Zdecydowana większość, bo ponad 550 firm, działa na rynku gminnych odpadów komunalnych lokalnie – w obrębie jednego regionu gospodarowania odpadami. To ponad 80% ogółu, a prawie połowa z nich to ponadto firmy, które obsługują tylko jedną gminę – samodzielnie bądź jako członek konsorcjum. Choć ilościowo jest ich 40%, to ich łączny udział w rynku wynosi zaledwie ok. 9%. To jest tyle, ile udziału w rynku ma największy gracz, Remondis.
Ponieważ w gronie firm mających największy udział w rynku nie zaobserwowano większych zmian, jeśli chodzi o ich kolejność, to przeanalizowano sytuację w poszczególnych regionach. W 18 przypadkach (wszystkich regionów wg WPGO jest 89) pozycję dominującą w danym regionie mają firmy z ponad 50-procentowym udziałem. Przy czym wartość umów w przypadku konsorcjum rozdzielana była do celów obliczeniowych równo pomiędzy jego uczestników.
Konsorcja działają obecnie w 385 gminach, z których 100 jest członkiem jednego z 33 działających na rynku związków lub porozumień międzygminnych organizujących wspólne przetargi na odbiór odpadów komunalnych i obejmują one wartościowo 27% rynku. Ciekawym przypadkiem jest tu Kraków, którego wszystkie pięć sektorów obsługuje zawiązane specjalnie w tym celu konsorcjum firm: PUK van Gansewinkel Kraków, ASA EKO Polska Zabrze, Małopolskie PGO Kraków oraz Sita Małopolska Kraków.
Jeśli chodzi o konsorcja z udziałem podmiotów zagranicznych, to o ile firma FB Serwis z Warszawy w mariażu z firmą CESPA Barcelona zachowuje niezmieniony stan posiadania, to konsorcjum AVR Sp. z o.o. i AVR S.p.A Roma prawie dwukrotnie zwiększyło swój udział w rynku, zamieniając utracony odbiór z dwóch sektorów miasta Tarnowa na odbiór i zagospodarowanie odpadów w trzech innych gminach woj. małopolskiego.
Klarowna sytuacja
Patrząc z perspektywy przeciętnego mieszkańca naszego kraju, można stwierdzić, że wszyscy raczej przywykli już do nowej rzeczywistości i mimo że duża część deklaruje swoje niezadowolenie z reformy, to wydaje się, że raczej niewielu chciałoby powrotu do poprzedniego systemu. Możliwość legalnego pozbycia się każdej ilości śmieci w ramach tej samej opłaty, a więc wygoda, zdaje się być niekwestionowanym dobrodziejstwem nowego systemu, przesłaniając pewne niedogodności, choćby takie jak konieczność sortowania czy dowozu niektórych śmieci do PSZOK-u. Oczywiście, kwestią pozostaje wysokość opłaty ponoszonej przez mieszkańców, ale to całkowicie inne zagadnienie. Jak zauważa NIK w raporcie z czerwca br., dotyczącym analizy rynku odpadów komunalnych, w wielu gminach wysokość wpływów z tytułu opłaty za gospodarowanie odpadami nie bilansuje kosztów funkcjonowania lokalnego systemu. Nowy system wciąż dociera się w praktyce, zwłaszcza w obszarze cen, ale krajobraz, jaki rysuje się po rewolucji, widziany z perspektywy gminnych przetargów, jest dość wyrazisty i raczej niewiele zmieni się w najbliższym czasie, zwłaszcza jeśli chodzi o grono głównych jego beneficjentów.
Artykuł opublikowany został we wrześniowym wydaniu “Przeglądu Komunalnego”
Komentarze (0)