Proces zmian organizacyjnych w sektorze elektroenergetyki ciągle trwa, a wręcz można powiedzieć, że zaczyna się dopiero kształtować. Widać to chociażby po Tauronie (największym sprzedawcy energii w naszym kraju), który z holdingu kapitałowego przekształca się w operacyjny, a jego podstawową działalnością będzie hurtowy handel energią. W PGE także nastąpią zmiany, wstrzymane obecnie konkursem na członków Zarządu. Dlatego Zespół nie tylko stale przygląda się przeobrażeniom, ale również aktywnie współpracuje z ministrem gospodarki, goszczącym na jego spotkaniach. Niewątpliwie korekty są niezbędne, co widać po rosnących cenach energii z jednej strony, a z drugiej po właściwie niewidocznej liberalizacji rynku. Proszę zauważyć – od 1 lipca 2007 r. minęło już 10 miesięcy, a z procedury zmiany sprzedawcy (mimo że ceny rosną) skorzystało tylko 604 klientów z 15 mln gospodarstw domowych.
Czy utworzone w wyniku konsolidacji grupy energetyczne są w stanie zapewnić nam bezpieczeństwo energetyczne?
Taki był jeden z planowanych efektów konsolidacji, która nie była, wg Platformy Obywatelskiej, której jestem członkiem, najlepszym rozwiązaniem. Koszty zmian tego rozwiązania byłyby zbyt duże. Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji, dlatego zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego to główne zadanie, które stawiamy przed skonsolidowanymi grupami i będziemy bacznie obserwować zarówno kierunki działań, jak i ich efekty.
W Polsce niewiele się dzieje w zakresie budowy kolejnych bloków energetycznych, wiele się jednak na ten temat mówi. Ceny energii natomiast już rosną. Czy zatem wiemy, jaka część z tego wzrostu zostanie przeznaczona na nowe inwestycje?
W tym przypadku pozwolę sobie zmienić to zdanie na „niewiele się działo”. Obecnie patrzę na ten problem z większym optymizmem, ponieważ widoczna jest aktywność nowo wybranych zarządów. Byłem obecny na kilku konferencjach, gdzie przedstawiciele poszczególnych grup deklarowali publicznie zamiar przygotowania planów inwestycyjnych, dotyczących właśnie budowy nowych bloków. Aby nie być gołosłownym, powiem, że Tauron zadeklarował podniesienie swoich planów do wysokości 32 mld zł, z czego 10 mld będzie wydane na budowę nowych mocy. Ponadto oddany został niedawno blok w Pątnowie o mocy 460 MW, a w ciągu trzech lat zostaną oddane następne. Mam tu na myśli blok w Łagiszy o mocy 460 MW (przewidziany do odbioru w 2009 r.) czy też oddanie bloku 856 MW w Bełchatowie, co ma nastąpić w 2010 r. Niepokoić może wzrost kosztów, chociażby budowy nowych mocy. Obecnie 1 tys. MW to wydatek rzędu od 4,5 do nawet 5,5 mld zł.
Jakie stanowisko zajmuje Zespół w sprawie Pakietu energetycznego 3 x 20? Czy określone w projekcie cele dla Polski uważa Pan za realne?
Na to pytanie trudno odpowiedzieć, ponieważ dotyczy to szerszej perspektywy. Pakiet 3 x 20 zadeklarowały przede wszystkim Niemcy, aby wnieść coś „politycznie” ważnego w czasie swojej prezydencji. Nie wiem, jak dokładnie przeanalizowano możliwości niemieckiej gospodarki, ale na pewno jest ona bardziej dostosowana niż nasza. Polska na razie zadeklarowała, stosownie do swoich możliwości, osiągnięcie wyznaczonego celu. Proszę pamiętać, że mamy najwyższy wskaźnik wykorzystania węgla (kamiennego i brunatnego) do produkcji energii elektrycznej w Unii Europejskiej, co oznacza ogromną produkcję CO2, a ten Komisja uznała za jedną z głównych przyczyn efektu cieplarnianego. Tym samym wypełnienie tego Pakietu oznaczałoby wyłączenie dużej części naszych elektrowni. Polskiej gospodarki nie stać na tak olbrzymie wydatki.
