Z zielonym happy endem
Poszukajmy tego punktu na planie Warszawy. Plac Grzybowski to sam środek miasta. Zaledwie o krok od Pałacu Kultury i Domów Towarowych Centrum. By tam dotrzeć, wystarczy dziesięciominutowy spacer z Dworca Centralnego. Warto stąd rozpocząć oglądanie nowej, ?zielonej stolicy?.
Rys historii
W telegraficznym skrócie przypomnijmy, co to za miejsce. To historyczne centrum XVII-wiecznej Jurydyki Grzybów (niezależnej osady w pobliżu królewskiego miasta, założonej przez starostę warszawskiego Jana Grzybowskiego). W miejscu dzisiejszego placu był wtedy rynek, a prowadzące z niego trzy drogi stały się z czasem ważnymi arteriami rosnącego miasta. Przez wieki miejsce funkcjonowało jako ożywiony plac targowy. Stopniowo w okolicy powstawały domy, warsztaty i fabryczki. Pod koniec XIX w. budynek nieczynnego ratusza niegdysiejszej jurydyki (służący wtedy jako więzienie) rozebrano, natomiast przy placu stanął kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych, projektu słynnego architekta H. Marconiego.
W początkach XX w. umocnioną kocimi łbami nawierzchnię placu przecinają już pierwsze tory tramwajów konnych. Przestrzeni nie zdobi jednak ani jedno drzewo.
Z czasem historia przyspiesza. W dwudziestoleciu międzywojennym Plac Grzybowski jest ważnym miejscem żydowskiej Warszawy. W pobliżu stają dwie synagogi. Kwitnie handel, rosną kamienice i sklepy. Lata okupacji niszczą wszystko ? plac objęty zostaje terenem getta. Potem następuje totalna katastrof...