Szereg spotkań, konferencji czy wypowiedzi dowodzi, że istnieje duża koalicja na rzecz zwalczania zjawisk patologicznych w branżach odpadowych. Przeciwko sprzecznym z prawem działaniom zgodnie wypowiadają się przedstawiciele biznesu, politycy oraz urzędnicy każdego szczebla.

Można nawet stwierdzić, iż przejawiana jest chęć do działania i dokonywania zmian. Jest też prawo, które definiuje wszystkie podmioty, procesy i przewiduje odpowiednie kary. Dlaczego zatem istnieje tyle przykładów dowodzących, że walka z szarą strefą jest trudna do wygrania? Dlaczego większość debat zdominowało wykazywanie patologii oraz absurdów obecnych w branżach odpadowych? Dlaczego tak trudno opracować spójny system minimalizujący zagrożenia?
 
Prawo
Dużą część każdej debaty poświęca się omówieniu sporu: czy należy tworzyć nowe prawo (kolejne ustawy lub nowelizacje), czy lepiej egzekwować już istniejące?
Pewne jest, że czas skończyć z tego typu akademicką dyskusją. Należy efektywnie egzekwować istniejące prawo, a równolegle, niestrudzenie dążyć do jego naprawy. Wiadomo, jak długo trwa przygotowanie i wejście w życie nowych przepisów. Trzeba zatem dbać o to, aby wykorzystać to, co już stworzono, ponieważ w wielu przypadkach nie są sprawnie używane istniejące narzędzia. Potrzebna jest również współpraca międzybranżowa oraz współdziałanie z administracją publiczną.
Równolegle należy podejmować inicjatywy prawne zmierzające do wprowadzenia nowych, jasnych i skutecznych przepisów. Nikt nie zna lepiej rzeczywistości niż praktycy. Jest wiele instytucji, które mogą reprezentować branże odpadowe (izby, związki pracodawców). Jeżeli jednak one zawiodą, trzeba powołać międzybranżowe forum, które wypracuje uniwersalne rozwiązania prawne.
Aby nie stało się to tylko pobożnym życzeniem, należy skoncentrować odpowiednie podmioty na efektywnym działaniu, zawiesić prywatne ambicje przewodniczących, prezesów i dyrektorów, a także skupić się na konkretnych rozwiązaniach.
 
Finanse
W przypadku branż odpadowych cele unijne oraz towarzysząca im groźba kar wykreowały całkiem konkretny popyt na odpady, finansowany głównie przez producentów. W zależności od punktu widzenia jest to zjawisko pozytywne bądź negatywne. Można powiedzieć, iż jest to jedna z nielicznych branż, które ze względu na tonaż są łatwe do przewidzenia i z racji obostrzeń nie podlegają dramatycznym spadkom. Oczywiste jest, ile odpadów należy zebrać i przetworzyć w kolejnych latach. Nie wiadomo jednak, jak będzie się zmieniała średnia cena usług, a to stanowi podstawową niewiadomą dla niejednego menadżera. Z pozoru nieprawdopodobne, aczkolwiek prawdziwe, są postulaty o ustalenie minimalnych cen rynkowych, co przypomina czasy komunizmu. Niezrozumiały jest jednak spadek cen o kilkaset procent (np. z 1500 zł do 12 zł za tonę)! Zatem albo ceny początkowe były bardzo wygórowane, albo obecne są nienaturalnie zaniżone. Kto jednak w kapitalizmie mógłby zaniżać ceny (w dłuższym okresie) poniżej kosztów produkcji?
Na szczęście w Polsce nie ma mafii odpadowej, która zwykle wybiera najbardziej dochodowe i dziurawe pod względem prawnym dziedziny. Tak dobrze zorganizowane grupy prawdopodobnie odstrasza jednak polskie środowisko i kreatywność „drukarzy kwitowych” (nowy termin).
Jeżeli jednak przemysł odpadowy skazany jest na ciągły wzrost i każda z branż współfinansuje go w setkach milionów złotych (w zużytym sprzęcie elektrycznym i elektronicznym będzie to 100-200 mln zł rocznie), to należy podjąć wspólne działania. Inaczej wkrótce branża będzie skazana na walkę nie tylko z własną indolencją, brakiem efektywności i przerostem ambicji, ale również ze stawieniem oporu wobec nowych graczy.
 
Trudne definicje
Organizowane konferencje poświęcone tej tematyce pokazują powszechne zrozumienie istniejącego zagrożenia, chęć działania oraz gotowość władz do współpracy. Jeżeli jednak wszystkim zależy na poprawie sytuacji, to dlaczego ona utrzymuje się i tak trudno wprowadzić skuteczne rozwiązania?
Okazuje się, że niełatwo zdefiniować w Polsce szarą strefę i zjawiska patologiczne. Jako „kwiciarza” i przestępcę wskazuje się firmę, która odpiera wszelkie zarzuty, legitymując się wszystkimi możliwymi pozwoleniami. Co więcej, owa firma działa pod oficjalnym szyldem, płacąc regularnie podatki. Możliwe, że zamiast ją ganić, powinno się stawiać takie podmioty jako przykład przedsiębiorczości i efektywności finansowej. Przedstawiciele inspekcji ochrony środowiska, a także inspektorzy skarbowi często nie zauważają tu poważniejszych uchybień oraz podstaw do interwencji. A szkodliwość takich firm jest ogromna, ponieważ oferują ceny niższe o 40% czy 60% od cen rynkowych. Rodzi się zatem pytanie, kto i na jakich podstawach ma weryfikować tę „cudowną” przedsiębiorczość?
 
