Mimo iż wielka woda już opadła, to w naszej pamięci na długo pozostanie bezmiar tragedii, która dotknęła w tym roku Polskę. Zamiast ukwieconych, wiosennych łąk tuż po ustąpieniu wody ukazał się krajobraz zniszczeń. Nie tylko zalane domostwa, ale i przedsiębiorstwa, w tym huty czy kopalnie jeszcze przez wiele miesięcy będą liczyły straty wyrządzone przez powódź.
 
Ogromny kataklizm, który przetoczył się przez Polskę w maju i czerwcu br., przyniósł niewyobrażalne straty. Według danych opublikowanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, w wyniku żywiołu poszkodowanych zostałoponad 660 gmin z czternastu województw. Obok zniszczonych gospodarstw, pozalewanych ulic, mostów, linii kolejowych i pól znaczną grupę podmiotów, które ucierpiały na tych terenach, stanowiły firmy. W sumie wielka woda zagroziła działalności ponad 1400 przedsiębiorstw.
 
Bohaterska postawa
Za pośrednictwem mediów uważnie śledziliśmy losy huty szkła Pilkington w Sandomierzu. Kierownictwo zakładów, pracownicy, lokalne i regionalne władze, służby straży pożarnej oraz wojsko dniami i nocami ciężko pracowały nad umocnieniem wałów (fot.1). Wysiłek wszystkich układających worki z piaskiem, wokół zagrożonego zalaniem miejsca pracy dla tysięcy osób, jest godny podziwu. Sytuacja była bardzo trudna, ale dzięki wspólnej pracy wszystkich zaangażowanych w działania ratunkowe udało się powstrzymać żywioł. Niestety, wiele z naszych koleżanek i kolegów straciło swoje domy i dobytek całego życia – powiedział Krzysztof Granicki, prezes Pilkington Polska. Firma podjęła decyzję o finansowej pomocy i wsparciu pracowników, którzy ucierpieli w wyniku powodzi – dodał.W efekcie huta nie została zalana, a tym samym kluczowe środki trwałe nie zostały uszkodzone. Niemniej wielka woda znajdująca się w bezpośrednim sąsiedztwie miała wpływ na dostawy energii i spowodowała uszkodzenie dróg dojazdowych do huty, co przełożyło się na zakłócenia w produkcji. Na terenie huty mieści się spółka produkująca szkło płaskie typu float, Pilkington Polska oraz spółka produkująca szyby samochodowe, Pilkington Automotive Poland, z którą współpracuje fabryka Fiat Auto Poland. Mimo iż zakład zlokalizowany jest w leżących ponad 200 km dalej Tychach, to skutki powodzi odczuł bardzo wyraźnie. Przez cztery dni wstrzymano produkcję gdyż zbrakło szyb do montażu w autach – Dziennie produkujemy 2300 samochodów więc z fabryki nie wyjechało 9200 aut – powiedział Bogusław Cieślar, rzecznik Fiat Auto Poland. W związku z tym, że huta w Sandomierzu wciąż broniła się przed żywiołem, można było w tym czasie wykorzystać zapasy szyb samochodowych z niezalanego magazynu, leżącego na jej terenie… i tu zrodził się problem: jak je stamtąd wydostać?
 
Skuteczna recepta
Rozpatrywano różne możliwości. Ostatecznie wynajętym helikopterem udało się przetransportować partię szyb z otoczonej wodą huty na suchy teren, a następnie przeładować je na ciężarówki i przewieźć do zakładu produkcyjnego w Tychach. – Była to operacja trudna i kosztowna, ale dzięki tej akcji straty firmy zostały zminimalizowane. Po czterech dniach produkcja w Tychach ruszyła w normalnym trybie – poinformował B. Cieślar.Zalane czy zniszczone główne drogi komunikacyjne nie tylko utrudniły transport szyb, ale nawet po wznowieniu produkcji w hucie w Sandomierzu spowodowały ograniczenia w świadczeniu pełnych usług zakładu. Tam, gdzie było to możliwe, firma starała się stosować alternatywne sposoby dostaw produktów z innych zakładów Pilkingtona, dzięki czemu utrzymane zostały dostawy szkła do klientów. Huta wygrała z tak dramatyczną sytuacją, ponieważ, stosując dobrze znaną zasadę: „lepiej zapobiegać niż leczyć”, od kilku lat posiada procedury dotyczące zarządzania przeciwpowodziowego. Ich wprowadzenie pozwoliło w czasie tegorocznej powodzi, na szybkie podjęcie działań. W akcji przeciwpowodziowej wykorzystane zostały wcześniej przygotowane worki, ponad 6 tys. ton piasku, łopaty, a także kamizelki ratunkowe. Dodatkowo władze lokalne wsparły zakład sprzętem ciężkim, oferując m.in. amfibie, helikoptery, które przewodziły worki typu big bag ważące 1,5 t, oraz dostarczając folię niezbędną do zabezpieczania nasiąkniętych wałów.
 
