Jak to się robi na Spitsbergenie?
Ledwie 1000 km dzieli od bieguna północnego owiany lodowatymi wichrami archipelag Svalbard, którego największą i najbardziej u nas znaną wyspą jest Spitsbergen. Wyjazd na te wyspy to jakby powrót do krajobrazów przeszłości – do schyłku epoki lodowcowej w Norwegii. Lodowce schodzą tu z gór wprost do morza, a na spękanych krach pokrywających brzegi oceanu białe niedźwiedzie polują na foki.
Od czasu odkrycia w 1596 r. przez holenderskiego żeglarza Willema Barentsa, który górzystym wyspom nadał nazwę Spitsbergen (spiczaste góry), archipelag był terenem spornym wielu krajów konkurujących o bogate łowiska, rejony polowań i o odkryte na początku XX w. złoża węgla. Dopiero w 1920 r. spory te zakończyło podpisanie tzw. traktatu svalbardzkiego, przyznającego zwierzchnictwo nad archipelagiem Norwegii. Pozostałymi sygnatariuszami zostało w sumie 40 państw, w tym Polska. Svalbard jest więc częścią Królestwa Norwegii, a polska działalność na wyspach to przede wszystkim badania naukowe. Znana jest nie tylko polska stacja badawcza w Hornsund, gdzie latem pracuje nawet kilkadziesiąt osób, ale także bazy naukowe kilku polskich uniwersytetów. Ponadto wiele miejsc na wyspie nosi imiona polskich naukowców – polarników, np. Góra Arctowskiego (Arctowskifjellet) czy lodowiec Dobrowolskiego. Władzę na wyspach sprawuje guberna...