Wyszliśmy z jaskiń: świat w obrazkach
Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak technologia wideo zmieniła świat, w tym nasze wodociągowe spółki. A tymczasem filmów, filmików i klipów przybywa w tempie geometrycznym i nic nie zapowiada zmiany. Płyńmy więc z tym prądem.
Z ciekawością, dumą i zainteresowaniem oglądam coraz to nowsze produkcje filmowe, realizowane przez spółki wodociągowe albo przez nie wspomagane. Również i my na naszym kanale w serwisie YouTube mamy już ok. 150 filmów. Współpracujemy z telewizjami regionalnymi, ale nie gardzimy też filmikami ze smartfonów, nagrywanymi przez naszych pracowników. Robimy tak, bo ktoś wyliczył, że ze wszystkich rodzajów przekazów reklamowych to właśnie wideo najbardziej przyciąga ludzką uwagę.
Ciekawe, bo się rusza
Zastanawiałem się, z czego wynika ta popularność wideo, i na myśl przychodzą mi dwie odpowiedzi. Po pierwsze, rozpowszechnienie technologii. Dziś każdy może być realizatorem, reżyserem, nadawcą i dystrybutorem. Wystarczy smartfon i dostęp do internetu. Jednak sama technologia to za mało, gdy nie ma potrzeby z niej korzystania. A w przypadku wideo taka potrzeba jest. Choć nosimy garnitury i krawaty, to wciąż bardzo wiele mamy w sobie z człowieka pierwotnego, z tego jaskiniowca, który musiał codziennie wyjść na zewnątrz, żeby coś upolować albo znaleźć do jedzenia. Jesteśmy wzrokowcami i większość informacji dociera do nas za pomocą zmysłu wzroku. Mało tego, ten jaskiniowiec też czasami był pożywieniem dla innych drapieżników, więc musiał się czujnie rozglądać wokół. I to nam pozostało ? naszą uwagę przyciągają przede wszystkim obrazki ruchome. Jeśli coś się rusza, to warto na to uważać. A nuż nas zje!
Przyznaję, że spółki wodociągowe z tym ruchomym obrazem mają pewien kłopot. Musimy kombinować, ciągle wymyślać coś nowego. Bo taka rura nie dość, że spoczywa pod ziemią, to jeszcze w ogóle się nie rusza. I weź tu, człowieku, coś nagraj dla telewizji. Niedawno telewizja lokalna przygotowywała materiał o nagrodzie dla naszej spółki. Hmm, statuetka na stole, dyplom na ścianie, no i moja ?gadająca głowa?, to jednak nie jest to, co najbardziej przyciąga uwagę. Zaproponowaliśmy, żeby ekipa telewizyjna wyjechała w teren. Akurat tego dnia wykonywaliśmy płukanie sieci na jednym z kieleckich osiedli. Pracował agregat, woda tryskała z odkręconego hydrantu, coś się działo, ruszało, szumiało. I o to chodzi. Jestem pewien, że gdyby nie to tło, mało kto zwróciłby uwagę na materiał filmowy o samej nagrodzie.
Prawdziwy kanał telewizyjny
Podobają mi się filmiki na temat zdrowej kranówki, realizowane już w kilku miastach, czy materiały o ochronie środowiska. Widzę, że my, wodociągowcy, wiemy, jak wykorzystać wideo. Ale przecież nie tylko takie filmy tworzymy. Właśnie przygotowujemy się w naszej spółce do serii dużych przetargów budowlanych w ramach kolejnego unijnego projektu rozbudowy naszej sieci. Dawniej przetargi to były głównie kilogramy papieru do zapisania, a teraz? Proszę Państwa, musimy zadbać o odpowiednią pojemność i jakość naszych serwerów oraz przepustowość łącza, ponieważ do specyfikacji przetargowej dołączone są filmy w jakości HD! A ponieważ równy dostęp do naszych przetargów muszą mieć również zagraniczni kontrahenci, przepustowość łącza nie może nas kompromitować.
Kolejny wideo-przykład to monitoring sieci kanalizacyjnej, który stał się już standardem w spółkach wodociągowych. Wręcz nie wyobrażamy sobie dziś odbioru nowych odcinków czy sprawdzania stanu tych starszych, bez kamerki, która za pomocą łazika wjeżdża do takiej rury. Jak myśmy sobie radzili bez tych technologii kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu? Ja już powoli zapominam. Można powiedzieć, że to my, wodociągowcy, mamy prawdziwe ?kanały telewizyjne?. Spółki wodociągowe kupują nowe roboty, które, oprócz lepszej mobilności i zwrotności, obowiązkowo muszą charakteryzować się coraz lepszymi kamerami. Tego postępu nikt nie powstrzyma.
Na koniec wspomnę równie ważne monitorowanie naszych obiektów kamerami przemysłowymi. Przy tak dużym obszarze działania i tak wielu obiektach rozrzuconych w terenie nie sposób sobie wyobrazić nadzoru bez kamer i monitorów. Mało tego, są to przecież obiekty o strategicznym znaczeniu.
Ktoś zapyta, po co to robimy? Przecież kiedyś żyliśmy w świecie bez kamer i też było dobrze. Świat się zmienił. Albo będziemy kręcić filmy, albo nas w ogóle nie będzie. Nie uciekniemy więc, proszę Państwa, od wideo. Zadbajmy tylko o to, aby zawsze dobrze wypaść przed kamerą i nie trafić do jakiegoś telewizyjnego programu interwencyjnego.
Henryk Milcarz, prezes Wodociągów Kieleckich