Kto sfinansuje zagospodarowanie odpadów?
W liście do redakcji opublikowanym w „Recyklingu” nr 10/2006 została zamieszczona polemika z tezami postawionymi przeze mnie w artykule „Przerzucanie opłaty produktowej” („Recykling” 9/2006). Aby odnieść się do treści tego listu, należy poruszyć kilka kwestii.
Po pierwsze, w liście tym zostało wskazane, iż moje określenie „zanieczyszczający płaci” dotyczące producentów jest uogólnieniem. Według mnie w sposób neutralny (w potencjalnym sporze producent – konsument) przedstawiłem, iż udzielenie odpowiedzi na pytanie, kto jest zanieczyszczającym, nie jest oczywiste. W tekście tym wskazałem, iż Już w preambule do dyrektywy 2002/96/WE (pkt 12) znajduje się wskazanie, iż odpowiedzialność producenta jest jednym ze środków zachęcających do projektowania oraz produkcji sprzętu elektronicznego i elektrycznego w sposób w pełni uwzględniający oraz umożliwiający jego naprawę, prawdopodobną aktualizację, ponowne użycie, demontaż oraz recykling. Lektura szczegółowych rozwiązań przyjętych w dyrektywie 2002/96/WE prowadzi do wniosku, iż to właśnie producenci powinni ponosić koszty finansowania zbierania, przetwarzania, odzysku i przyjaznego usuwania zużytego sprzętu elektronicznego i elektrycznego (zobacz zwłaszcza art. 8 i 9 dyrektywy). W zamyśle polskiego ustawodawcy zasadę „zanieczyszczający płaci” oraz finansowanie kosztów zagospodarowania odpadów pochodzących z zużytego sprzętu elektronicznego i elektrycznego ma realizować nałożenie opłaty produktowej na wprowadzających sprzęt i organizacje odzysku. Uzupełniając te argumenty, należy wskazać, iż dyrektywa 2002/96/WE podaje legalną definicję „producenta” (art. 3 lit. i).
Reasumując, należy zauważyć, iż to prawodawca europejski zadecydował w sposób autorytarny, jak należy rozumieć „zanieczyszczającego”, albowiem za takiego uznał „producenta” i na niego nałożył większość obowiązków.
Mój artykuł analizuje obecny stan i nie ma wątpliwości, kto jest odpowiedzialny za zanieczyszczenie. Dlatego nie podzielam poglądu, iż prawodawca posługuje się eufemizmem i nie odnosi się precyzyjnie do tej grupy, bo przecież wskazuje podmiot odpowiedzialny – producenta – i definiuje jego pojęcie. Odrębną kwestią jest to, czy jest to rozwiązanie słuszne. Konsumpcja też wiąże się z zanieczyszczeniami.
Opłata produktowa
Kolejne zagadnienie poruszone w liście dotyczy finansowania zbierania i recyklingu wyrobów historycznych. Autor listu sugeruje, iż pomyliłem pojęcie „opłaty produktowej” z kosztem gospodarowania odpadami (nazywa to drobną manipulacją skierowaną na wywołanie dość populistycznego efektu). Dalej twierdzi: (…) chcę podkreślić, że producenci mieli zamiar pokazać widoczną opłatę recyklingową dotyczącą tylko wyrobów historycznych i pokrywającą tylko koszty zbiórki i recyklingu, bez narzuconych zysków własnych, pośredników i detalistów (…).
Abstrahując w tym miejscu od samego pojęcia „opłaty recyklingowej”, należy zauważyć, że Autor listu nie kwestionuje, iż w cenie produktu znajduje się „opłata recyklingowa”.
Zgodnie z art. 25 ust. 1 ustawy o zużytym sprzęcie, wprowadzający sprzęt przeznaczony dla gospodarstw domowych może przekazać sprzedawcom detalicznym i hurtowym informację o kosztach gospodarowania odpadów. Koszty te mogą zostać uwidocznione jako oddzielny element ceny wprowadzonego sprzętu (art. 25 ust. 2). Z przepisami tymi immanentnie jest związany art. 41, zgodnie z którym sprzedawcy tego sprzętu są obowiązani do informowania kupujących o wysokości kosztów gospodarowania odpadów, jeżeli taką informację uzyskali od wprowadzającego sprzęt.
Czymś innym jest jednak „rozbicie” ceny, a czymś innym jej podwyższenie i rozbicie. Jeżeli bowiem wprowadzający sprzęt wraz z wejściem w życie tych przepisów jedynie wskazują konsumentom, iż cena przez nich płacona obejmuje również koszty zagospodarowania odpadów (a nie podnoszą jej), to rzeczywiście nie próbują przerzucić tych kosztów na konsumentów. Jeżeli pokazuje w cenie koszt zagospodarowania odpadów, jednocześnie ją podnosząc, to dyskusja, czy ciężar tych kosztów spadł na konsumenta (częściowo czy w całości – to jest kwestia wtórna), jest dyskusją o faktach oczywistych, od czego pozwolę się uchylić.
