Szczeciński blackout. Dziesięć lat po…
Przyczyną awarii były nocne opady mokrego śniegu. Pod jego ciężarem uszkodzone zostały cztery linie wysokiego i niskiego napięcia, zasilające m.in. lewobrzeżną część Szczecina. Miasto pogrążyło się w ciemnościach, nie jeździły tramwaje, przestały działać pompownie wody, telefony, były problemy z ogrzewaniem.
Nie działały terminale w sklepach. Zamknięto szkoły i urzędy, szpitale pracowały w trybie ostrego dyżuru, wstrzymano planowane operacje. Powołano Zespoły Zarządzania Kryzysowego, a do pomocy ruszyło też wojsko i dodatkowe jednostki policji.
Maciej Karczyński był wówczas rzecznikiem prasowym szczecińskiej policji: ? Otrzymałem informację, żeby przyjechać do pracy, bo jest awaria prądu ? wspomina. ? To, co utknęło mi w pamięci, to panująca wszędzie ciemność. Pojechaliśmy do siedziby straży pożarnej. Tam było światło, byliśmy jasną enklawą w tej ciemności. Nad ranem zaczęło robić się widno, ale towarzyszyła nam obawa, że kolejna noc także minie w ciemnościach. Na szczęście tak się nie stało.
Późnym popołudniem i wieczorem w poniedziałek sytuacja zaczęła się normalizować. ?Mieszkańcy Szczecina wrócili z podróży w XIX w. ? przez kilkanaście godzin w swoich domach nie mieli prądu, ciepłych kaloryferów i wody. Po największej awarii energetycznej w powojennej historii miasta sytuacja w lewobrzeżnym Szczecinie w końcu wraca do normy. Przed godziną 21:00 w około 90% domów było już ciepło i jasno? ? informowała wówczas telewizja ...