Nadeszły wakacje. Czas więc troszkę zwolnić i rozkołysać wyobraźnię. Spróbujmy spojrzeć na to, jak mogą wyglądać wodociągi przyszłości. Puśćmy więc wodze fantazji i zacznijmy razem wędrówkę w przyszłość.
Rozpocznijmy może od ścieków, bo na pierwszy rzut oka wygląda na to, że ich sytuacja jest prostsza do przewidzenia. Ale czy rzeczywiście? Nie wymaga wielkiej wyobraźni stwierdzenie, że poziom oczyszczania ścieków będzie wszędzie coraz wyższy. Rosnący stopień pokrycia będzie też miała sieć kanalizacyjna. Ze względu jednak na coraz widoczniejszy problem z pozyskiwaniem nowych źródeł wody wydaje się dość prawdopodobne, że ludzie w miastach będą żyli w przyszłości jakby w obiegach zamkniętych. To znaczy ścieki po oczyszczeniu będą zawracane do systemu wodociągowego. Wiem, że budzi to dzisiaj obrzydzenie, ale nie takie rzeczy w naszych wyobrażeniach się już zmieniły w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Koszty tego będą zapewne wysokie, jednak wystarczy użyć wyobraźni, by zorientować się, w jaki sposób jest uzdatniana woda w statkach kosmicznych. Cóż, być może to wcale nie nastąpi. Stańmy więc na ziemi, trochę bliżej teraźniejszości.
Droższe uzdatnianie
Koszty uzdatniania wody rosną coraz bardziej. Proporcjonalnie do tego, jak coraz trudniej dostępne są jej zasoby, nadające się do uzdatnienia, jak wzrastają zanieczyszczenia tego „produktu” i nasze wymagania wobec efektu końcowego. Społeczeństwa coraz bardziej będą ze sobą rywalizować. Piszę społeczeństwa, a już nie tylko państwa, bo to powoli staje się faktem. Żeby utrzymać przewagę bądź nadgonić utracony dystans, społeczeństwa muszą stawać się coraz bogatsze. Zakładając, że woda w kranie nie musiałaby odpowiadać standardowi polegającemu na możliwości picia jej prosto z kranu, można by uprościć proces technologiczny. Załóżmy, że pociągnęłoby to za sobą w dłuższej perspektywie trzydziestoprocentową obniżkę kosztów produkcji wody. A ponieważ z badań wynika, że tylko około 3 – 4% osób pije wodę z kranu, więc ładnie ich przepraszając, pominę tę grupę przy dalszych rozważaniach. Przeciętnie Polak zużywa około 40 m3 wody rocznie. Średnia cena wynosi około 3 zł za m3 brutto. Co oznacza, że dla komfortu ok. 1 miliona naszych rodaków ponosi koszty na poziomie blisko 200 mln zł rocznie. Czy to coś oznacza? Sam nie wiem. Pisałem z zamierzeniem udowodnienia, że są z tego duże oszczędności dla gospodarki narodowej jako takiej, a te pobieżne wyliczenia temu zaprzeczyły.
Zbyt czyste ścieki
Trochę podobnie jest pewnie ze ściekami, choć tu już trudniej będzie udowodnić, na ile brudniejsze mogą być te, które spuszczamy z naszych oczyszczalni do rzek. Pisałem już kiedyś o tym, że tak na mój prosty, chłopski rozum to znacznie przesadzamy z poziomem ich czystości, więc postaram się nie powtarzać. A za chwile pojadę na wakacje i zapomnę o tym wszystkim, co tu napisałem, znajdę się nad czystą wodą i będę się nią cieszył. Ot, tak sobie trochę się pomądrzyłem.
Wakacyjny dystans
A tak wakacyjnie, to mam nadzieję, że każdy z nas na chwilę chociaż zapomni o tym, co go gnębi w pracy i nabierze dystansu do codziennej rzeczywistości. A razem z nim straci pewność, że wszystkie stosowane dzisiaj rozwiązania są najlepsze. Stąd już jeden krok do postępu, bo przecież nie tworzy się go petryfikując dzisiejsze rozwiązania. Drugim krokiem będzie nasze lenistwo, które oprócz tego, że stanowi „rękojmię zdrowia”, to jest też najistotniejszym motorem postępu. Tego jestem pewien. I w tej pewności tkwiąc, oddaję się słodkiemu lenistwu i jadę na wakacje. Miłego lenistwa.
Paweł Chudziński, prezes Aquanet, Poznań