Chcę napisać parę słów na dość wrażliwy, moim zdaniem, w branży temat. Tytułowa transparentność powinna być wyznacznikiem naszego działania. I o ile wszyscy zgadzamy się pewnie co do głównych jej założeń, to diabeł zawsze tkwi w szczegółach.

Nasi klienci są na nas skazani, ponieważ jesteśmy monopolistami. Można więc wyciągnąć wniosek, że powinni mieć możliwość zaglądania nam do kieszeni (oczywiście w przenośni) i nie tylko. Co zatem należy im udostępniać, a z czym powinniśmy się kryć? 

Dalsze rozważania są wyłącznie moim punktem widzenia i nie odzwierciedlają w żadnym wypadku stanowiska spółki ani innych organów, których mam przyjemność być członkiem.

Co udostępniać?

Zacznijmy wobec tego od spraw uznawanych za truizmy. Uważam, że powinniśmy udostępniać wszystkie dokumenty związane z postępowaniami przetargowymi. Pisząc to mam na myśli również te, które nie są dalej publikowane w specyfikacji przetargowej, a na podstawie których ta została stworzona. Powinniśmy również upublicznić dokumenty, na podstawie których dokonaliśmy zleceń w trybie uproszczonym, w oparciu o własne regulaminy przetargowe czy też z ich pominięciem. Mówiąc w dużym skrócie, powinniśmy udostępniać wszystko to, na podstawie czego wydajemy pieniądze klientów. To wydaje się oczywiste. A teraz kilka kwestii już nie tak prostych? 

Kilka lat temu ktoś niebędący naszym klientem zgłosił się, by przekazać mu regulamin organizacyjny przedsiębiorstwa. Chcąc chronić nasze know-how, odmówiliśmy. Człowiek ów, niezrażony naszą odmową, zwrócił się do sądu i ten przyznał mu rację. Może się to wydawać dość absurdalne, jednak biorąc pod uwagę, że jesteśmy własnością samorządu, czyli społeczności lokalnej, decyzja ta jest w jakimś stopniu słuszna. Wszystkie uregulowania wewnętrzne przedsiębiorstw będących w jakiejś formie lub trybie własnością społeczną (samorządu lub państwa) lub też organizacją finansowaną z pieniędzy publicznych, są jawne. I koniec. Trzeba się z tym pogodzić. Tu pojawia się jednak kolejne pytanie. Czy w ogóle wszystkie dokumenty takich przedsiębiorstw powinny być w każdym czasie dostępne wszystkim zainteresowanym?

A czego nie?

W mojej opinii odpowiedź na tak postawione pytanie brzmi: ?nie?. Powody są dwa. Pierwszy z nich to tzw. istotny interes publiczny. Mam tu na myśli bezpieczeństwo dostaw wody. Nie wyobrażamy sobie chyba, że będziemy podawać do publicznej wiadomości systemy zabezpieczeń antyterrorystycznych naszych ujęć i stacji uzdatniania wody. Drugi to badania i projekty badawcze prowadzone przez część przedsiębiorstw wodociągowych, a właściwie wyniki badań, które zostały sfinansowane ze środków własnych przedsiębiorstwa wodociągowego. W przypadku, gdy badania te mają na celu osiągnięcie wyższej efektywności i ?przewagi konkurencyjnej? (cudzysłów jest użyty celowo, ponieważ w naszej branży nie istnieje bezpośrednia konkurencja pomiędzy przedsiębiorstwami), ich wyniki powinny pozostawać własnością firmy, ze względu na to, iż zostały sfinansowane de facto przez klientów przedsiębiorstwa. W takim przypadku, z uwagi na poniesione przez nas ryzyko związane z badaniami, wyniki i spodziewane efekty powinny służyć społeczności lokalnej.

Jestem zdecydowanym zwolennikiem jawności danych przedsiębiorstw. Uważam, że ich publikacja z jednej strony pozwala klientom zorientować się w sytuacji firmy, a z drugiej strony powinna prowadzić do wzrostu efektywności całej branży (pomijam tu ewentualne umyślne ich wykorzystywanie do celów politycznych). Do tej pory nikt mnie nie przekonał, że posiadamy jakąś ?wiedzę tajemną?, która pozwala nam i tylko nam we właściwy sposób zarządzać firmami. Zdaję sobie sprawę, że prawdopodobnie jestem w mniejszości, jednakże mam przynajmniej odwagę przedstawiać wprost swoje poglądy dotyczące zarządzania przedsiębiorstwem wodociągowym. Nasze zakłady często niestety cierpią na ?monopol wiedzy?. Często wydaje się nam, że wiemy lepiej niż klienci i czasem nawet lepiej niż właściciele, czego oni sami potrzebują i czego oczekują. Chyba przyszedł czas na to, by pozwolić im mówić w oparciu o fakty, a nie tylko o domniemania.