8 września urządzenie stanęło na ul. Bema, obok pasów prowadzących do Szkoły Podstawowej nr 7. Obowiązuje tam ograniczenie prędkości do 40 km/h. W ciągu niespełna godziny fotoradar "zapikał" kilkadziesiąt razy. Wszyscy Ci kierowcy już wkrótce dostaną do domu pamiątkowe zdjęcie. Niestety wyjątkowo kosztowne: od 100 zł w górę, w zależności od przekroczonej prędkości, maksymalnie 500 zł. I co najmniej 4 punkty karne.
Decyzję o zakupie fotoradaru podjęła na wniosek prezydenta Rada Miasta Torunia. Fotoradar jest produkcji niemieckiej i działa w oparciu o wysyłaną wiązkę laserową. Mierzy prędkości od 25 do 250 km/h. Wraz z oprogramowaniem kosztował 170 tys. zł. Wykonane czarno-białe zdjęcie automatycznie pojawia się w podłączonym do fotoradaru laptopie. Widać wyraźnie model i numer rejestracyjny samochodu. Do obsługi sprzętu potrzebni są dwaj funkcjonariusze w systemie zmianowym. Kolejnych dziesięć osób zajmować się będzie zgraniem, obróbką i dalszymi losami zgromadzonego materiału fotograficznego. Do tej pracy Straż Miejska zatrudniła bezrobotnych niepełnosprawnych, skierowanych przez Powiatowy Urząd Pracy – ich koszty pracy są w połowie refundowane. W sumie na wszystkie wydatki związane z zakupem i obsługą fotoradaru miasto przeznaczyło w budżecie 310 tys. zł.
I choć koszty są spore, już teraz wiadomo, że fotoradar szybko na siebie zarobi. W niedzielę strażnicy testowali urządzenie na Bulwarze Filadelfijskim, gdzie również jest ograniczenie do 40 km/h. W ciągu godziny ponad sto osób przekroczyło tę prędkość o więcej niż 21 km/h.
– Będziemy ustawiać fotoradar w różnych miejscach Torunia i o różnych porach dnia, w zależności od potrzeb. Na pewno w pierwszym rzędzie będą to okolice placówek oświatowych – zapowiada rzecznik Straży Miejskiej w Toruniu Jarosław Paralusz.
Pieniądze z mandatów zasilą budżet miasta.
źródło: torun.pl
Komentarze (0)