Tańcowały dwa Michały
Słuchając przerażająco histerycznych dyskusji na temat Nicei, Konstytucji Zjednoczonej Europy i tego, co się stanie w wyniku takiego czy innego posunięcia, wypowiedzi albo wywiadu, nieodmiennie przycho-dzi mi na myśl znany z dzieciństwa wierszyk „Tańcowały dwa Michały”.
Europa „dwóch prędkości” – rozwoju ekonomicznego, oczywiście, – Europa „twardego jądra”… Co jeszcze można wymyślić? Jak się uda, niezwłocznie dam znać. Na pewno coś da się jeszcze zrobić.
Na razie jednak trzymajmy się faktów. Faktem jest bowiem Europa różnych – nie tylko dwóch – prędkości i faktem jest Europa „twardego jądra”. Właściwie nie wiadomo, ile tych prędkości tak naprawdę jest, jak zdefi-niować wskaźnik owych prędkości – PKB?, a może – PNB? – czy patrzeć na nie z perspektywy całego konty-nentu, czy też jedynie (aż?) z perspektywy każdego państwa, składnika Europy.
Kiedy pomyśleć o Korsyce we Francji, o Sycylii we Włoszech, o wschodnich landach niemieckich, różnice prędkości widać nawet gołym, „nieuzbrojonym” w wiedzę ekonomiczną okiem. Bieda Korsyki czy Sycylii, inaczej niż w przypadku Niemiec, rzuca się w oczy natrętnie, jest po prostu fizycznie obecna. A przecież Fran-cja czy Włochy są płatnikami netto, czyli państwami bogatymi, tworzącymi Unię Europejską od samego po-czątku, a im dalej na południe i zachód, tym biedniej. I różnice te wydają się coraz większe. Podobnie na pół-nocy, Anglia a Szwecja, a Dania? Na zachodzie Hiszpania ze swymi bogatymi i biednymi prowincjami i biedna w całości Portugalia. Wyjątkiem są zapewne jedynie kraje Beneluksu, choć i one mają swe prędkości.
Popatrzmy na siebie. „Bogate” regiony Polski: Mazowieckie, Śląskie, Wielkopolskie, ale Podlaskie, Rzeszow-skie, Suwalskie… Wyrównujemy „od niepodległości”. Różnica rośnie. Zgodnie z danymi statystycznymi jest miejsce na mapie naszego kraju, w którym PKB osiąga średnią europejską. To oczywiście Warszawa, która bezczelnie, zgodnie z wieloletnimi przyzwyczajeniami, centralizuje życie gospodarcze i administracyjne pań-stwa. Dzięki temu Mazowieckie należy do regionów rozwiniętych. Ale wyjedźmy, nawet niedaleko, ze stolicy. Jeden region, a jaka różnica prędkości.
„Twarde jądro” Europy także zostało zdefiniowane chyba raczej intuicyjnie niż precyzyjne. Nie wiadomo, kto pierwszy użył tego określenia ani co konkretnie miał na myśli. Czy – co najbardziej prawdopodobne – jądro ekonomiczne, czy też historyczne, i jak daleką historię mógł mieć na myśli. Jeżeli historię powstawania współ-czesnej Europy, zapewne chciał pokazać, że oto jeden z peryferyjnych krajów próbuje zakłócić ustalony w pe-wien sposób porządek. Jeżeli historię Europy powojennej, miał pewnie na myśli to samo. Nie wchodząc w przyczyny, jest w tym jakaś racja. Nasz ból i oburzenie bierze się z tego, iż rozwijaliśmy się w kierunku prze-ciwnym niż owo europejskie jądro. Kiedy Europa podlegała procesowi centralizacji, myśmy zafundowali sobie zanarchizowaną demokrację, a kiedy zaczęła się jednoczyć, robiliśmy to samo, tylko w RWPG.
„Twarde jądro” rozumiane ekonomicznie nie jest synonimem większej prędkości. Wyraża poziom, od którego tę prędkość się liczy. Procent wzrostu PKB przeliczony na wartości bezwzględne znaczy coś zupełnie innego w Europie zachodniej i w naszej jej części.
Niezależnie od Korsyki, Sycylii i wschodnich landów, niezależnie od stopnia dostosowania europejskiego pra-wa Francja, Włochy, Niemcy, kraje Beneluksu i Anglia ekonomicznie są poza zasięgiem naszych oczekiwań.
Pomału stygniemy po grudniowej gorączce. Całkiem wycofać się jest jednak trudno. Pojawiają się więc propo-zycje, by w ramach Traktatu z Nicei przyznać Niemcom dodatkowe miejsca, Francuzom zaś zaczynamy napo-mykać, że zły stan stosunków dwustronnych jest faktem wyłącznie medialnym – „ci dziennikarze” – a tak na-prawdę „odwieczna” przyjaźń trwa nadal i nic jej nie zagraża.