Pod nadzorem górniczym
Bardzo poważne skutki powodzi odczuły również zakłady górnicze. Okręgowe urzędy górnicze (OUG) od 18 maja do 11 czerwca br. prowadziły na swoim obszarze całodobowy monitoring sytuacji powodziowej. W tym okresie zalanych lub podtopionych zostało ok. 200 zakładów górniczych funkcjonujących pod nadzorem sześciu okręgowych urzędów górniczych.
 
Okręgowe urzędy górnicze (OUG) od 18 maja do 11 czerwca br. prowadziły na swoim obszarze całodobowy monitoring sytuacji powodziowej. W tym okresie zalanych lub podtopionych zostało ok. 200 zakładów górniczych funkcjonujących pod nadzorem sześciu okręgowych urzędów górniczych.
 
W najtrudniejszych dniach na Podkarpaciu woda wdzierała się do ponad 160 zakładów. – Wydałem polecenie wzmożonego monitoringu sytuacji powodziowej na terenach górniczych, ponieważ musimy być przygotowani do radzenia sobie z zagrożeniami. Zalaniu lub podtopieniu w różnym stopniu uległy odkrywkowe i otworowe zakłady górnicze. W kopalniach węgla kamiennego nie stwierdzono zagrożenia dla wyrobisk podziemnych, ale wystąpiły podtopienia i zalania budynków należących do kopalni – poinformował Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego. Do najpoważniejszego w skutkach zdarzenia powodziowego doszło w woj. podkarpackim (OUG w Krośnie) w kopalni gazu ziemnego Pilzno. W pierwszych dniach czerwca nastąpiło tam osunięcie mas ziemnych i rozszczelnienie gazociągów z trzech odwiertów. Awarie natychmiast usunięto. Bardzo trudna sytuacja występowała również na obszarze nadzorowanym przez OUG w Kielcach w rejonie Sandomierza, gdzie zalanych było 28 kopalni iłów i kruszyw naturalnych. Pod koniec czerwca na terenie wszystkich okręgowych urzędów górniczych sytuacja poprawiała się jednak nadal zagrożone podtopieniem były strefy przyodwiertowe w kopalniach ropy naftowej i gazu ziemnego Górzyca, Kije i Zaniemyśl. Ponadto w tym okresie w 158 odkrywkowych zakładach górniczych występowały utrudnienia w pracy. Aby wspomóc kolegów z zalanych okręgów górniczych, jak i osoby najbardziej poszkodowane przez powódź, pracownicy wielu kopalni czynnie włączyli się w rozmaite akcje. Przykładem tego jest Kopalnia Bełchatów, która przy współpracy z Caritas Archidiecezji Łódzkiej zorganizowała w przedsiębiorstwie zbiórkę darów rzeczowych i pieniędzy. Zgromadzone środki przekazano na odremontowanie szkoły w Sokolnikach (w regionie tarnobrzeskim) oraz na pomoc dla rodzin uczniów tej placówki. Ponadto grupa m.in. strażaków i pracowników działów odwodnienia z Kopalni Bełchatów uczestniczyła w pracach związanych z wypompowywaniem wody na obszarach Baranowa Sandomierskiego oraz Tarnobrzega.
 
