Sami sobie wyprodukujemy energię
Hasło „samowystarczalność energetyczna gmin” wśród sceptyków budzi uśmiechy niedowierzania. „To się nie uda”, „Po co?”, „Nie stać nas na to”, „Państwowi monopoliści na to nie pozwolą” – to tylko niektóre z podawanych przez nich argumentów. Argumenty te warto przyjąć i potraktować jako istotne. Ale na szczęście są też istotne kontrargumenty. I miejmy nadzieję, że to one ostatecznie przeważą.
Wokół nas krajobraz zmieniają wiatraki i farmy fotowoltaiczne. Powoli, ale jednak zwiększa się też potencjał ITPOK-ów i biogazowni. – W każdym z tego typu przedsięwzięć tkwi samorządowy udział, taki, nazwałbym przekornie, samorządowy „palec Boży”. W większości tego typu przedsięwzięć gminy i miasta zabezpieczyły swoje interesy. Choć droga jeszcze kręta i pod górkę, to kierunek jest właściwy – mówi Leszek Świętalski, dyrektor Biura Związku Gmin Wiejskich RP.
Dodaje przy tym, że większość polskich gmin podjęła wysiłki na rzecz uzyskania samodzielności energetycznej. – I prędzej czy później przyniosą one efekt. Jeśli nie w postaci pełnej samowystarczalności, to przynajmniej w znacznej części – przewiduje.
Dlaczego samowystarczalność?
Polskie kłopoty z dyktatem cen krajowych monopolistów na rynku energii elektrycznej są tak st...