Gospodarka wodna winna opierać się głównie na podstawach przyrodniczych, a nie na wizjach niekompetentnych polityków. Od lat rozwijana jest i skutecznie pielęgnowana utopijna technokratyczna wizja ochrony przeciwpowodziowej, zakładająca, że istnieje możliwość eliminacji zagrożeń wyłącznie poprzez środki techniczne. Mimo ogromnych nakładów przeznaczanych na ten cel rezultaty tych działań są niewielkie, a na wielu terenach żadne.
Regulacja rzek, budowa zbiorników zaporowych i obwałowań są działaniami zawodnymi. Nie tylko bowiem nie zapewniają pełnego bezpieczeństwa, ale wręcz mogą pogłębiać straty. Straty powodziowe ostatnich lat powstały na wyraźne życzenie człowieka. Starano się nawet, aby one powstały. I to niezwykle skutecznie.
Na szereg utrzymujących się od lat nieprawidłowości w zakresie gospodarki wodnej, a szczególnie ochrony przeciwpowodziowej, zwrócono uwagę w czerwcu 2010 r. w sygnowanym przez 59 stowarzyszeń i 42 naukowców otwartym „Stanowisku naukowców i organizacji społecznych Co dalej po powodzi?”, zainicjowanym przez Radosława Gawlika, prezesa Stowarzyszenia Ekologicznego Eko-Unia i skierowanym do prof. Andrzeja Kraszewskiego, ministra środowiska.
Złudne poczucie bezpieczeństwa
„Stanowisko…” podkreśla, że wbrew powszechnej opinii regulacja rzek, budowa obwało...