Jak w owym wierszyku, mały Michał nie może nadążyć. Apeluje więc do dużego Michała, by zwolnił i dał podrosnąć.
Wojciech Sz. Kaczmarek
Europa „dwóch prędkości” – rozwoju ekonomicznego, oczywiście, – Europa „twardego jądra”… Co jeszcze można wymyślić? Jak się uda, niezwłocznie dam znać. Na pewno coś da się jeszcze zrobić.
Na razie jednak trzymajmy się faktów. Faktem jest bowiem Europa różnych – nie tylko dwóch – prędkości i faktem jest Europa „twardego jądra”. Właściwie nie wiadomo, ile tych prędkości tak naprawdę jest, jak zdefi-niować wskaźnik owych prędkości – PKB?, a może – PNB? – czy patrzeć na nie z perspektywy całego konty-nentu, czy też jedynie (aż?) z perspektywy każdego państwa, składnika Europy.
Kiedy pomyśleć o Korsyce we Francji, o Sycylii we Włoszech, o wschodnich landach niemieckich, różnice prędkości widać nawet gołym, „nieuzbrojonym” w wiedzę ekonomiczną okiem. Bieda Korsyki czy Sycylii, inaczej niż w przypadku Niemiec, rzuca się w oczy natrętnie, jest po prostu fizycznie obecna. A przecież Fran-cja czy Włochy są płatnikami netto, czyli państwami bogatymi, tworzącymi Unię Europejską od samego po-czątku, a im dalej na południe i zachód, tym biedniej. I różnice te wydają się coraz większe. Podobnie na pół-nocy, Anglia a Szwecja, a Dania? Na zachodzie Hiszpania ze swymi bogatymi i biednymi prowincjami i biedna w całości Portugalia. Wyjątkiem są zapewne jedynie kraje Beneluksu, choć i one mają swe prędkości.
Popatrzmy na siebie. „Bogate” regiony Polski: Mazowieckie, Śląskie, Wielkopolskie, ale Podlaskie, Rzeszow-skie, Suwalskie… Wyrównujemy „od niepodległości”. Różnica rośnie. Zgodnie z danymi statystycznymi jest miejsce na mapie naszego kraju, w którym PKB osiąga średnią europejską. To oczywiście Warszawa, która bezczelnie, zgodnie z wieloletnimi przyzwyczajeniami, centralizuje życie gospodarcze i administracyjne pań-stwa. Dzięki temu Mazowieckie należy do regionów rozwiniętych. Ale wyjedźmy, nawet niedaleko, ze stolicy. Jeden region, a jaka różnica prędkości.
„Twarde jądro” Europy także zostało zdefiniowane chyba raczej intuicyjnie niż precyzyjne. Nie wiadomo, kto pierwszy użył tego określenia ani co konkretnie miał na myśli. Czy – co najbardziej prawdopodobne – jądro ekonomiczne, czy też historyczne, i jak daleką historię mógł mieć na myśli. Jeżeli historię powstawania współ-czesnej Europy, zapewne chciał pokazać, że oto jeden z peryferyjnych krajów próbuje zakłócić ustalony w pe-wien sposób porządek. Jeżeli historię Europy powojennej, miał pewnie na myśli to samo. Nie wchodząc w przyczyny, jest w tym jakaś racja. Nasz ból i oburzenie bierze się z tego, iż rozwijaliśmy się w kierunku prze-ciwnym niż owo europejskie jądro. Kiedy Europa podlegała procesowi centralizacji, myśmy zafundowali sobie zanarchizowaną demokrację, a kiedy zaczęła się jednoczyć, robiliśmy to samo, tylko w RWPG.
„Twarde jądro” rozumiane ekonomicznie nie jest synonimem większej prędkości. Wyraża poziom, od którego tę prędkość się liczy. Procent wzrostu PKB przeliczony na wartości bezwzględne znaczy coś zupełnie innego w Europie zachodniej i w naszej jej części.
Niezależnie od Korsyki, Sycylii i wschodnich landów, niezależnie od stopnia dostosowania europejskiego pra-wa Francja, Włochy, Niemcy, kraje Beneluksu i Anglia ekonomicznie są poza zasięgiem naszych oczekiwań.
Pomału stygniemy po grudniowej gorączce. Całkiem wycofać się jest jednak trudno. Pojawiają się więc propo-zycje, by w ramach Traktatu z Nicei przyznać Niemcom dodatkowe miejsca, Francuzom zaś zaczynamy napo-mykać, że zły stan stosunków dwustronnych jest faktem wyłącznie medialnym – „ci dziennikarze” – a tak na-prawdę „odwieczna” przyjaźń trwa nadal i nic jej nie zagraża.
Jak w owym wierszyku, mały Michał nie może nadążyć. Apeluje więc do dużego Michała, by zwolnił i dał podrosnąć.
Wojciech Sz. Kaczmarek