Z dr Katarzyną Michniewską, prezes Eko Cykl Organizacji Odzysku Opakowań, o aspiracjach i etosie pracy, ale też o tym, dlaczego nam wszystkim powinno zależeć na triumfie intelektu, rozmawia Tomasz Czarnecki. 
Jakie cechy, Pani zdaniem, powodują, że skutecznie osiąga się cele biznesowe? Które z tych cech widzi Pani w sobie?
Nie jestem pewna, czy człowiek rodzi się z tymi cechami. Chociaż może tak właśnie jest. Ja od najmłodszych lat miałam w sobie chęć rywalizacji: tytuł najlepszego ucznia podstawówki, wygrane konkursy naukowe, zawody sportowe, reprezentacja szkoły w siatkówce, stypendium naukowe w liceum.
Duża kwota?
1,5 mln zł miesięcznie. 
O! Przed denominacją (śmiech), czyli po przeliczeniu 150 zł. Ale, poważnie mówiąc, sądzę, że to dominowało w moim rozwoju i napędzało mnie na dalszych etapach edukacji i pracy. Zajęłam szóstą lokatę wśród absolwentów Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu. Zdobyłam stypendium „dr Best” dla najlepszych doktorantów, byłam laureatką konkursu „Grasz o Staż”, w którym przyznawano 10 staży na 10 tysięcy uczestników. Myślę, że to mnie do pewnego stopnia uzależniło. I teraz wysiłek i praca są dla mnie warunkiem życia – uwielbiam pracować, uwielbiam to uczucie kreacji, pozytywnego wzrostu myśli człowieka, to pojawianie się czegoś z niczego. Poza tym jestem jedną z pięciorga rodzeństwa, a mój ulubiony firm to „G.I. Jane”. Waleczność mam we krwi. W czasach pokoju, kiedy nie trzeba stawać do walnej bitwy w polu, szansę na to, aby tę waleczność wykorzystać, daje praca!
Czy to nie jest niezdrowe?
To na pewno nie jest dla każdego. Jestem pewna, że akurat dla mnie to jest dobre, korzystne. Chodzi o to, żeby do tego podejść rozsądnie i odpowiedzialnie. Nie popieram pracoholizmu, zaniedbywania innych sfer życia, poświęcania zdrowia dla kariery. Trzeba wiedzieć, jak dostosować swój styl pracy do swojego temperamentu, możliwości fizycznych – wsłuchać się i zrozumieć siebie. Tego uczy wschodnia filozofia. W Japonii – kraju, który mnie fascynuje i od którego możemy się wiele nauczyć – przykłada się dużą wagę do dbania o ciało i umysł w równowadze. Stamtąd wywodzi się sztuka medytacji ZaZen, która pozwala zaznać prawdziwego spokoju, prawdziwego Zen.
Czy właśnie dlatego tak bardzo ceni Pani Japonię? Ze względu na tę tradycyjną mądrość?
Nie tylko, chociaż też. Spróbuję to wyjaśnić tak: w japońskim społeczeństwie poważane są osoby starsze, mądre, doświadczone. Ale niezwykle ceniona jest też innowacja, wspiera się wynalazczość. Jedna z naszych firm, M&M Consulting, dwa razy do roku organizuje niezapomniane szkolenia „Logistyka Odzysku” w Japonii.  Ich uczestnicy poznają tradycję i kulturę kraju gospodarza, ale też zdobywają bardzo praktyczną wiedzę, zapoznają się z nowymi technologiami i innowacjami organizacyjnymi. Japońskie miasto Kioto było gospodarzem przełomowego szczytu klimatycznego ONZ, na którym kraje wreszcie uznały, że zmiana klimatu jest faktem, i zobowiązały się do redukcji emisji gazów cieplarnianych. Teraz władze tego miasta działają intensywnie na rzecz promocji ochrony środowiska. Zainspirowani tym przekazem zorganizowaliśmy kampanię „Do You Kyoto. Czy robisz coś dobrego dla środowiska?”, promującą lokalne działania ekologiczne. 
Czy to się spodobało w Kioto?
O tak! Zostałam uhonorowana nagrodą burmistrza, który – kiedy się spotykamy – przedstawia mnie jako przyszłego prezydenta Polski (śmiech). Z jednej strony nagroda japońska jest dla mnie ogromnym honorem i wyróżnieniem, z drugiej – smuci mnie to, iż w Polsce moje zaangażowanie i pracowitość spotykają się czasami z zawiścią i hejtem zamiast z docenieniem i wsparciem.
Mówi Pani, że wyjazdy organizuje „jedna z firm”. Czy to prawda, że ma Pani ich kilkanaście?
