Chyba już dotarło do naszej świadomości, że w Polsce wierzba energetyczna stała się podstawowym elementem w myśleniu o OZE, łatwym zysku i automatyce działania mechanizmów rynkowych. Tymczasem to właśnie te mechanizmy stanowią barierę rozwojową i wielu plantatorów czy producentów pelet wolnemu rynkowi zawdzięcza swoje niepowodzenia.
Każdy przedsiębiorca wie, że przed rozpoczęciem inwestycji należy przeliczyć aktualne ceny produktu (zrębków, pelet czy brykietów) i określić odległość miejsca produkcji od punktu docelowego. Wie też, że ciepłownicy czy elektroenergetycy liczą tylko te koszty, które będą musieli ponieść za wytworzenie 1 kWh energii z surowca i że nawet najbardziej suche pelety nie wytrzymają konkurencji chociażby ze zwyczajnymi odpadami drzewnymi.
Czyż nie jest czystym nonsensem inwestowanie w potężne instalacje do produkcji pelet bez wcześniejszego rozpoznania rynku, przeliczenia opłacalności produkcji i zakontraktowania surowca?
Zarówno rolnicy, jak i producenci pelet powinni wiedzieć, że wierzba energetyczna nie podlega skupowi interwencyjnemu, czyli nie jest na nią wyznaczona minimalna cena. Tak samo jak inne w pełni rynkowe produkty musi być po prostu korzystnie sprzedana.
Tu właśnie będą przydatne związki producentów biomasy, które pozwolą na lepsze negocjacje z potencjalnymi odbiorcami, opłacalne inwestycje czy zatrudnienie profesjonalistów, którzy znajdą zbyt na produkowane towary.
Krajowy rynek zbytu na biomasę jest wciąż jes...