Samorządność pozostawiona samej sobie pogrąża nasze państwo i utrwala jego obraz – jako kraju niezdolnego do realizacji celów wyznaczanych przez Wspólnotę Europejską.
Ilustruje to przykład mojego miasta, gdzie burmistrz (poddany mocnej presji „protestantów – wszędzie byleby nie u nas” i oponentów politycznych) decyzję o budowie niezbędnego zakładu zagospodarowania odpadów komunalnych uzależnił od wyniku referendum gminnego.
Wynik ten z góry łatwo przewidzieć. Referendum jest tylko „zasłoną dymną” dla decyzji burmistrza, który postanowił już, że „nie będzie samobójcą politycznym”. W atmosferze towarzyszącej inwestycjom celu publicznego w gospodarce odpadami „nie ma mocnych” na presję, jaką wywierają potencjalni wyborcy na osoby publiczne pochodzące z wyborów samorządowych!
Tak więc związek gmin, którego zadaniem powinno być wybudowanie zakładu zagospodarowania odpadów komunalnych – zakładu stosującego „najlepsze dostępne techniki” – ponownie jest w punkcie wyjścia, czyli na etapie „szukania lokalizacji”. Jest to kolejna „porażka” w realizacji zadań publicznych, która wynika z tego, że zastosowanie normalnego trybu procesu inwestycyjnego jest zupełnie niedrożną metodą realizacji niezbędnych zadań w stosunku do inwestycji infrastrukturalnych celu publicznego. Aby uniknąć podobnych problemów, należałoby wprowadzić do ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym nową kategorię inwestycji celu publicznego – „inwestycji infrastrukturalnych niezbędnych dla funkcjonowania kraju” – oraz stosować przepisy o zastępczym wykonaniu dokumentacji planistycznych, tak jak przewidziano to dla inwestycji o znaczeniu wojewódzkim lub krajowym. Nasz impas lokalizacyjny jest w zasadzie porażką państwa, które nie potrafi wprowadzić procedur sprawnej realizacji zadań publicznych!
Istnieją przykłady krajów europejskich, które stosują skuteczne procedury „ratunkowe” w przypadku impasu lokalizacyjnego na szczeblu samorządowym.
Pozostawienie samorządom spraw gospodarki odpadami komunalnymi w obecnym kształcie prawno-organizacyjnym zagraża interesom państwa polskiego. Ten list traktuję jako sygnał SOS – z nadzieją, że zostanie on odebrany i zrozumiany.
Jako obywatel mam nadzieję, że nie będę miał okazji czytać na pierwszych stronach gazet o tym, jak kolejne zagadnienie stało się przyczyną upomnień naszego kraju za niezrealizowanie zobowiązań akcesyjnych.

Nazwisko autora do wiadomości redakcji