Akcja wyborcza rusza. Powstają pierwsze koalicje. Jedni zapowiadają prawybory, ale o wyniku zdecydują ostatecznie władze regionalne, inni po staremu dokonają selekcji w gabinetach. Udział w wyborach zapowiadają wszyscy. Okazuje się, że stanowisko burmistrza, przy całej wrzawie na temat skorumpowania i zabagnienia samorządu (a może właśnie dlatego?), stało się strasznie atrakcyjne dla posła, senatora i kogo tam jeszcze. Ludzi, których samorząd terytorialny nigdy nie interesował. Temat staje się naprawdę interesujący, a dla socjologów i historyków cenny jako materiał do przyszłych analiz.
Wpadło mi ostatnio w ręce opracowanie prof. W. Maisela na temat władz miejskich w XIII-XVI wieku, a więc na początku kształtowania się w Polsce systemu magdeburskiego. Otóż stanowisko burmistrza, osoby stojącej na czele kolegium rady miejskiej, znane jest w Magdeburgu od roku 1240.
Wybory burmistrza i radnych odbywały się jednocześnie, w tym samym trybie i spośród tych samych, wybranych uprzednio elektorów. Przywileje mówią o wyborze ośmiu radnych, spośród których (uwaga!) starosta wyznaczał dwóch burmistrzów. To połączenie zostało posunięte najdalej w okresach, w których funkcje burmistrza pełnili kolejno wszyscy radni.
Do połowy XV wieku kadencja burmistrza trwała rok. Władysław Warneńczyk w roku 1444 wprowadził, na sześć lat, innowację polegającą na tym, że funkcję burmistrza pełnił co tydzień inny radny. Następnie, do 1455 r. powrócono do kadencji rocznej i z kolei Kazimierz Jagiellończyk powrócił do koncepcji brata, podając jako powód, że długa – bo roczna kadencja – jest szkodliwa dla miasta. Żal, że nie uzasadnił tego trochę szerzej. W każdym razie radni mieli pełnić funkcję w kolejności w jakiej zostali zapisani na liście przy wyborze.
Od roku 1459 do 1504 wybierano dwóch burmistrzów, z których jeden obejmował obowiązki od dnia wyborów, zwykle we wrześniu, i pełnił je do Wielkanocy następnego roku, a drugi od Wielkanocy do następnych wyborów.
W roku 1504 przywilej królewski wprowadził instytucję 16 radnych dożywotnich (co to by była za przyjemność), spośród których starosta wybierał 8 tzw. urzędujących. Tych ośmiu w kolejności zapisania na liście pełniło po kolei funkcje burmistrza. Tym razem już bez interwencji starosty. W 1518 Zygmunt Stary znosi instytucję radnego dożywotniego (w sumie dość krótkie dożywocie) i wraca do wyboru dwóch burmistrzów urzędujących po pół roku. System ten przetrwał do końca XVI wieku.
Nowo wybrani burmistrzowie składali na ręce starosty lub jego zastępcy przysięgę, w której zobowiązywali się dochować wierności królowi, dbać o dobro miasta (widocznie już wtedy nie było to aż tak oczywiste) starając się je powiększać, sądzić obywateli według prawa magdeburskiego i… nie wyjawiać tajemnic urzędowych. W roku 1501 na burmistrza nałożono obowiązek karania radnych spóźniających się na posiedzenia rady. Na czas posiedzenia powoływał starą radę i ludzi „najmądrzejszych”. Reprezentował miasto na zewnątrz, z tym jednak, że w przypadku dłuższych wyjazdów, obowiązkiem tym dzielił się z pozostałymi radnymi. Dodatkowo nałożono na burmistrza obowiązek troski o należyte przechowywanie pieczęci miejskiej i oddano mu jeden z trzech (różnych) kluczy do skarbca.
Urząd burmistrza, tak samo jak radnych, należał do honorowych, do których nie zostało przypisane żadne wynagrodzenie. Pobierał jednak opłaty za niektóre czynności administracyjne i miał prawo do prezentów (sic!) od cechów, a także z kasy miejskiej.

Wojciech Szczęsny Kaczmarek