Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna

No i mamy nowy „megatemat”! Tym mianem specjaliści od mediów określają to, o czym można pisać lub mówić dużo, często i w różny sposób. To, co długo będzie aktualne i wszystkich powinno choć trochę interesować, bo może mieć wpływ na nasze codzienne życie, w bliższej lub dalszej przyszłości. Ale do rzeczy…
Ów megatemat to wspólna polityka energetyczna Unii Europejskiej. Jego mocne wejście na polityczną i medialną arenę nastąpiło przy okazji marcowego szczytu przywódców państw unijnych, którzy zaakceptowali większość strategicznych propozycji opracowanych przez Komisję Europejską. Jej szef, J.M. Barosso, uderzył w tryumfalne tony (Dziś urodziła się europejska polityka energetyczna), a oblicza ważnych tego kontynentu rozpromieniły się zadowoleniem na pamiątkowym zdjęciu.
Najważniejsze założenia tej polityki to, na razie, zbiór dość ogólnych życzeń i dobrych intencji. Czas pokaże, czy będą one realne. Bo zmniejszenie zużycia energii aż o 20% czy wzrost udziału odnawialnych źródeł energii do 15% w 2015 r. to zadania bardzo ambitne. Ale to nic w porównaniu z zamiarem pełnej liberalizacji rynku energetycznego do roku… już 2007! Tymczasem w kilku państwach „starej” Unii umacnia się protekcjonizm i do deklarowanej wspólnoty jest raczej coraz dalej. Z kolei inne państwa, w tym Polska, najpierw muszą rozwiązać swoje własne problemy w tej trudnej dziedzinie.
Optymizmu nie budzi też przykład wspólnej polityki rolnej: bardzo kosztownej, nieefektywnej i konfliktowej. Poza tym w UE – hm, najwolniej rozwijającej się wspólnocie gospodarczej na świecie – wiele wspaniałych planów (ot, choćby Strategię Lizbońską) zaprzepaścił biurokratyczno-etatystyczny paraliż. Nie mniejsze obawy budzi przyjęta zasada „dobrowolnej solidarności” państw unijnych w sytuacji kryzysu energetycznego. Skoro historia uczy, że w polityce międzynarodowej nie dotrzymywano nawet żelaznych zobowiązań, to jakąż gwarancję bezpieczeństwa może stanowić czyjaś dobra wola?! Wspólna polityka energetyczna UE zasługuje więc na poparcie, lecz wymaga dużej nadziei, że nie stanie się mieszanką pozorów, złudzeń i mrzonek. Ale z okazji Świąt Wielkanocnych życzę naszym Czytelnikom nie tylko takiej nadziei. Bo choć energetyka jest rzeczą ważną, to są przecież sprawy ważniejsze.