Niewykluczone, że jeszcze w tym roku rozpocznie się w Białymstoku obowiązkowe czipowanie lub tatuowanie psów. W budżecie miasta zarezerwowano na ten cel 20 tys. zł.
Zgodnie z uchwałą rady miejskiej od tego roku właściciele czworonogów mają nie tylko obowiązek sprzątania po nich i prowadzenia wyłącznie na smyczy. Powinni również zadbać, aby pies był oznakowany.
– Jak takie znakowanie będzie wyglądało, czy będą to chipy, czy też tatuaże – jeszcze nie wiemy. Na razie analizujemy oferty – usłyszeliśmy od Krystyny Rzędzian z Miejskiego Wydziału Ochrony Środowiska.
Magistrat nie ma jeszcze jasności, ile bezpańskich psów wałęsa się po ulicach ani też ile czworonogów trzymanych jest w mieszkaniach. Dlatego rejestr tych zwierząt jest potrzebny.
Dzięki chipom będzie można ustalić, czy błąkający się pies ma właściciela, a jeśli ma, to czy się zgubił, czy też właściciel go porzucił. Niestety tych, którzy zwierzęta wyrzucają z domu, nie brakuje. I coraz częściej nie tylko wywożą do lasu, ale też pozostawiają na smyczy pod sklepem lub lecznicą, licząc, że czworonóg znajdzie opiekuna. W ubiegłym tygodniu takiego przywiązanego psa znaleźli pracownicy jednej z lecznic weterynaryjnych przy ulicy Zwycięstwa.
Zdaniem Jerzego Matysa, kierownika schroniska dla zwierząt, poza ustaleniem, jaką metodą oznakować psy, miasto powinno również pomyśleć o sprzęcie, który pozwoli zebrane informacje odczytać. Korzystaliby z niego np. strażnicy miejscy, którzy podczas patroli na takie zwierzęta się natykają.
W znakowaniu psów Białystok nie będzie pionierem. Od dwóch lat powszechne czipowanie psów obowiązuje w Suwałkach. Po pierwszym roku trwania tej akcji blisko połowa psów została oznakowana. Teraz tym właścicielom, którzy jeszcze tego nie zrobili, grozi mandat.
Źródło: "Gazeta Wyborcza" z 9 marca 2007 r.
Komentarze (0)