Stan gotowości w Hucie Miedzi Głogów
Wzorowo przygotowani na nadejście wielkiej wody byli pracownicy Huty Miedzi Głogów. Kiedy fala powodziowa zbliżała się, trwały wzmożone prace, mające na celu zabezpieczenia mienia huty. Kierownictwo ogłosiło stan pogotowia przeciwpowodziowego, a organizacją prac i monitoringiem zajęły się zakładowe zespoły przeciwpowodziowe. W pierwszej kolejności należąca do huty spółka Energetyka obwałowała obiekt przepompowni wody przemysłowej niezbędnej do funkcjonowania zakładu. Ponadto włączono do pracy dodatkowe pompy, sprawdzono sprawność systemów zasilania i sterowania elektrycznego. Gdyby zaistniała potrzeba wzmacniania ujęć wody przygotowano rezerwy worków z piaskiem. Pomocną dłoń wysunęła spółka KGHM Ecoren, która obiecała udostępnić kruszywo dla huty, gdyby zaistniała potrzeba wypełnienia powstałych wyrw w wałach stawów osadowych. Na wypadek podtopienia torów kolejowych podczas rozmów z PKP uzgodniono trasy dodatkowe w celu zabezpieczenia dostawy koncentratu. Jednostka wojskowa z Głogowa udostępniła na potrzeby akcji przeciwpowodziowej sprzęt wojskowy, a helikopter należący do Zakładu Hydrotechnicznego KGHM został oddany do dyspozycji wojewody dolnośląskiego. Tak skrupulatnie przeprowadzone działania okazały się skuteczne i woda nie przelała się na teren huty.
 
Wstrzymana praca w cementowni
Po nadejściu fali kulminacyjnej, nierówną walkę z żywiołem musiały podjąć dwie z trzech spółek Grupy Górażdże – Górażdże Cement i Górażdże Kruszywa. Wielka woda nie oszczędziła stacji zasilającej taśmociąg transportujący margiel do produkcji klinkieru z Kopalni Folwark do Cementowni Górażdże, położonej w odległości ok. 1,5 km od Odry. Wysoki poziom wody w stacji uniemożliwiał przeprowadzenie prac naprawczych w celu ponownego uruchomienia taśmociągu i wznowienia dostaw surowca. Z uwagi na to, że kończyły się zapasy, a woda obniżała się bardzo powoli, podjęto decyzję o zatrzymaniu na kilka dni pracy pieca do wypału klinkieru. Aby przyspieszyć obniżanie poziomu wody w rozlewisku, służby kryzysowe wykonały kontrolowane przerwanie wału przeciwpowodziowego. Po skutecznie przeprowadzonej akcji podjęto decyzję, że jeszcze w tym roku na miejscu starych urządzeń zasilających taśmociąg, znajdujących się na terenie zalewowym, zostanie wybudowana nowa kontenerowa stacja zasilania. Będzie ona usytuowana na konstrukcji stalowej o 5 m wyższej niż w przypadku obecnych urządzeń. Szacowany koszt inwestycji to 500 tys. zł. Górażdże Cement poniosła straty produkcyjne w wyniku wstrzymania pracy pieców oraz ich ponownego uruchomienia, a także musiała pokryć koszty usuwania szkód. Łączne straty to ok. 9,4 mln zł. Wysoką cenę zapłaciła również spółka Górażdże Kruszywa. Szacowane straty firmy, wynoszące ok. 1 mln zł, związane były z uszkodzeniem taśmociągów i urządzeń elektrycznych, zaplecza socjalnego oraz wstrzymaniem działalności produkcyjno-handlowej na cztery dni w Kopalni Ruda i dwadzieścia cztery dni w Kopalni Kobylice.
 
