W czym sęk?
Jaki będzie ten następny? – To pytanie, które choćby podświadomie zadajemy sobie pod koniec każdego roku. Ale nie ma proroków, którzy znaliby na nie dokładną odpowiedź. Zwłaszcza w makroskali. Nieco łatwiej jest prognozować specjalistom z danej branży – na przykład takiej, jak energetyka odnawialna. Tu łatwo się domyśleć, że po opracowaniu Krajowego Planu Działania, „odpowiednie czynniki” skoncentrują się – oby wreszcie z energią! – na tworzeniu, a następnie procedowaniu ustawy o OZE. Miała być ona gotowa najpóźniej do końca mijającego roku, no ale pomimo konsekwentnych nacisków ze strony naszego środowiska, rząd się i z tym „nie wyrobił”. Dopiero unijna dyrektywa ma szansę przyspieszyć tę sprawę. Mocno przewlekłą, bo tymczasem inne kraje UE, np. Niemcy, przygotowują już nowelizację swojej ustawy.
Owszem, zadanie nie jest łatwe. Między innymi dlatego, że różne grupy i instytucje przedstawiły swoje postulaty. Pierwszy projekt ustawy, opracowany przez Ministerstwo Gospodarki, zaprezentowano podczas niedawnego „Forum energetyki wiatrowej”. Podstawowymi założeniami była transpozycja dyrektywy 2009/28/WE, optymalizacja mechanizmów wsparcia i wzrost wykorzystania OZE zgodnie z Krajowym Planem Działania. Z kolei do wspomnianych postulatów należało zachowanie systemu wsparcia opartego na zbywalnych prawach majątkowych, utrzymanie opłaty zastępczej, wyłączenie z systemu wsparcia elektrowni wodnych o mocach większych niż 50 MW, ograniczenie wsparcia dla współspalania, wprowadzenie elementów wsparcia z systemów „feed-in-tariff” oraz administracyjne wsparcie dla gospodarki rozproszonej.
Polem najtrudniejszych negocjacji może być zakładane w projekcie ustawy zróżnicowanie wsparcia zależne od nośnika wytworzonej energii, od mocy urządzeń generujących, a także od daty włączenia do eksploatacji. Wynika to z faktu, że interesy zwolenników poszczególnych źródeł OZE są często konkurencyjne. Rywalizują oni, na przykład, w zdobywaniu warunków przyłączenia do sieci. W zawiązku z tym Ministerstwo zapowiedziało, że jest otwarte na rozmowy i konsultacje. To dobrze i… źle. Bo wiadomo, że takie podejście nie wróży szybkiego tempa i nie gwarantuje satysfakcjonującego kompromisu.
Niezależnie od „ducha”, „litery” i terminu wprowadzenia ustawy o OZE nadchodzący rok powinien być dla naszej branży ciekawy. Sęk w tym, że nie jest to całkiem równoznaczne z optymizmem. Na krótki okres świąt Bożego Narodzenia warto jednak „zawiesić” wszystkie obawy i nadzieje.
Urszula Wojciechowska
Redaktor naczelna
Spokojnych świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku
życzy Redakcja