Wprowadzenie w 2016 r. tzw. zasady 10 h pogrzebało inwestycje wielu wytwórców energii z OZE. Skierowanie pod koniec 2017 r. przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Kielcach pytań prejudycjalnych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (sygn. C-727/17) rozbudziło nadzieje inwestorów. Teraz, mimo że TSUE 28 maja 2020 r. wydał wyrok, o sprawie nie jest szczególnie głośno. Czy słusznie?
Wątpliwości WSA w Kielcach dotyczyły głównie art. 4 ust. 1 pkt 1 Ustawy z 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (dalej: u.i.e.), zgodnie z którym odległość budynku mieszkalnego, w której może być lokalizowana elektrownia wiatrowa, musi wynosić co najmniej dziesięciokrotność wysokości wiatraka mierzonej od poziomu gruntu do najwyższego punktu. Sąd zauważył, że według specjalistycznych opracowań przepisy te ograniczyły możliwość budowania wiatraków do 1% powierzchni naszego kraju. W rezultacie ustaleń zapytał TSUE m.in., czy postanowienia u.i.e. są przepisami technicznymi w rozumieniu dyrektywy nr 2015/1535, 
w związku z czym czy powinny były być notyfikowane Komisji Europejskiej, i czy są one zgodne z dyrektywą 2009/28/WE w sprawie promowania energii z OZE, która nakłada obowiązek osiągnięcia określonego pułapu energii z odnawialnych źródeł energii.
TSUE, odpowiadając na pytania sądów krajowych, wydaje wyrok w trybie prejudycjalnym i nie orzeka merytory...