W powszechnym obiegu smart city to koncepcja miast rozwijających się z wykorzystaniem technologii informacyjnych i komunikacyjnych w celu poprawy efektywności, jakości życia mieszkańców oraz zarządzania zasobami miejskimi. Brzmi cudownie – jak rozwiązanie wszelkich miejskich bolączek. Tymczasem spójrzmy na pewne wady i wyzwania związane z implementacją koncepcji smart city.

Walka o lepsze jutro jeszcze nigdy nie była tak łatwa, jak w epoce informacyjnej. Rozwiązanie problemu znajdujemy w kieszonkowym urządzeniu podłączonym do światowej sieci. Gdy jesteśmy zmęczeni lub rozkojarzeni, rozwiązanie znajdzie się samo. Zielone światło objawi się nam nie za naciśnięciem „błagalnego przycisku” dla pieszych, ale gdy zrobi się większy korek. Skończy się boksowanie z myślami: zdążę czy nie zdążę, bo odpowiednia aplikacja przeliczy czas dotarcia na miejsce, uwzględniając nie tylko naszą prędkość, ale i warunki drogowe. Uliczne latarnie będą rozświetlać nam drogę w mroku, gdy będziemy się zbliżać do kolejnych słupów, a przygasać, gdy zostawimy je za sobą. Świetlne tablice poinformują nas, dokąd skierować nasz pojazd, byśmy nie trwonili czasu na poszukiwanie miejsca postojowego. Za sam postój zapłacimy aplikacją. Świetlana przyszłość. Nawet jeśli za cały ten komfort zapłacimy przykładowo utratą anonimowości. Ale nie uprzedzajmy faktów, wytacz...