Poważnie mówiąc, nie jest prawdą, że nie wprowadzono mechanizmów regulacyjnych jako modyfikacji nieskrępowanej wolności gospodarczej. Można by rzec, że strefa ta jest nawet przeregulowana, gmina uchwala obecnie regulamin, formułuje wymagania i na tej podstawie wydaje zezwolenia firmom, które mają prawo uczestniczyć w obrocie gospodarczym, wydaje decyzje administracyjne dla „opornych” właścicieli nieruchomości, buduje ścisłą ewidencję obrotu śmieciowego. Czy doprawdy jest to „tylko wolny rynek”? I on odpowiada za przydrożne rowy? Stabilizacja jest potrzebna, tym bardziej że ubiegłoroczna nowela była bardzo głęboka. Uregulowano instytucjonalnie wszystkie realne dysfunkcje systemu, pozostawiając jednakże konkurencję. Na przedsiębiorców i na gminy nałożono specyficzne dla ich misji (na przedsiębiorców – gospodarcze, na gminy ewidencyjno-regulacyjne) zadania. Co mielibyśmy zmieniać? Dyrektor Departamentu Polityki Mieszkaniowej w odpowiedzi na pismo Związku oznajmiła, że Ministerstwo Budownictwa przygotowuje nowelę, a zespół ministra środowiska też pracuje nad całokształtem. Sam fakt zapewnienia konsultacji, choć uprzejmy, jest niewystarczający. Lepiej by było, aby odpowiedzialne departamenty rządowe wywołały dysputę publiczną i nie majstrowały w pośpiechu przy kolejnej noweli. Taka nowela winna być rezultatem długotrwałej dyskusji budującej konsensus. I nie straszcie ludzi karami KE, instalacje się budują, rynek się porządkuje itp. A jak nie będziecie straszyć, to będzie ich dużo więcej (bo wyzwoli to inicjatywę inwestycyjną) i rynek zdyscyplinowany regulacjami prawnymi sam się wyreguluje.

Witold Zińczuk
przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami