W styczniu za sprawą telewizyjnych „Wiadomości” głośno zrobiło się o Zakładzie Utylizacyjnym w Gdańsku-Szadókach. Tamtejszy zarząd postanowił rozwiązać problem „zbieraczy” na składowisku. Postanowiono nie wpuszczać ich na teren zakładu. Taką decyzję „zbieracze” oprotestowali i nie wpuszczali śmieciarek wywożących odpady na składowisko. Postanowiliśmy zebrać kilka opinii na ten temat.
(red.)



Henryk Pogorzelski,
prezes Zarządu Zakładu Utylizacyjnego w Gdańsku


– Podjęliśmy kroki zmierzające do całkowitego zabezpieczenia składowiska przed dostępem osób nieuprawnionych. Zakład Utylizacyjny jest do tego zobowiązany ustawą o odpadach, instrukcją eksploatacji składowiska i nakazem Państwowej Inspekcji Pracy. Ponadto, dopuszczenie zbieraczy w rejon pracy sprzętu ciężkiego, podlega odpowiedzialności z art. 160 §1 kk., jako narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Życie niestety potwierdziło tę teorię. Obecnie wydzieliliśmy dla zbieraczy osobną kwaterę, gdzie nie pracuje sprzęt ciężki. Kierujemy tam ok. 20% odpadów niesegregowanych. Zbieracze jednak notorycznie przechodzą na teren pracy maszyn. Według art. 210 Kodeksu Pracy, operatorzy sprzętu mają prawo wstrzymać pracę, gdy stanowi ona zagrożenie dla innych osób. Powoduje to przerwy w pracy.
Zbieracze pracujący „pod kompaktorem” uniemożliwiają prawidłową jego eksploatację. W związku z nieprawidłowym zagęszczaniem marnuje się ok. 30% pojemności kwatery składowej. W styczniu utraciliśmy ok. 4,5 tys. m3 kubatury składowiska. W tym tempie to ubytek 0,27 ha rocznie. Przyspiesza to konieczność budowy nowej kwatery i skraca czas żywotności składowiska. Zakładając, że koszt budowy 1 ha nowej kwatery to ok. 2 mln zł, tolerowanie zbieraczy na składowisku kosztuje miesięcznie ok. 45 tys. zł. Do tego należy doliczyć zwiększone koszty pracy sprzętu ciężkiego – ok. 9 tys. zł, koszty dodatkowej ochrony – 10 tys. zł, uzupełnianie zapór wiatrowych, sprzątanie i inne. Przez zbieraczy Zakład straci w 2003 r. ok. milion złotych.


Eugeniusz Góra,
rzecznik prasowy warszawskiego MPO

– Wysypisko Odpadów Komunalnych w Łubnej jest bodaj pierwszym składowiskiem w Polsce, które rozwiązało problem tzw. wybieraczy. Już w 1994 r. – pomiędzy Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania w Warszawie, będącym właścicielem obiektu, a władzami gminy Góra Kalwaria, na terenie której obiekt się znajduje – zostało podpisane porozumienie, określające warunki korzystania ze składowiska przez osoby tam nie zatrudnione.
Od tego momentu surowce wtórne mogą wybierać tylko dorośli mieszkańcy miejscowości położonych w najbliższej okolicy składowiska. Każdy z nich musi mieć wykupione indywidualne ubezpieczenie na życie. Koniec ważności polisy jest równoznaczny z zakazem wejścia na składowisko, co bardzo skrupulatnie przestrzega ochrona obiektu.
Ze względów bezpieczeństwa ochrona pilnuje również, aby na teren składowiska nie wchodziły osoby nietrzeźwe a czas przebywania został ograniczony od świtu do zmierzchu, co jest niezwykle istotne jesienią i w zimie. W lecie wybieranie surowców jest możliwe tylko w czasie funkcjonowania wysypiska, tj. pomiędzy 6.00 a 20.00.
W 1999 r. MPO wyposażyło wszystkich „wybieraczy” w kamizelki odblaskowe, z nakazem ich noszenia podczas pracy. W przypadku nieprzestrzegania bezpiecznej odległości od pracujących maszyn dopuszcza się bezpośrednią interwencję obsługi obiektu.
Naruszenie tych warunków grozi okresowym ograniczeniem wejścia na składowisko. Faktem jest jednak, że takie ograniczenia stosowane są nader rzadko, gdyż „wybieracze” są wyjątkowo dobrze zorganizowani i zdyscyplinowani.



Wojciech Janka,
prezes Zarządu, Krajowe Forum Dyrektorów Zakładów Oczyszczania Miast

– Zjawisko buszujących po składowiskach ludzi to problem stary jak świat. Nowe czasy spowodowały, że obecni zbieracze okupują składowiska głównie po to, aby przeżyć. Zbieractwem nie zajmuje się już wyłącznie tak zwany „margines społeczny”, lecz ludzie o dużej kulturze, posiadający zawody i wykształcenie. To sytuacja zmusza do takiej działalności. Ci ludzie nie mają wyboru. W ostatnich trzech latach ilość zbieraczy potroiła się. Ludzi tych należy szanować, bo wykonują nieprzyjemną, ciężką pracę, służącą ekologii i gospodarce. Dla wielu praca ta nabrała już stałego charakteru, jednak dla większości to praca doraźna. Próby sformalizowania i ucywilizowania tej działalności nie mają szans powodzenia. Próba zobowiązania pod przymusem do zorganizowania się zbieraczy w formach spółdzielni, spółek czy innych podmiotów mija się z celem. Ponosząc koszty administracyjne i odprowadzając podatki szybko ogłoszonoby ich upadłość. Skoro tak, to kierownicy składowisk muszą sami porozumieć się ze swoimi „gośćmi” i tak ułożyć współpracę, aby wzajemnie sobie nie przeszkadzać, zachowując podstawowe wymogi bezpieczeństwa. Blokowanie zbieraczom dostępu do źródła ich bytu to „walka z wiatrakami”.


Beata B. Kłopotek,
Ministerstwo Środowiska, Departament Polityki Ekologicznej

– Jest sprawą oczywistą, że należy przestrzegać przepisów prawa, zarówno dotyczących gospodarki odpadami, jak i BHP. Nie oznacza to wcale, że nasze przepisy uniemożliwiają rozwiązanie sytuacji powstałej na składowisku odpadów w Gdańsku.
Sądzę, że elementem, który może być punktem wyjścia do dalszej dyskusji i uzgodnień jest wymóg ustawy o odpadach mówiący, że odpady przed umieszczeniem na składowisku powinny być poddane m.in. segregacji (art. 56 ust. 1). Wskazane byłoby zatem przeanalizowanie przez obie strony możliwości wykorzystania nawet prostych urządzeń do segregacji odpadów, przy których obsłudze mogliby zostać zatrudnieni dotychczasowi „zbieracze”. Wymaga to oczywiście uzyskania przez składowisko odpowiednich decyzji, ale może dać wymierne efekty w postaci wysortowania odpadów nadających się do ponownego użycia, co równocześnie zmniejszy ilość deponowanych odpadów, a więc wydłuży czas eksploatacji składowiska. Inną możliwością jest podjęcie przez „zbieraczy” działalności gospodarczej, np. w formie spółki cywilnej, która ze składowiskiem zawarłaby stosowną umowę w zakresie segregacji odpadów. Wówczas spółka musiałaby uzyskać stosowne decyzje w zakresie gospodarki odpadami.
W każdym przypadku wymagana jest dobra wola obu stron, która umożliwi rozwiązanie problemu z korzyścią dla pracowników, składowiska odpadów i środowiska.