…a gdyby zabrakło gazu
Poważne straty szacowane na ok. 30 mln zł odnotowała również Karpacka Spółka Gazownictwa. Spośród wszystkich spółek należących do Grupy Kapitałowej PGNiG została ona najbardziej dotknięta tegorocznym kataklizmem. Wielka woda uszkodziła gazociągi i stacje redukcyjno-pomiarowe na terenie zakładów gazowniczych należących do spółki w: Tarnowie, Jaśle, Krakowie, Jarosławiu, Rzeszowie. Najbardziej jednak ucierpiał zakład w Sandomierzu (ok. 5 mln zł strat). Na jego terenie pierwsza fala powodziowa zalała budynki administracyjne i magazyny. Po wodą zniknął m.in. Rejon Dystrybucji Gazu wraz z budynkiem pogotowia gazowego oraz laboratorium gazowym. Podczas drugiej fali woda urwała gazociąg zawieszony nad Popradem, pozbawiając na kilka dni dostępu do gazu ok. 7 tys. użytkowników. Zerwany został także gazociąg relacji Wygoda-Mościce, zawieszony pod mostem kolejowym. Awarię usunięto tego samego dnia. Kolejny gazociąg został uszkodzony na terenie osuwiskowym w miejscowości Tworkowa. Wypływający gaz ziemny dostawał się do stojącego nieopodal domu, który był osuszany po pierwszej fali powodziowej. Ze względu na niebezpieczeństwo wybuchu do akcji ratowniczej zaangażowano jednostki straży pożarnej, które zablokowały przejazd samochodów drogą krajową Brzesko – Nowy Sącz. Natychmiastowa akcja służb pogotowia gazowego umożliwiła zamknięcie gazu na układach zaporowych, co ograniczyło zagrożenie. Szacunkowa ilość wszystkich użytkowników pozbawionych dostaw gazu z powodu powodzi wynosiła ok. 10 tys. Jednak w większości przypadków usterki szybko eliminowano. Najdłuższe czasowe przerwy w dostawach gazu miały miejsce na obszarze działania Górnośląskiej Spółki Gazownictwa (również należącej do Grupy PGNiG) podczas przejścia pierwszej fali powodziowej w maju.
 
Energetyczne zmagania
Powódź w Polsce w maju i czerwcu br. nie wpłynęła w istotny sposób na funkcjonowanie Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, a ograniczenia w dostawach energii elektrycznej do odbiorców były stosunkowo niewielkie i spowodowały je awarie w sieci dystrybucyjnej.
 
Powódź w Polsce w maju i czerwcu br. nie wpłynęła w istotny sposób na funkcjonowanie Krajowego Systemu Elektroenergetycznego, a ograniczenia w dostawach energii elektrycznej do odbiorców były stosunkowo niewielkie i spowodowały je awarie w sieci dystrybucyjnej.
 
Czasowe ubytki mocy odnotowała m.in. elektrownia szczytowo-pompowa Porąbka-Żar, a ograniczenia w dostępności tych źródeł były kompensowane krajową rezerwą. Podczas powodzi PSE Operator na bieżąco monitorował sytuację w systemie i był przygotowany na wszelkie możliwe scenariusze wydarzeń. Na wypadek ewentualnego wyłączenia innych zagrożonych elektrowni (Kozienice, Opole i elektrociepłownia Siekierki), spółka zabezpieczyła możliwość importu energii elektrycznej z krajów sąsiednich, a także przygotowała się do ewentualnego wprowadzenia czasowych ograniczeń w dostawach i poborze energii elektrycznej.
Skutki tegorocznego żywiołu nie ominęły koncernu energetycznego Vattenfall (fot. 2-3). Firma nie poniosła szkód porównywalnych do tych, które spowodowała powódź w 1997 r., jednak awarie w sieciach dystrybucyjnych dotknęły 270 tys. klientów. Największe straty zanotowano na terenie Śląska, gdzie w sieciach dystrybucyjnych zarejestrowano łącznie 903 awarie. Przy usuwaniu skutków klęski pracowało 800 pracowników z firmy Vattenfall oraz 100 osób z innych firm. Przywrócenie zasilania u jednego klienta zajmowało średnio prawie 12 godz. Awarie usuwane były nim jeszcze woda opadła, a pracownicy przemieszczali się przy pomocy pontonów i łodzi, aby dostać się na słupy i dokonać odpowiednich przełączeń. Pracami kierował sztab kryzysowy, który kolejne działania planował na odbywających się codziennie trzech spotkaniach.
 
