Olgierd Wieczorek

Różne bywają pomniki. Czasem dziwne i zaskakujące. Sam widziałem nadnaturalnej wielkości "Pomnik krzesła" ustawiony na jednym z centralnych placów Lozanny. Do normy artystycznej należą cokoły ze spiżowymi wizerunkami psów, ptaków i krokodyli. Tylko drzewom nikt nie stawia pomników. A szkoda, bo zasługują na nie bardziej niż niejeden mąż stanu. Wiemy również, że pierwszy z brzegu kasztan czyni dla środowiska więcej niż "przyspawany" do biurka urzędnik.


Bywa, że sama natura kreuje monumenty - jak choćby prawie 1000-letniego "Bartka", czy o dwa wieki starszego cisa z Henrykowa Lubańskiego. Ale to nie zmienia niedorzecznie obojętnego stosunku człowieka dla drzew.
Skarżył mi się ogrodnik miejski w Katowicach, że co drugie drzewo sadzone w parkach czy na skwerach jest natychmiast niszczone lub kradzione. Im szlachetniejsze - tym szybciej znika. Na szczęście są w miastach stare parki i wiekowe drzewa. Ich nie dotknie złodziejska ręka. Ale przecież ta zieleń wymaga uzupełnień, tym bardziej, że coraz większe obszary ziemi dotyka martwica. Beton i asfalt robią swoje.
Zieleń wymusza cyrkulację powietrza, poprawia jego wilgotność, pochłania hałas, daje schronienie ptakom i, co nie bez znaczenia, podnosi estetykę ulic i osiedli.
Dziś żadne miasto nie może się obyć bez ręki ogrodnika. Architekt Krzysztof Rozstański z Uniwersytetu Śląskiego uważa, że jest ona potrzebna szczególnie w centrach miejskich. W tkankę ciasnej zabudow...