To akurat plotka (śmiech). Wymienię te, które faktycznie można nazwać moimi. Jestem prezesem Eko Cykl Organizacji Odzysku Opakowań. To jest największa pod względem liczby obsługiwanych firm organizacja ROP oraz najlepiej realizującą obowiązki PKE organizacja w kraju. Poza tym zarządzam także Project Zero Waste, M&M Consulting (która jest właścicielem marki Bohema Dance) i Bohema House, a w wakacje tego roku powołujemy do życia kolejną spółkę: MM.
To skąd te pogłoski?
Może stąd, że chociaż to tylko cztery firmy – wkrótce pięć – to mają one bardzo różnorodny charakter działalności i dynamicznie się rozwijają, wchodząc w kolejne obszary rynku. Project Zero Waste to firma doradzająca w ochronie środowiska 1100 podmiotom – zarządzamy wpisami do Bazy danych odpadowych, audytujemy, szkolimy, jesteśmy na kontroli, jeśli naszych partnerów „nachodzi” inspekcja. Najzwyczajniej można na nas polegać. Zatrudniamy zespół ekspertów z bogatym doświadczeniem przemysłowym. Zarządzanie nimi to wyzwanie (śmiech), ale też przyjemność. M&M Consulting, oprócz prowadzenia działalności z zakresu szkoleń i doradztwa, jest także właścicielem szkoły tańca i jogi w Warszawie. Z kolei Bohema House to pierwszy na świecie teatr ekologiczny – jego wyróżnikiem na rynku są tematy eko i akrobacje. Nasze przedstawienia zobaczyło już ponad 20 tysięcy widzów! A zobaczy 35 mln Polaków (śmiech). No i szykujemy się do otwarcia działalności MM. Ta firma będzie rozwijać linię produktów zero waste i projektować trwałe i eleganckie ubrania. Więcej nie zdradzę.
To nietypowe portfolio. Skąd np. pomysł na teatr ekologiczny?
To naturalna konsekwencja 20 lat edukacji ekologicznej w terenie. Nie mieliśmy już siły jeździć po kraju, więc postanowiliśmy, że kraj będzie przyjeżdżał do nas (śmiech). Musieliśmy stworzyć coś wyjątkowego, by przyciągnąć widzów – i chyba się udało.
Edukacja jest dla Pani ważnym obszarem działalności?
Bardzo. Uważam, że tylko świadome społeczeństwo jest w stanie uniknąć poważnych zagrożeń związanych z zanieczyszczeniem środowiska. Nie chodzi tylko o codzienne przyzwyczajenia konsumentów – chociaż to oczywiście ma znaczenie – ale też o mądre decyzje regulacyjne, które nie będą działały wbrew logice ekonomicznej, a także o korzystanie z wiedzy naukowej.
Naukowej? Jakiej?
No cóż, chociażby mojej (śmiech)! Moje artykuły naukowe, wyniki prac w obszarze gospodarki o obiegu zamkniętym są cytowane przez autorów licznych opracowań badawczych. Widzę to na profilach naukowych. Jestem dumna i wdzięczna za każde przywołanie mojej myśli i badań naukowych w kolejnych artykułach i pracach młodych naukowców. Myślę nawet o powrocie do pracy nad habilitacją. Ta tematyka jest obecnie niezwykle ważna z praktycznych względów. 
Musimy stale wzmacniać ochronę środowiska, ale – tak jak mówiłam – musimy to robić z głową, bo czasem nawet mając nawet dobre intencje, można osiągnąć przeciwny efekt. A zanieczyszczenie środowiska to jeden z naszych największych problemów. Wywołuje wiele chorób cywilizacyjnych, w tym nowotwory. Sama tego doświadczyłam.
Dotknęła Panią choroba nowotworowa? 
W 2010 roku zachorowałam na nowotwór złośliwy kości krzyżowej. Przez pół roku byłam przykuta do łóżka. Dla kogoś tak aktywnego jak ja to wyrok śmierci.  Na szczęście dostałam szansę skorzystania z eksperymentalnej terapii preparatem denosumab – z dobrym rezultatem. Zażywam go do tej pory. Badania pokazały, że ten sam lek w mniejszych dawkach skutecznie przeciwdziała osteoporozie i został w Polsce zarejestrowany do tego zastosowania. Ubolewam, że nie wie o tym wystarczająca liczba lekarzy rodzinnych, by nieść pomoc potrzebującym. Ja staram się to nagłaśniać.
Zainteresowała się Pani medycyną?