Nieuzasadnione pomyłki
Wyjaśnienie, iż opłata produktowa nie powinna być mylona z kosztem zagospodarowania odpadów, wymagałoby dłuższego wywodu. W streszczeniu, opłata produktowa jest daniną publiczną, płaconą wówczas, gdy podmiot zobowiązany nie osiąga określonych poziomów recyklingu ani odzysku. Może on ponieść w sposób bezpośredni koszty związane z zagospodarowaniem odpadów albo uiścić opłatę produktową. Opłata ta jest kosztem uzyskania przychodu, ale tak naprawdę (pomijając zagadnienie natury prawnej) jest dla przedsiębiorcy kosztem związanym z zagospodarowaniem odpadów, w czym wyręczają go inne podmioty, a opłata ma służyć sfinansowaniu temu zadaniu. Jeżeli więc obecnie wprowadzający sprzęt podnoszą ceny (czego notabene nie czynią wszyscy), to przerzucają oni na konsumenta koszt zagospodarowania odpadów.
Pragnę zauważyć, iż rozważania o przerzucaniu opłaty produktowej opierałem na doniesieniach prasowych i dokonałem subsumcji „faktów medialnych” do rozważań modelowych. Czy ceny sprzętu elektrycznego i elektronicznego wzrosły lub wzrosną (na co zdaje się wskazywać również Autor listu), tego nie wiem. Jeżeli jednak tak będzie, to należałoby je traktować w kategoriach przerzucania opłaty produktowej albo przerzucania kosztów zagospodarowania odpadów realizowanych w inny sposób.
Na koniec pragnę zaznaczyć, że za niesprawiedliwy uznaję argument o zamiarze wywołania przeze mnie populistycznego efektu. Nie piszę artykułów dla czyjegokolwiek poklasku ani w imieniu „konsumentów” czy „producentów”. Natomiast zamierzałem w nim przedstawić stan prawny i analizę doniesień prasowych o zamierzonych podwyżkach w kontekście ogólnej teorii przerzucania podatków.
Artykuł mojego autorstwa należałoby więc czytać jednocześnie z doniesieniami o zamiarach podniesienia cen sprzętu elektrycznego i elektronicznego oraz o wskazanych w nich motywach takich planowanych zachowań ich „producentów”.
Bartosz Draniewicz
Kancelaria Adwokacko-Radcowska
B. Draniewicz i W. Peterek, Warszawa
Tytuł i śródtytuły od redakcji
Po pierwsze, w liście tym zostało wskazane, iż moje określenie „zanieczyszczający płaci” dotyczące producentów jest uogólnieniem. Według mnie w sposób neutralny (w potencjalnym sporze producent – konsument) przedstawiłem, iż udzielenie odpowiedzi na pytanie, kto jest zanieczyszczającym, nie jest oczywiste. W tekście tym wskazałem, iż Już w preambule do dyrektywy 2002/96/WE (pkt 12) znajduje się wskazanie, iż odpowiedzialność producenta jest jednym ze środków zachęcających do projektowania oraz produkcji sprzętu elektronicznego i elektrycznego w sposób w pełni uwzględniający oraz umożliwiający jego naprawę, prawdopodobną aktualizację, ponowne użycie, demontaż oraz recykling. Lektura szczegółowych rozwiązań przyjętych w dyrektywie 2002/96/WE prowadzi do wniosku, iż to właśnie producenci powinni ponosić koszty finansowania zbierania, przetwarzania, odzysku i przyjaznego usuwania zużytego sprzętu elektronicznego i elektrycznego (zobacz zwłaszcza art. 8 i 9 dyrektywy). W zamyśle polskiego ustawodawcy zasadę „zanieczyszczający płaci” oraz finansowanie kosztów zagospodarowania odpadów pochodzących z zużytego sprzętu elektronicznego i elektrycznego ma realizować nałożenie opłaty produktowej na wprowadzających sprzęt i organizacje odzysku. Uzupełniając te argumenty, należy wskazać, iż dyrektywa 2002/96/WE podaje legalną definicję „producenta” (art. 3 lit. i).
Reasumując, należy zauważyć, iż to prawodawca europejski zadecydował w sposób autorytarny, jak należy rozumieć „zanieczyszczającego”, albowiem za takiego uznał „producenta” i na niego nałożył większość obowiązków.
Mój artykuł analizuje obecny stan i nie ma wątpliwości, kto jest odpowiedzialny za zanieczyszczenie. Dlatego nie podzielam poglądu, iż prawodawca posługuje się eufemizmem i nie odnosi się precyzyjnie do tej grupy, bo przecież wskazuje podmiot odpowiedzialny – producenta – i definiuje jego pojęcie. Odrębną kwestią jest to, czy jest to rozwiązanie słuszne. Konsumpcja też wiąże się z zanieczyszczeniami.
