Jak co roku szczyt klimatyczny przykuwa uwagę światowych mediów i jest okazją do jeszcze większej aktywności organizacji ekologicznych, związków zawodowych, biznesu i nie tylko. 

Aktywiści zarzucają politykom i władzom wszelkiego szczebla bezczynność. Kraje rozwijające się podnoszą kwestie braku środków, które miały wspomóc adaptację do zmiany klimatu i stworzenie systemu rekompensowania strat wywołanych przez huragany, fale upałów, powodzie, susze itd. Biznes i związki zawodowe z krajów uprzemysłowionych, popierając co do zasady potrzebę ochrony klimatu, bronią jednocześnie wolnego handlu i prawa do wyboru technologii, odrzucając „jedynie słuszne” rozwiązania techniczne i organizacyjne.

Brak wspólnego języka

Trudno oprzeć się wrażeniu, że argumenty podnoszone w tak prowadzonej globalnej debacie nie prowadzą do realnego zbliżenia stanowisk, a tym bardziej do uzgodnienia działań zarówno na poziomie międzynarodowym, jak i lokalnym. Znane i wciąż dalekie od rozwiązania globalne problemy (bieda, brak wody pitnej, brak energii, zagrożenia bezpieczeństwa żywnościowego) pogłębiają ten brak wizji, powodując niepokoje społeczne, czy tzw. kryzysy humanitarne, oznaczające najczęściej pojawienie się nowych fal ludzi szturmujących granice państw rozwiniętych.

Jednym z najwięk...