Z Pawłem Smoleniem, członkiem Zarządu Erbudu ds. Energetyki i Przemysłu, rozmawia Urszula Wojciechowska.

Do 2015 r. był pan prezydentem Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego EUROCOAL. Wcześniej sprawował pan ważne funkcje w koncernach energetycznych w Polsce i za granicą. Jak, mając takie doświadczenie, postrzega Pan polską politykę energetyczną na tle światowej rewolucji energetycznej?

Jeszcze nie nazwałbym tego rewolucją. Wciąż energetyka konwencjonalna to osnowa systemu: wielkie elektrownie niekiedy pracują pełną parą, a wielkie sieci przesyłowe pod pełnym obciążeniem ? i tak też będzie w najbliższych latach. Natomiast widać, że źródła odnawialne i rozproszone nie tylko zdobyły przyczółki na rynku energii, ale i przeszły do ofensywy. Nie wiadomo jeszcze, jakim udziałem w rynku ten rozwój się zakończy. To zależy głównie od postępu technologicznego (produkcja, dystrybucja, IT), ale także od wsparcia społeczno-politycznego i wielu innych czynników. W tak turbulentnym punkcie dla energetyki (w którym nigdy dotąd się nie znajdowała) trudno precyzyjnie określić krajową politykę energetyczną i wszystkie państwa europejskie (nawet Niemcy) mają z tym wielki kłopot. Polska nie jest więc wyjątkiem.

Jak, Pana zdaniem, powinien wyglądać polski miks energetyczny?

Na to pytanie zawsze celowo unikam odpowiedzi, ponieważ pytający zwykle oczekuje podania proporcji poszczególnych technologii wytwarzania, a ja uważam, że nie wypracowano w Polsce założeń o odpowiedniej jakości do takiej prognozy. Brakuje nam analizy surowcowej, i to nie tylko od strony techniczno-geologicznej (gdzie są i jakie złoża pod ziemią, to wiemy), ale głównie ekonomicznej (opłacalność eksploatacji) i społeczno-politycznej (akceptacja społeczna dla kopalń). Nie jest też jasne, ile i jakiej mocy źródła będzie można przyłączyć do przyszłego systemu przesyłowo-dystrybucyjnego. Nie widziałem też całościowej analizy możliwości rozwoju produkcji i wykorzystania biomasy w przyszłości. Niewystarczająco przeanalizowano także kwestię rozwoju ciepłownictwa w Polsce. Dopiero mając taką wiedzę, można prognozować proporcje technologii w miksie. Wciąż nie wiemy, czy lub kiedy energetyka nuklearna wkroczy na rynek, a to jeden z kluczowych elementów układanki. Od dawna powtarzam, że węgiel, gaz (o ile potanieje) oraz wiatr i biomasa powinny być głównymi kierunkami rozwoju energetycznego w Polsce, bo takie mamy zasoby. Natomiast teraz należy dodać do tego produkcję prosumencką.

Moim zdaniem, w perspektywie 15-20 lat udział paliw kopalnych może zmniejszyć się z obecnych prawie 90% do może 60%. Niewykluczone, że zmaleje nawet poniżej 50%, ale tylko wtedy, gdy technologie magazynowania energii zaczną rozwijać się szybciej niż dotychczas (akumulatory domowe zaspokoją tylko ułamek potrzeb, a i tak obecnie to dość droga opcja).

W Paryżu br. dyskusja będzie dotyczyła dalszej walki ze zmianami klimatu. Czy Polska jest przygotowana na kolejne unijne propozycje w zakresie redukcji emisji gazów cieplarnianych? Czy zgodzimy się pozostać w gronie krajów o największej emisji CO2, bo nie chcemy zrezygnować z dominacji węgla w naszej energetyce? A może jest nadzieja, że zmienimy nasz punkt widzenia?

Jeżeli spojrzymy na węgiel nie tylko od strony zasobów, ale także od strony ekonomicznej i społecznej, to zrozumiemy, że obecnie eksploatowane i koncesjonowane złoża wyczerpują się z powodów geologicznych (zmniejszanie się złóż) lub ekonomicznych (np. wzrost kosztu wydobycia z coraz większych głębokości). Czy powstaną nowe kopalnie ? nie wiadomo. To zależy od akceptacji lokalnych społeczności, a jest o nią coraz trudniej. Być może w perspektywie 2030 r. większość eksploatowanych złóż węgla brunatnego i znaczna część węgla kamiennego wyczerpią się. Wtedy, jak podają prognozy Ministerstwa Gospodarki, nawet 80% będzie trzeba importować. Tylko czy to się opłaci? Wydaje mi się, że to nie wola polityczna, ale realia ekonomiczne i społeczne będą determinowały skalę naszego ?uwęglowienia?.

Trzeba więc jakoś wypełnić lukę w energetyce, która prawdopodobnie powstanie po zmniejszeniu wydobycia krajowego węgla kamiennego i brunatnego. Jest to obszar wielki, a więc wszystkie technologie produkcji otrzymają swoją szansę. Każda będzie potrzebna, a więc ?wszystkie ręce na pokład!?.

Czy polskie koncerny energetyczne są przygotowane na światową dekarbonizację gospodarki?

Generalnie duże energetyczne koncerny europejskie w ostatnich latach straciły ogromną część swojej wartości, a mówi się, że może być gorzej, gdy pęknie tzw. bańka węglowa, wynikająca z finansowego przeszacowania złóż paliw kopalnych, które mogą na zawsze pozostać pod ziemią. Mówi się nawet o zmierzchu wielkich koncernów na energetycznej arenie Europy. Czy polskie koncerny doświadczą podobnego regresu i spadku wartości ? nie wiemy. W dużej mierze zależy to od ich zdolności do zaadaptowania się do nowej dynamiki branży.