Konkretne działania
Jednym z nich jest efektywny monitoring rynku.Potrzebny jest sprawny rejestr oraz dobre prawo nakazujące poprawne raportowanie. Zalążek tego systemu został opracowany i wdrożony w branży zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Na podstawie porównania potencjału przedsiębiorstw oraz rzeczywistej wielkości wykonania obowiązków można uzyskać wiele informacji. Poprawne wpisanie danych umożliwia uzyskanie z systemu spisu firm, w których praktyka mija się z deklarowaną teorią.
Trudność stanowi określenie potencjału firm. Nawet jeżeli byłaby ona „deklaratywna”, to ktoś musiałby ją weryfikować. Może mogłaby to robić „życzliwa konkurencja”, o ile zachowano by dużą przejrzystość oraz transparentność. Ryzyko natomiast to rozrost biurokracji i duża ingerencja urzędnicza w poufność danych oraz swobodę biznesu (ale może warto poświęcić trochę wolności na rzecz uczciwości?).
Kolejnym ze sposobów jest skoordynowane działanie organów nadzoru. W dobie powiększania swobód gospodarczych takie postulaty mogą wydawać się bardzo dziwne i niewłaściwe. Trzeba jednak zauważyć ogromne ryzyko ciągłego powiększania się szarej strefy oraz brak środków zaradczych. Jeżeli teraz nie zostaną podjęte żadne działania, to później będzie coraz trudniej.
Wyzwanie stanowi obecnie potrzeba koordynacji działań na najwyższym szczeblu oraz tzw. przyzwolenie polityczne dla podejmowanych inicjatyw. Ryzykiem jest ogólne spowolnienie rozwoju branż odpadowych. Należy sobie uświadomić, że w tak młodych i słabo kontrolowanych branżach mało jest takich, którzy byliby skłonni jako pierwsi zapoczątkować proces zmian. Po pierwszej euforii spowodowanej skutecznością organów nadzoru nastąpiłoby usztywnienie zachowań i zbiórka odpadów okazałaby się bardzo trudna. Mogłaby zaistnieć taka sytuacja, w której konsument musiałby słono zapłacić za odbiór i poprawne przetworzenie lodówki, a wtedy mógłby się pojawić opór i tzw. niezadowolenie społeczne. Do tego doszłyby problemy z osiąganiem limitów unijnych oraz ogólny wzrost kosztów prowadzenia systemu. Pojawiłoby się też pytanie o to, komu to właściwie przeszkadzało.
Wyjścia z sytuacji należy również szukać w doświadczeniach innych społeczeństw, które borykały się z podobnymi problemami. Trzeba uczyć się na przykładzie innych krajów, które mają obecnie wielkie osiągnięcia, a które też popełniały dużo błędów. Ważne jest to, aby Polak był w końcu mądry przed szkodą, a nie po niej.
Należy zlecić stosowne analizy, a na ich bazie zainicjować zmianę prawa. Nie można czekać tylko na nowe dyrektywy nie przejawiając własnych aspiracji. Na tej podstawie, wykorzystując doświadczenia innych krajów oraz kopiując dobre wzorce między branżami, należy stworzyć spójny i odporny na patologie system.
Szukając odpowiedzi na poruszone zagadnienia, dochodzi się do pytania o źródło finansowania procesu zmian. Jest to kolejny szeroki temat. Jednak olbrzymie środki przelewane na ochronę środowiska w ramach programów unijnych oraz rosnące znaczenie i zasobność NFOŚiGW wraz z obowiązkowym zaangażowaniem producentów pozwala sądzić, że z pieniędzmi nie byłoby problemu. Jednak konieczny byłyby tu odpowiedni gospodarz lub koordynator.
Słowo „koordynator” może jest nawet kluczem do rozwiązania całego problemu. Najbliższy temu jest Główny Inspektor Ochrony Środowiska, bo jeżeli nie on, to kto? Może nowa Agencja Ochrony Środowiska, ale nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle powstanie, a ponadto czy będzie skuteczna i nie wpłynie na dalszy rozrost biurokracji?
Czas nagli, ponieważ spełnianie obowiązków ma w zasadzie roczne ramy czasowe i jeżeli już teraz nie zagwarantuje się producentom (wprowadzającym), że legalnie i tanio będą mogli swoje obowiązki wykonać na czas, to istnieje ryzyko, że wybiorą oni kuszącą ofertę legalnie działającego „drukarza kwitowego”. A ten natomiast spełnia wszelkie wymagania, mając wszystkie możliwe pozwolenia i certyfikaty.
 
Wojciech Konecki, Związek Pracodawców CECED Polska, Warszawa
 

Należy efektywnie egzekwować istniejące prawo, a równolegle, niestrudzenie dążyć do jego naprawy. Wiadomo, jak długo trwa przygotowanie i wejście w życie nowych przepisów. Trzeba zatem dbać o to, aby wykorzystać to, co już stworzono, ponieważ w wielu przypadkach nie są sprawnie używane istniejące narzędzia. Potrzebna jest również współpraca międzybranżowa oraz współdziałanie z administracją publiczną.