Chwile grozy przeżyli też pracownicy elektrowni Połaniec, należącej do GDF SUEZ Energia Polska, który jest największym wytwórcą energii w południowo-wschodnim regionie Polski. Przez blisko trzy doby nieustannie trwała walka polegająca na zabezpieczaniu elektrowni zlokalizowanej w pobliżu Wisły. Jak poinformował Grzegorz Górski, prezes Zarządu GDF SUEZ Energia Polska, 300 osób pracowało nad umacnianiem zabezpieczeń przeciwpowodziowych w elektrowni. Ogromną skalę operacji obrazuje również liczba 70 tys. worków z piaskiem potrzebnych do obłożenia obiektu. Zabezpieczenie stanowił też żelbetonowy mur, zbudowany przy wale po powodzi w 1997 r. Wszystkie podjęte działania okazały się w pełni skuteczne i zakład obronił się przed zalaniem.
Bezpośredniego zagrożenia powodziowego nie odnotowała natomiast Grupa Kapitałowa PGE (Polska Grupa Energetyczna), która jest jednym z największych producentów i dostawców energii elektrycznej w Polsce. W kilku przypadkach nastąpiło zalanie stacji transformatorowych: na terenie obsługiwanym przez PGE Dystrybucja Rzeszów, PGE Dystrybucja LUBZEL (Lublin) oraz PGE ZEORK Dystrybucja (Skarżysko-Kamienna). W związku z tym w niektórych miejscowościach wystąpiły ograniczenia w dostawach prądu.
Powodzie i lokalne podtopienia nie stanowiły także większego zagrożenia dla działalności Grupy Tauron. Konieczne było jedynie czasowe wyłączanie kilku elektrowni wodnych, ale nie wpłynęło to jednak na bilans energii produkowanej w całej Grupie. Większe utrudnienia wystąpiły w spółkach zajmujących się dystrybucją energii. 20 maja pozbawionych zasilania było 25 tys. klientów, w tym 5 tys. z terenu Enionu, oraz 20 tys. z terenu EnergiiPro. Szkody spowodowane ulewnymi deszczami nie wpłynęły na kondycję finansową Grupy. Pracownicy spółek Grupy Tauron praktycznie od początku powodzi zaangażowali się w niesienie pomocy powodzianom. Zaoferowano możliwość skorzystania ze specjalistycznego sprzętu, podnośników, samochodów ciężarowych oraz agregatów prądotwórczych. Zorganizowano też pomoc rzeczową dla mieszkańców, dzięki której do powodzian trafiły transporty z kocami, wodą, żywnością. Ponadto realizowano pomoc finansową dla najbardziej poszkodowanych.
 
Skutki odczują wszyscy
Powódź, która szczególnie dotknęła południowej części Polski, nie ominęła budowanego odcinka autostrady A1, realizowanego przez producenta i eksportera wyrobów stalowych Polimex-Mostostal (fot. 4). Jak tylko stało się oczywiste, że dojdzie do zalania tego terenu, podjęto natychmiastowe działania mające na celu usunięcie z zagrożonych stref ludzi, maszyn, urządzeń i dokumentacji. Niektórych maszyn i urządzeń, które nie są mobilne, nie udało się, niestety, zabezpieczyć i w konsekwencji znalazły się one pod wodą. Woda zmyła także kontenery zaplecza budów. Zalaniu i częściowemu zniszczeniu uległy już wykonane przez firmę fragmenty autostrady, takie jak m.in. skarpy, koryta dróg, warstwy podbudowy, nawierzchnia, kanalizacja deszczowa.

