Na szczycie w marcu szefowie państw i rządów Unii uzgodnili zręby europejskiej polityki energetycznej. Zgodnie z nią do 2020 r. udział odnawialnych źródeł energii w ogólnym bilansie zwiększy się do 20 proc.
Komisja Europejska ma jednak trudności z przygotowaniem dyrektywy, która wprowadzi w życie te postanowienia, 20-procentowy udział energii odnawialnej do 2020 r. jest bowiem celem ogólnym, dla całej Unii, a podział tych 20 proc. jest trudnym wyzwaniem. Nie wszystkie państwa przesłały swoje propozycje.
Jednym z państw, które komplikują rachunki Komisji, jest Polska. Jak bowiem przekonuje Ministerstwo Gospodarki, możliwości zwiększenia udziału energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym są ograniczone. Wg pierwszych szacunków, udział źródeł odnawialnych w 2020 r. osiągnie w Polsce najwyżej 9 proc. Najlepiej jest w biopaliwach – dojście do 10-procentowego udziału jest całkiem realne. Ale już w sektorze elektroenergetycznym i w ciepłownictwie w ciągu najbliższych kilku lat uda się osiągnąć tylko 7,5-procentowy udział "zielonych" źródeł w łącznej produkcji energii elektrycznej.
Dlatego KE ma nową propozycję, która nie będzie oparta tylko na fizycznej dostępności wiatru, wody i słońca w danym kraju. Ma ona uwzględniać także potencjał finansowy i technologiczny danego kraju. Jeśli jakiś kraj, ze względu na warunki geograficzne nie ma szans np. na skokowe zwiększenie produkcji elektryczności w swoich farmach wiatrowych, ale inwestorzy dysponują dużym kapitałem (taka jest np. sytuacja Belgii) i są w stanie inwestować w energię odnawialną w innych krajach UE, np. w Polsce, to te inwestycje mają się zaliczać do "narodowego" potencjału.
źródło: Gazeta Wyborcza / cire.pl
Komentarze (0)