Pojawił się długo oczekiwany raport Głównego Inspektora Ochrony Środowiska (GIOŚ), dotyczący funkcjonowania systemu gospodarki zużytym sprzętem elektrycznym i elektronicznym w 2012 r. Jego treść wymaga komentarza.

Raport sam w sobie zawiera dosadną samokrytykę. Napisano go, nie uwzględniwszy 10 000 (!) sprawozdań, czyli ok. jednej trzeciej. Przyznano również otwarcie, że niemożliwe jest wyegzekwowanie od zbierających zużyty sprzęt terminowego przesyłania rzetelnie sporządzonych sprawozdań. Sam GIOŚ uczciwie obnaża luki systemu raportowania i jak co roku broni się, wskazując (zresztą słusznie) na błędnie sformułowane rozporządzenie, będące podstawą tworzenia przedmiotowego dokumentu. Po tylu latach resortowej i społecznej krytyki można dojść do wniosku, że nikt się tym faktem nie przejmuje i prawdopodobnie główny odbiorca raportu wcale jego treści nie czyta, nie interesując się niszą odpadową (ZSEE), której nie dostrzega na tle strategicznych łupków i CO2. Gdyby adresaci z raportem się zapoznali, zrozumieliby, że nie ma w nim podstawowych, zagregowanych danych, dotyczących chociażby wprowadzenia sprzętu elektronicznego dla gospodarstw domowych (od czego liczy się krajowy cel 4 kg per capita) lub łącznej zbiórki dokonanej przez zakłady przetwarzania.

Dyskusja na temat raportu skupia się więc, niestety, nie na treści, tylko na formie oraz brakach. Spróbujmy jednak przeanalizować jeg...