Od kilku lat nastąpiła zmiana w naszych zachowaniach kulinarno-wakacyjnych. Jeszcze niedawno rozpalane były ogniska, a zabrani wokół ognia wczasowicze, na długich stalowych szpikulcach, lub drewnianych minilancach piekli w ogniu kiełbaski. Niektóre z nich wpadały w sam środek żaru, inne nieraz się przypalały i pokrywały twardą zwęgloną skorupą. Uczestnicy zabawy z ogniem chłodzili rozpalone od wysokiej temperatury lica, najczęściej piwem.
Ale to już przeszłość. Teraz nastała moda na grillowanie. Małe grille można ustawić nawet na balkonie, na domowym trawniku czy też nad brzegiem jeziora czy rzeczki. Najczęściej są to urządzenia, w których spala się węgiel drzewny. Grille gazowe czy elektryczne to margines.
Rozpoznać grillowanie bardzo łatwo, zapachy piekącego się mięsa rozchodzą się szybko. Trafiają także do sąsiadów nad nami, jeśli robimy przyjęcie na balkonie. Wraz z zapachami rozchodzą się kłęby niebieskiego dymu, niezbyt przyjemne i co gorsza - jak się okazuje - wręcz szkodliwe. Zawierają bowiem kilkaset różnych związków chemicznych, wśród nich całą grupę wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (wwa) na przykład bardzo znany i bardzo rakotwórczy alfa-benzo-piren! Okazuje się, że także pięknie zbrązowiała powierzchnia naszych kiełbasek, czy steków zawiera te same rakotwórcze węglowodory!
Lekarze alarmują: nie należy smażyć w wysokich temperaturach, nie należy spożywać chrupiących, brązowych czy też już sczerniałych, bo zwęglonych a tak sma...