A jeśli o dynamice mowa, to obserwuję wielkie jej zróżnicowanie między ?nową? a tradycyjną energetyką. Energetyka ?nowa?: zielona, prosumencka, rozproszona, hybrydowa, hi-tech działa ofensywnie i bardzo dynamicznie, z wiarą we własną słuszność i misję społeczną. Zauważalne są zatem potężna siła sprawcza i rozpęd tej energetyki, niezależnie od tego, czy zgadzam się ze wszystkimi jej ideami, czy nie. Tradycyjne utilities w Europie działają w trybie defensywnym i ?narzekającym?, popadają w tzw. w psychologii syndrom intelektualnej wyższości ofiary ? w tym przypadku ofiary nielogicznego i nieekonomicznego ich zdaniem zielonego trendu. To, że ten trend rzeczywiście bywa czasem nielogiczny (np. fotowoltaika w niesłonecznych regionach lub wiatraki na obszarach o niskiej wietrzności) czy nieekonomiczny (energia z węgla czy gazu jest najczęściej obiektywnie tańsza w produkcji niż zielona), nie zmienia faktu, że jest w ofensywie, staje się coraz bardziej preferowany przez Europejczyków i trzeba się w niego jakoś wpisać. Tradycyjne polskie i w ogóle europejskie przedsiębiorstwa muszą więc wypracować pozytywny oraz nowocześnie i skutecznie ofensywny (nie agresywny!), w tym koncyliacyjny, pomysł na swój biznes i jego zredefiniowaną społeczną misję. W przeciwnym razie przegrają walkę o rynek i swoje miejsce w gospodarce oraz społeczeństwie.

Na konferencji zorganizowanej w sejmie przez Klub Parlamentarny PSL powiedział pan, że w perspektywie 15 lat produkcja energii z konwencjonalnych źródeł, np. w Niemczech, będzie na poziomie porównywalnym z produkcją z OZE, a zatem najbliższe dekady pozostaniemy razem. Zatem czy warto się bić, czy lepiej współpracować?

Jestem przekonany, że stwierdzenia o szybkim zmierzchu energetyki konwencjonalnej, tej, która działa 24 godziny na dobę, to mit, podobnie jak prognozy, że rozwój OZE wkrótce się zatrzyma (bo drogo). Prawdą jest natomiast to, że dalszemu intensywnemu rozwojowi OZE będzie towarzyszył niezbyt wielki spadek produkcji, a zwłaszcza mocy źródeł konwencjonalnych. Obie energetyki będą więc funkcjonowały jednocześnie. ?Dwa systemy, jeden cel? mówią o tym Niemcy. A skoro jesteśmy skazani na siebie, to nie widzę powodu do tracenia czasu na walkę, na której tracą i będą tracić obie branże, a wraz z nimi odbiorcy energii. Współpraca to nasze przeznaczenie i należy ją rozpocząć już teraz.

Czy energetyka prosumencka z uzyskanym w ustawie o energetyce odnawialnej wsparciem stanowi realne zagrożenie dla koncernów energetycznych, czy powinna jedynie zainspirować je do stosowania efektywniejszych technologii spalania węgla?

Energetyka prosumencka, zwana często obywatelską, to trend, którego rozwoju nie uda się zatrzymać i nie ma sensu próbować. Nie przesadzałbym jednak z traktowaniem jej jako wyzwania dla tradycyjnej produkcji. Prosument nie jest konkurentem dużych elektrowni systemowych. Nowe technologie węglowe i prosumenci to dwa rozdzielne, moim zdaniem nieskorelowane w jakiś istotny sposób obszary.

Natomiast energetyka prosumencka stanowi wyzwanie strategiczne dla tradycyjnych przedsiębiorstw dystrybucyjnych. Dotyczy to nie tylko technicznego aspektu przyłączenia i opomiarowania przepływu ?dwukierunkowego?. Problemem będzie malejący wolumen przesyłów sieciowych przy rosnącym zużyciu energii wyprodukowanej samodzielnie przez klienta. Istotna stanie się kwestia taryfikowania rosnących w ten sposób kosztów jednostkowych (suma kosztów rozdziela się na mniejszy wolumen energii dystrybuowanej). Jeszcze inny problem pojawi się przy rozwoju producentów tzw. off-grid, którzy np. swoich farm lub szklarni w ogóle nie przyłączą do sieci dystrybucyjnej albo się od niej odłączą ? wówczas wolumeny dystrybucji zmaleją jeszcze bardziej. Na konferencji wskazano też na problem lokalnej dystrybucji na krótkich odcinkach: czy dystrybucja energii np. z miejscowej biogazowni do okolicznych domów powinna kosztować tyle samo, ile na długich dystansach, a jeżeli nie, to o ile koszty winny być niższe? A może warto inwestować we własne lokalne sieci dystrybucyjne? Temat energetyki prosumenckiej jest więc elementem dyskusji o strategicznej przyszłości dystrybucji, a nie o wielkich elektrowniach systemowych. W wielu krajach, np. w USA, taka debata trwa i powstają nowe rozwiązania regulacyjne oraz techniczne. Relacja prosument ? przedsiębiorstwo dystrybucyjne i możliwe kierunki rozwoju w Polsce to najciekawszy, moim zdaniem, aspekt dyskusji o przyszłości naszej energetyki.