Na przykładzie Ślepiotki
Długo by trzeba dociekać, jaka idea przyświecała pewnym inwestycjom lat siedemdziesiątych, czy osiemdziesiątych. O ile w przypadku projektów przemysłowych, nawet tych chybionych, można sobie wyobrazić, że mieściły się one w jakiejś wizji industrializacji kraju, o tyle ówczesne zamierzenia “proekologiczne” do dziś głośno wołają o pomstę. Żeby nie być gołosłownym posłużę się przykładem z naszego, katowickiego podwórka. Tym przykładem jest potok o wdzięcznej nazwie Ślepiotka.
Ta niewielka rzeczka, będąca dopływem Kłodnicy, przepływa przez południowe dzielnice miasta na zaledwie ośmiokilometrowym odcinku. Jednakże przez malownicze usytuowanie pośród kompleksu parkowo-leśnego Ślepiotka zawsze była ważnym elementem krajobrazowym Katowic i jeszcze w latach pięćdziesiątych dolina potoku należała do ulubionych miejsc spacerowo-rekreacyjnych mieszkańców.
Niestety podnoszący się poziom zanieczyszczeń przemysłowych i komunalnych stopniowo odbierał urok okolicy. Woda straciła pierwotną czystość, a zapachy odstręczały spacerowiczów. Ale pod względem biologicznym Ślepiotka jeszcze w latach siedemdziesiątych nie straciła możliwości samooczyszczających, a w jej nurtach tętniło życie biologiczne. Zatem przywrócenie jej do pierwotnego stanu nie było wówczas zadaniem zbyt skomplikowanym, wystarczyło jedynie zmniejszyć zanieczyszczenia ściekowe i pozostawić resztę siłom natury. Znaleziono jednak lepsze “rozwiązanie” – postanowiono rzeczkę uregulować. Inwestycja polegała na wybetonowaniu dna i brzegów Ślepiotki oraz jej pierwotnego koryta. W efekcie powstał monotonny, płytki ściek o płaskim dnie, pozbawionym jakiegokolwiek życia. Wkrótce zaczął negatywnie wpływać na ekosystem otoczenia, w tym na faunę i florę.
Po kilku latach betonowe płyty zaczęły się wyszczerbiać, a zbocza koryta stopniowo przestawały zabezpieczać przed erozją. Poziom degradacji środowiska wciąż rósł, pozostała tylko jedna zagadka – do dziś właściwie nierozwiązana – czemu ta kosztowna i bezsensowna inwestycja miała służyć?
Słońce zaświeciło nad Ślepiotką dopiero po 1990 roku. Postanowiono przewrócić potokowi dawny jego blask, włączając go w “Program ochrony dolin rzecznych i ich odbudowy”, będący projektem i jednocześnie uchwałą katowickich radnych. Przystąpiono do prac zmierzających ku pełnej renaturyzacji, w które oprócz samorządu włączyły się Główny Instytut Górnictwa oraz Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Docelowym zamierzeniem jest całkowite oczyszczenie wód, przywrócenie w nich życia oraz odtworzenie okolicznej fauny i flory. Dodatkowym atutem przedsięwzięcia będzie urozmaicenie krajobrazowe i przyrodnicze koryta rzeki i utworzenie kompleksu wypoczynkowego ze ścieżkami rowerowymi, trawiastymi placami zabaw i różnymi formami rekreacji wodnej, jak wędkarstwo i kajakarstwo. Na całkowite sfinalizowanie projektu potrzeba jeszcze kilku lat.
A póki co wpisaliśmy datę 6 kwietnia 2001 roku do kalendarium Ślepiotki, jako symboliczny moment zamknięcia wstępnego i rozpoczęcie decydującego etapu renaturyzacji potoku. Razem z wiceprezydentem Wojciechem Gosiewskim, ramię w ramię z katowicką młodzieżą, posadziliśmy na ponad stumetrowym odcinku brzegu 300 krzewów i 800 tak zwanych kołków wierzbowych. Symbolicznie – własnymi rękami musimy odtworzyć to, co niedawno zniszczono. Za dwa lata popłynie tędy czysta woda. Pozostaje tylko refleksja – jak trudno jest odbudować to, co tak łatwo przyszło komuś zniszczyć.