Opłata produktowa
Kolejne zagadnienie poruszone w liście dotyczy finansowania zbierania i recyklingu wyrobów historycznych. Autor listu sugeruje, iż pomyliłem pojęcie „opłaty produktowej” z kosztem gospodarowania odpadami (nazywa to drobną manipulacją skierowaną na wywołanie dość populistycznego efektu). Dalej twierdzi: (…) chcę podkreślić, że producenci mieli zamiar pokazać widoczną opłatę recyklingową dotyczącą tylko wyrobów historycznych i pokrywającą tylko koszty zbiórki i recyklingu, bez narzuconych zysków własnych, pośredników i detalistów (…).
Abstrahując w tym miejscu od samego pojęcia „opłaty recyklingowej”, należy zauważyć, że Autor listu nie kwestionuje, iż w cenie produktu znajduje się „opłata recyklingowa”.
Zgodnie z art. 25 ust. 1 ustawy o zużytym sprzęcie, wprowadzający sprzęt przeznaczony dla gospodarstw domowych może przekazać sprzedawcom detalicznym i hurtowym informację o kosztach gospodarowania odpadów. Koszty te mogą zostać uwidocznione jako oddzielny element ceny wprowadzonego sprzętu (art. 25 ust. 2). Z przepisami tymi immanentnie jest związany art. 41, zgodnie z którym sprzedawcy tego sprzętu są obowiązani do informowania kupujących o wysokości kosztów gospodarowania odpadów, jeżeli taką informację uzyskali od wprowadzającego sprzęt.
Czymś innym jest jednak „rozbicie” ceny, a czymś innym jej podwyższenie i rozbicie. Jeżeli bowiem wprowadzający sprzęt wraz z wejściem w życie tych przepisów jedynie wskazują konsumentom, iż cena przez nich płacona obejmuje również koszty zagospodarowania odpadów (a nie podnoszą jej), to rzeczywiście nie próbują przerzucić tych kosztów na konsumentów. Jeżeli pokazuje w cenie koszt zagospodarowania odpadów, jednocześnie ją podnosząc, to dyskusja, czy ciężar tych kosztów spadł na konsumenta (częściowo czy w całości – to jest kwestia wtórna), jest dyskusją o faktach oczywistych, od czego pozwolę się uchylić.
Nieuzasadnione pomyłki
Wyjaśnienie, iż opłata produktowa nie powinna być mylona z kosztem zagospodarowania odpadów, wymagałoby dłuższego wywodu. W streszczeniu, opłata produktowa jest daniną publiczną, płaconą wówczas, gdy podmiot zobowiązany nie osiąga określonych poziomów recyklingu ani odzysku. Może on ponieść w sposób bezpośredni koszty związane z zagospodarowaniem odpadów albo uiścić opłatę produktową. Opłata ta jest kosztem uzyskania przychodu, ale tak naprawdę (pomijając zagadnienie natury prawnej) jest dla przedsiębiorcy kosztem związanym z zagospodarowaniem odpadów, w czym wyręczają go inne podmioty, a opłata ma służyć sfinansowaniu temu zadaniu. Jeżeli więc obecnie wprowadzający sprzęt podnoszą ceny (czego notabene nie czynią wszyscy), to przerzucają oni na konsumenta koszt zagospodarowania odpadów.
Pragnę zauważyć, iż rozważania o przerzucaniu opłaty produktowej opierałem na doniesieniach prasowych i dokonałem subsumcji „faktów medialnych” do rozważań modelowych. Czy ceny sprzętu elektrycznego i elektronicznego wzrosły lub wzrosną (na co zdaje się wskazywać również Autor listu), tego nie wiem. Jeżeli jednak tak będzie, to należałoby je traktować w kategoriach przerzucania opłaty produktowej albo przerzucania kosztów zagospodarowania odpadów realizowanych w inny sposób.
Na koniec pragnę zaznaczyć, że za niesprawiedliwy uznaję argument o zamiarze wywołania przeze mnie populistycznego efektu. Nie piszę artykułów dla czyjegokolwiek poklasku ani w imieniu „konsumentów” czy „producentów”. Natomiast zamierzałem w nim przedstawić stan prawny i analizę doniesień prasowych o zamierzonych podwyżkach w kontekście ogólnej teorii przerzucania podatków.
Artykuł mojego autorstwa należałoby więc czytać jednocześnie z doniesieniami o zamiarach podniesienia cen sprzętu elektrycznego i elektronicznego oraz o wskazanych w nich motywach takich planowanych zachowań ich „producentów”.
Bartosz Draniewicz
Kancelaria Adwokacko-Radcowska
B. Draniewicz i W. Peterek, Warszawa
Tytuł i śródtytuły od redakcji