Jak Pan ocenia projekt dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie promocji wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych? Dokumentowi temu Komisja Europejska nadała wysoką rangę, podkreślając rolę energetyki odnawialnej w europejskiej polityce klimatycznej, energetycznej i ekologicznej.
Trudno oceniać dyrektywy, ponieważ, jak twierdzą prawnicy, z prawem się nie dyskutuje, tylko się je respektuje. Od rozwiązań w niej zawartych nie uciekniemy. Jednak cele w niej wyznaczone są bardzo ambitne. Z danych na styczeń 2008 r. wiadomo, że obecny udział energii z OZE w bilansie energii finalnej UE to ok. 8,5%, czyli w skali Wspólnoty brakuje 11,5%. Stąd projekt zakłada dwa kroki dojścia do celu (wypełnienie 20% w 2020 r.). Pierwszy to dodanie do aktualnego udziału w OZE połowy obecnego udziału (5,7%), a następnie w drugim dochodzenie do kolejnych 5,7%, ale przy skorygowanym współczynniku PKB per capita, aby kraje o niższym dochodzie na mieszkańca mogły mieć niższe cele. Dodatkowo projekt zakłada ważną dla nas sprawę, a mianowicie daje państwom członkowskim prawo zachowania pełnej kontroli w zakresie kształtowania swoich polityk rozwoju energetyki odnawialnej. Istotna jest także sprawa handlu świadectwami pochodzenia pomiędzy poszczególnymi krajami UE, ale tutaj zgadzam się z opinią PIGEO, że niezbędne jest określenie minimalnej wartości wypełnienia przez każde państwo członkowskie celu na bazie fizycznej produkcji zielonej energii, a nie handlu certyfikatami – minimum 75% wartości realizacji celu.
Rozwój OZE to szukanie alternatyw, aby nie eksplorować jedynie złoża węgla. Proszę wziąć pod uwagę, że Niemcy zamrażają swoje pokłady w postaci pól węglowych, trzymanych teraz w rezerwie, a stale rozwijają energetykę wiatrową i nie tylko. Obecnie oczywiście jest to droga energia, ale dzięki badaniom i rozwojowi technologii jej koszty będą z czasem maleć. W Polsce OZE to w dużym stopniu szansa dla energetyki małej i rozproszonej, która już teraz na niej częściowo bazuje. Rozwój OZE to nie tylko dostosowanie się do dyrektyw UE, ale korzyści zarówno dla gospodarki, jak i także swoista edukacja społeczeństwa, budująca świadomość, że musimy dbać o nasze środowisko.
Czy Pana zdaniem budowa elektrowni jądrowej w Polsce przed 2025 r. to dobry pomysł na pokrycie zwiększającego się zużycia energii. A może jednak powinniśmy więcej uwagi przywiązywać do działań na rzecz efektywności energetycznej?
Energetyka jądrowa jest obecnie jednym z najczystszych źródeł wytwarzania energii, ale od tragedii w Czarnobylu stanowi temat trudny społecznie. Moim zdaniem, uczestnictwo polskiej strony we wspólnym projekcie w Ignalinie powinno pomóc przekonać naszych obywateli, że nie jest to złe rozwiązanie i warto pomyśleć o budowie takiej elektrowni w Polsce. Nie przeszkadza to również w angażowaniu się w działania na rzecz efektywności energetycznej, zwłaszcza że co roku o kilka procent zwiększa się zapotrzebowania na energię elektryczną.
Wywiad ukazał się w majowym numerze "Czystej Energii" (5/2008)
Komentarze (0)