Piotr Uszok, prezydent Katowic, prezes Związku Miast Polskich
Ta niewielka rzeczka, będąca dopływem Kłodnicy, przepływa przez południowe dzielnice miasta na zaledwie ośmiokilometrowym odcinku. Jednakże przez malownicze usytuowanie pośród kompleksu parkowo-leśnego Ślepiotka zawsze była ważnym elementem krajobrazowym Katowic i jeszcze w latach pięćdziesiątych dolina potoku należała do ulubionych miejsc spacerowo-rekreacyjnych mieszkańców.
Niestety podnoszący się poziom zanieczyszczeń przemysłowych i komunalnych stopniowo odbierał urok okolicy. Woda straciła pierwotną czystość, a zapachy odstręczały spacerowiczów. Ale pod względem biologicznym Ślepiotka jeszcze w latach siedemdziesiątych nie straciła możliwości samooczyszczających, a w jej nurtach tętniło życie biologiczne. Zatem przywrócenie jej do pierwotnego stanu nie było wówczas zadaniem zbyt skomplikowanym, wystarczyło jedynie zmniejszyć zanieczyszczenia ściekowe i pozostawić resztę siłom natury. Znaleziono jednak lepsze “rozwiązanie” – postanowiono rzeczkę uregulować. Inwestycja polegała na wybetonowaniu dna i brzegów Ślepiotki oraz jej pierwotnego koryta. W efekcie powstał monotonny, płytki ściek o płaskim dnie, pozbawionym jakiegokolwiek życia. Wkrótce zaczął negatywnie wpływać na ekosystem otoczenia, w tym na faunę i florę.
Po kilku latach betonowe płyty zaczęły się wyszczerbiać, a zbocza koryta stopniowo przestawały zabezpieczać przed erozją. Poziom degradacji środowiska wciąż rósł, pozostała tylko jedna zagadka – do dziś właściwie nierozwiązana – czemu ta kosztowna i bezsensowna inwestycja miała służyć?
Słońce zaświeciło nad Ślepiotką dopiero po 1990 roku. Postanowiono przewrócić potokowi dawny jego blask, włączając go w “Program ochrony dolin rzecznych i ich odbudowy”, będący projektem i jednocześnie uchwałą katowickich radnych. Przystąpiono do prac zmierzających ku pełnej renaturyzacji, w które oprócz samorządu włączyły się Główny Instytut Górnictwa oraz Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Docelowym zamierzeniem jest całkowite oczyszczenie wód, przywrócenie w nich życia oraz odtworzenie okolicznej fauny i flory. Dodatkowym atutem przedsięwzięcia będzie urozmaicenie krajobrazowe i przyrodnicze koryta rzeki i utworzenie kompleksu wypoczynkowego ze ścieżkami rowerowymi, trawiastymi placami zabaw i różnymi formami rekreacji wodnej, jak wędkarstwo i kajakarstwo. Na całkowite sfinalizowanie projektu potrzeba jeszcze kilku lat.
A póki co wpisaliśmy datę 6 kwietnia 2001 roku do kalendarium Ślepiotki, jako symboliczny moment zamknięcia wstępnego i rozpoczęcie decydującego etapu renaturyzacji potoku. Razem z wiceprezydentem Wojciechem Gosiewskim, ramię w ramię z katowicką młodzieżą, posadziliśmy na ponad stumetrowym odcinku brzegu 300 krzewów i 800 tak zwanych kołków wierzbowych. Symbolicznie – własnymi rękami musimy odtworzyć to, co niedawno zniszczono. Za dwa lata popłynie tędy czysta woda. Pozostaje tylko refleksja – jak trudno jest odbudować to, co tak łatwo przyszło komuś zniszczyć.
Piotr Uszok, prezydent Katowic, prezes Związku Miast Polskich