W czerwcu 2012 r. Ministerstwo Środowiska zgłosiło w imieniu rządu pilny projekt nowelizacji Prawa wodnego. Jednym z jego głównych celów jest wdrożenie ramowej dyrektywy w sprawie strategii morskiej, od jakiegoś czasu zwanej Dyrektywą Morską, prawdopodobnie jako morski odpowiednik Ramowej Dyrektywy Wodnej, odnoszącej się głównie do wód śródlądowych. Pilny tryb jej procedowania wynika zapewne ze zniecierpliwienia Komisji Europejskiej, gdyż jesteśmy już „trochę” w niedoczasie.
A ja, choć nie prorok, w marcu 2009 r. w tekście dla „Przeglądu Komunalnego”, zamieszczonego na stronie internetowej www.komunalny.pl, pisałem: „Rząd RP bardzo mocno się zaangażował w strategię dla Regionu Morza Bałtyckiego, a słabo w dyrektywę. Dość powiedzieć, że w ramach kampanii „Bałtyk jest w Polsce. Bałtyk jest w Europie” (www.baltyk.org.pl), nie udało nam się zaprosić przedstawiciela rządu do zaprezentowania prac nad dyrektywą, gdyż… przez miesiąc nie mogliśmy ustalić organu centralnego, który jest za to odpowiedzialny! Tymczasem do lipca 2010 r. Polska powinna mieć uchwaloną ustawę i przepisy wykonawcze, które pozwolą na wdrażanie ww. dyrektywy”.
A dlaczego jesteśmy dwa lata spóźnieni i grożą nam spore kary finansowe? Wytłumaczenie jest oczywiste: centrala nie wie, że „Bałtyk jest w Polsce”. Morze Bałtyckie – ze strefą wód morski...