Siłą rzeczy zaczęłam przyswajać wiedzę, wyniki badań z tej dziedziny i teraz, kiedy ktoś potrzebuje pomocy, to jestem kimś w rodzaju eksperta (śmiech). Ale też uświadomiło mi to jeszcze mocniej znaczenie zdrowia środowiskowego, dlatego często poruszam ten temat. W ofercie firmy M&M Consulting jest terapia w komorach hiperbarycznych, do której zapraszamy naszych kontrahentów. To skuteczny sposób walki z negatywnym wpływem smogu na życie ludzi. W naszej branży mamy też świadomość tego, jak wiele plastiku nas otacza. W mojej autorskiej audycji popularnonaukowej „Ty śmieciu! Ekocyklicznie o gospodarce” jeden z odcinków poświęcony jest obecności mikroplastiku w organizmie człowieka i temu, jak można unikać jego wchłaniania. Eksperyment przeprowadziłam na sobie. To naprawdę trudne!
„Ty śmieciu! Ekocyklicznie o gospodarce”? Może Pani powiedzieć coś więcej?
To jest cykl, który rozpoczęłam w 2017 r. jako efekt współpracy z redaktorem Maciejem Orłosiem. Osiągnął ponad 4-milionową widownię i jest źródłem wiedzy o gospodarce odpadami dla wszystkich grup wiekowych w Polsce – emitują go w przedszkolach, na studiach i spotkaniach Uniwersytetów Trzeciego Wieku.  Do jego stworzenia zainspirowało mnie w 2015 roku dwóch Brazylijczyków na szkoleniu w Dolinie Krzemowej. Oni edukowali o medycynie – tego potrzebował ich kraj. To dość trudne zadanie, ale podoba mi się kierunek, w jakim rozwija się ten projekt.
Z tego, o czym do tej pory rozmawialiśmy, wynika, że Pani też cały czas się rozwija.
Zdecydowanie tak. Rozwój, uczenie się są dla mnie jak tlen. Uwielbiam uczyć się wszystkiego. Mam certyfikat z czterech języków obcych: angielskiego, niemieckiego, francuskiego, japońskiego. Uczyłam się kilku kolejnych: rosyjskiego, włoskiego, hiszpańskiego, hindi. Ale cenię też rozwój duchowy. Wiele przeszłam w życiu i z jednej strony to doświadczenie dużo mnie nauczyło, a z drugiej przetrwałam to wszystko dzięki sile duchowej czerpanej właśnie z innych form rozwoju. Taniec i codzienne praktykowanie jogi nie tylko „ładują mi baterie” (śmiech). Moje doświadczenia z praktyki w Japonii, Indonezji (Bali) czy Polski w tym zakresie, a także kursy i studia podyplomowe dały mi unikatowe spojrzenie na wiele spraw. Myślę, że właśnie z tego powodu bywam dla innych swego rodzaju przewodnikiem duchowym. Z wiekiem coraz więcej ludzi zwraca się do mnie o pokrzepienie, dobrą radę czy wsparcie duchowe. Lubię rozmawiać z ludźmi, słuchać ich i dzielić się moim doświadczeniem.
Czy uważa Pani, że pieniądze są wyznacznikiem sukcesu?
Myślę, że w biznesie sama wysokość przychodów nie pokazuje wszystkiego. Ważne jest to, co się zbuduje w czasie prowadzenia firmy, co się po sobie zostawi, jakimi wartościami kieruje się przy prowadzeniu działalności. W tym momencie daję możliwość zarobkowania ponad 100 osobom. Muszę przyznać, że jestem bardzo wymagającą szefową, nie każdy jest w stanie spełnić moje oczekiwania. Lubię otaczać się ludźmi wybitnymi i pasjonatami, ambitnymi i rzetelnymi. Ale jednocześnie kluczowe jest dla mnie, żeby ludzie mieli pewność, że pracują w bezpiecznej, stabilnej firmie z misją, są traktowani uczciwie i sami mają możliwość rozwoju. A wracając do pieniędzy, to jeśli już się je ma, to można je wykorzystać do zrobienia czegoś dobrego. Wielu wspaniałych ludzi i wspaniałych przedsięwzięć korzysta ze wsparcia darczyńców. Na mojej drodze pojawili się m.in. Klub Piłkarski Ursus, Szachiści z Białołęki, Szkoła w Ghanie, SOS wioski dziecięce, Fundacja profesora Religi, Fundacja Rak’n’roll, Fundacja Budzik, Fundacja Sarcoma Onkobieg i WOŚP. Gdybym nie osiągnęła sukcesu finansowego, nie mogłabym wspierać działalności charytatywnej w takim stopniu, jak robię to obecnie.
Pani też chce zmieniać świat?