Wiosenna powódź odbije się również na branży chemicznej. Wiele firm produkujących nawozy z pewnością odczuje zmniejszone zainteresowanie swoimi produktami. Szczególnie będzie to widoczne na południu Polski, gdzie albo wiele pól zostało zalanych, albo nie będą się one nadawać do użytku z uwagi na wyjątkowo obfite opady deszczu. Jedną z takich firm są Azoty Tarnów. Same zakłady, zlokalizowane w widłach dwóch rzek: Dunajca i Białej, nie zostały dotknięte powodzią. Woda nie zbliżyła się na niebezpieczną dla przedsiębiorstwa odległość, pozostając w korytach rzek. Pomimo powodzi, w Azotach Tarnów panuje optymizm. – Z pewnością w krótszym okresie Azoty Tarnów odczują zmniejszone zainteresowanie nawozami, ale w dłuższej perspektywie oczekujemy poprawy sytuacji. Swoje produkty nawozowe sprzedajemy na coraz większą skalę na terenach zachodniej i północnej Polski, gdzie gospodarstwa rolne mniej ucierpiały, a plony zapowiadają się wysokie. Dotyczy to zwłaszcza nawozów mineralnych, produkowanych w Tarnowie w nowo uruchomionej instalacji granulacji mechanicznej –mówi Robert Lichwała, rzecznik prasowy. Tereny te posiadają dominującą rolę w krajowej produkcji rolnej i są tam rozlokowane największe gospodarstwa.
Godnym uwagi jest fakt, iż w trakcie wiosennych zmagań z falą kulminacyjną pracownicy firmy bardzo zaangażowali się we wsparcie akcji przeciwpowodziowej w regionie Tarnowa. Dotyczy to zwłaszcza zakładowej straży pożarnej, która uczestniczyła w odpompowywaniu wody na zagrożonych terenach. Z Azotów Tarnów pożyczono także na potrzeby akcji przeciwpowodziowej 130-tonowy dźwig oraz worki typu big-bag do wzmocnienia mostu na rzece Biała. Firma udostępniła również łódź do przeprowadzenia akcji ewakuacyjnej w pobliskim Tuchowie.
 
Pomoc dla poszkodowanych firm
Wraz ze stabilizującą się sytuacją powodziową i szacowaniem strat rozpoczęły się przygotowania, mające na celu sporządzenie pakietu pomocowego dla przedsiębiorców poszkodowanych w wyniku tegorocznego żywiołu. W tym celu sejm przyjął projektowaną przez rząd ustawę (weszła w życie 9 lipca br.), która określaszczególne rozwiązania związane z usuwaniem skutków powodzi z maja i czerwca br. W ustawie znalazł się m.in. przepis o pomocy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP) dla przedsiębiorców poszkodowanych przez powódź.Umożliwia on uzyskanie przez właściciela firmy nieoprocentowanej pożyczki na wypłatę wynagrodzeń pracownikom, którzy m.in. nie mogli świadczyć pracy w związku z powodzią czy wykonywali pracę polegającą na ochronie zakładu przed zalaniem albo byli zaangażowani w usuwanie skutków żywiołu. Przedsiębiorcy, którzy ponieśli straty w wyniku tegorocznej powodzi i zanotowali spadek sprzedaży o co najmniej 15%, będą mogli korzystać z pomocy przewidzianej w Ustawie z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców.
 
Przedsiębiorcy, którzy ponieśli straty w wyniku tegorocznej powodzi i zanotowali spadek sprzedaży o co najmniej 15% będą mogli korzystać z pomocy przewidzianej w Ustawie z 1 lipca 2009 r. o łagodzeniu skutków kryzysu ekonomicznego dla pracowników i przedsiębiorców.
 
Wsparcie to polega na pokryciu części kosztów wynagrodzeń pracowniczych za czas przestoju, zrekompensowanie obniżenia wymiaru czasu pracy i opłacenie składek na ubezpieczenie społeczne pracowników należne od pracodawcy. Ponadto średnie i duże firmy poszkodowane przez powódź będą mogły uzyskać wsparcie ze środków Agencji Rozwoju Przemysłu na zasadach komercyjnych, zgodnie z przygotowaną przez ministra gospodarki i przyjętą przez rząd 15 czerwca br. nowelizacją dokumentu „Wspieranie przez ARP inicjatyw pobudzających polską gospodarkę”.
Zbliża się już jesień, a w Polsce wciąż trwają działania związane z usuwaniem skutków powodzi. Odbudowywane są wały, infrastruktura komunikacyjna, budynki, a rząd zapewnia nas o uruchomieniu coraz to nowych środków na pomoc dla powodzian, w tym również dla przedsiębiorców. Ostatnie letnie chwile skłaniają też do refleksji i dyskusji o tym, co można zrobić w przyszłości, by zapobiec skutkom żywiołu. Szkoda tylko, że nie wyciągnięto wniosków z tragedii w 1997 r., a zabezpieczenia przeciwpowodziowe interesują nas najbardziej wtedy, gdy szalejący żywioł obnaża ich niedostatki.
 
Barbara Krawczyk
 
Opracowano na podstawie materiałów nadesłanych do redakcji