Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach pod względem formalnym jest przykładem, jak taki akt prawny wyglądać nie powinien. Obecna wersja ustawy to efekt 40 nowelizacji.

Uchwalona 13 września 1996 r., zaledwie po siedmiu latach od urynkowienia polskiej gospodarki, po szeregu rewolucyjnych zmian, w swej pierwotnej wersji jest w zasadzie nie do poznania. Liczyła wówczas 14 artykułów, dziś, razem z tymi uchylonymi, jest ich 82, przy czym znakomitą większość oznaczono literami, niekiedy dwoma.

Od kwestii formalnej jednak istotniejszy wydaje się merytoryczny charakter kolejnych, zapowiadanych zmian. O tym bowiem, że dalece niedoskonałą po tzw. dużej nowelizacji z 2011 r. ustawę należy poprawiać, przekonani są niemal wszyscy jej adresaci. Ba! Tylko jak to zrobić, by jej zapisy prowadziły do realizacji przyjętych założeń, nie otwierały zaś nowych pół do dyskusji interpretacyjnych i nie tworzyły luk prawnych. Paradoks polega bowiem na tym, że z jednej strony oczekiwalibyśmy od ustawodawcy prostych, krótkich, klarownych przepisów, nieskażonych przeregulowaniem, z drugiej jednak zbyt powierzchowne ujęcie problemu przymnaża wątpliwości interpretacyjnych.

Najistotniejsze, jak się wydaje, założenia nowelizacji ustawy, dostępne na stronach rządowych, to: wprowadzenie konieczności rozłącznego ogłaszania i przeprowadzania przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych, uniemożliwienie ryczałtowego rozliczania się pomi...