Chcę (śmiech), na lepsze, oczywiście (śmiech). W gruncie rzeczy każdy z nas w jakiś sposób zmienia świat na lepsze lub na gorsze, dokonując życiowych wyborów. Mam głęboką nadzieję, że w coraz większym stopniu jako ludzkość będziemy tych wyborów dokonywali mądrze, że świat będzie zmieniany raczej przez intelekt niż przez bezmyślność.
Postęp techniczny i rozwój nauki to, według Pani, nadzieja? Niektórzy widzą w tym zagrożenie.
Ja dostrzegam zagrożenie. Wiem, że wynalazki bywają wykorzystywane do niszczenia zamiast do tworzenia. Ale sama działam w obszarze edukacji i wprowadzam innowacje w biznesie z wiarą, że mądre wykorzystanie zdobyczy techniki poprawia nasze życie, daje nowe możliwości. W gruncie rzeczy uważam, że tylko prawdziwy intelekt może na tyle zmienić świat, żeby ochronić nas, jako ludzkość, przed największymi zagrożeniami.
Czyli raczej z dwóch przeciwieństw – „serce” czy „rozum” – wybiera Pani rozum?
Nie. Dla mnie to nie są przeciwieństwa. Kocham Polskę i uwielbiam naszą historię i tradycję. Z porywu serca wziął się pomysł moich cyklicznych spotkań, które nazywam „obiadami czwartkowymi”, na których kultywujemy tradycję i poznajemy historię. Ale to zawsze jest spotkanie intelektualne, z osobą, która ma nieprzeciętną wiedzę i przychodzi, żeby się nią podzielić. Podobnie w odruchu serca zdecydowałam się na wsparcie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Chciałam sprzeciwić się hejtowi, który spadał na Jurka Owsiaka. A to jest wsparcie dostępności innowacji w medycynie. Poza tym z tego wyszło dla mnie wiele ważnych znajomości, a nawet przyjaźni, chociażby znajomość z Tomaszem Gollobem.
Mówi Pani o mistrzu świata w żużlu, który został ambasadorem marki Project Zero Waste?
Tak. Tomek to idol mojego męża. Bez względu na jego stan zdrowia jest dla nas mistrzem. I tak, od słowa do słowa, okazało się, że jego sposób myślenia i rywalizacji o podium jest mi bardzo bliski. Zaprzyjaźniłam się z Tomkiem, co mój mąż skwitował słowami: „odbiłaś mi idola” (śmiech). No cóż, nic na to nie poradzę, uwielbiam lekcje, jakie daje mi Tomek, i czas spędzony na rozmowach z nim. Jego opowieści są niesamowite i pouczające.
Co jeszcze Pani robi, kierując się sercem?
Myślę, że to emocje (w tym przypadku głównie złość i gniew) podtrzymują moją determinację w walce przeciwko modelowi biznesowemu, który w pewnym sensie korzysta na oczernianiu przedsiębiorców w Internecie. Chodzi o portale z opiniami o pracodawcach. Znajdują się na nich anonimowe wpisy przedstawiające firmy w najczarniejszych barwach – oskarżenia o mobbing, nieuczciwość itd. A portal nie potrafi wykazać, że sprawdza, czy są to opinie pracowników lub byłych pracowników firmy. Wystąpiliśmy w tej sprawie na drogę sądową. Bo portalowi taki stan rzeczy się opłaca. Poszkodowana firma jest bardziej skłonna do wykupienia usługi pomocy w lepszym moderowaniu profilu. Na dodatek odbiorcy nie są informowani, że profil jest otoczony dodatkową opieką. Kategorycznie nie godzę się na takie działanie. Nie jest to w porządku ani wobec pracodawców, ani wobec potencjalnych pracowników.  Emocje sprawiły też, że wsparłam wydanie w wersji angielskiej publikacji profesor z Krakowa na temat praw zwierząt. Jestem przeciwna myślistwu, zabijaniu dla przyjemności. Ten proceder to dla mnie bezmyślność i okrucieństwo – dlatego wspieram ludzi, którzy z tym walczą. Uznaję zwierzęta za istoty czujące, które powinny mieć swoje prawa. Ta postawa niektórych osób to dla mnie prawdziwy wyraz wyższości człowieka – uznanie go nie tylko za predatora, ale też za osobę odpowiedzialną za niższe ogniwa hierarchii.
A Pani marzenia?
Chciałabym stworzyć dom mody znany na całym świecie – markę konkurencyjną do Diora i Chanel, o genezie równie burzliwej i bogatej w doznania (śmiech).
Życie osobiste?
Mam od trzydziestu lat tego samego męża i dwóch synów: marketingowca oraz pianistę. Reszta to moja słodka tajemnica.