Zawrzało. Zjawiska tego nie należy jednak wiązać z nadejściem wiosny, ale ze sprzeciwem Polski wobec bardziej ambitnych planów redukcji emisji dwutlenku węgla. Podczas marcowego posiedzenia Rady ds. Środowiska dyskutowano na temat koncepcji tzw. kroków milowych, która zakłada zmniejszenie emisji CO2 o 40% do 2030 r., 60% do 2040 r. i o 80% w 2060 r. w porównaniu z poziomem z 1990 r. Polska nie zgodziła się na te propozycje. Dlaczego? Jak zapewnił minister środowiska – Marcin Korolec, z którym wywiad zamieszczamy w bieżącym wydaniu, na zaczęcie prac nad instrumentem prawnym, regulującym politykę klimatyczną po 2020 r., jest zdecydowanie za wcześnie. Nie rozpoczęły się jeszcze światowe negocjacje w sprawie zmian klimatu, a pakiet energetyczno-klimatyczny ma wejść w życie dopiero na początku przyszłego roku. Minister podkreślił też, że Polska nie kwestionuje polityki klimatycznej, jednak narzędzia jej realizacji powinny być dostosowane do wszystkich państw członkowskich. Głos w sprawie zabrała też unijna komisarz ds. klimatu – Connie Hedegaard, która, mimo sprzeciwu Polski, zapowiedziała dalsze prace na rzecz tzw. kroków milowych. Stwierdziła, że jedno państwo nie może blokować 26 krajów i powstrzymać Unii przed przejściem na gospodarkę niskoemisyjną. Ponadto zapowiedziała, że Komisja Europejska ma szereg propozycji unijnej legislacji, które są opracowywane w oparciu o rygorystyczne ograniczenia wielkości emisji dwutlenku węgla w całej Unii Europejskiej. Jedną z nich jest dyrektywa o efektywności energetycznej, która najprawdopodobniej zostanie przyjęta już za kilka miesięcy. Chwilę po naszym sprzeciwie wobec propozycji Komisji Europejskiej Parlament Europejski przyjął też rezolucję w sprawie planu działania, prowadzącego do przejścia na konkurencyjną gospodarkę niskoemisyjną do 2050 r., w której poparł tzw. kroki milowe, przygotowane przez Komisję Europejską. Ponadto wezwał Komisję do ustalenia pośrednich celów redukcji emisji gazów cieplarnianych na lata 2030 i 2040, w tym konkretnych celów sektorowych, wraz z ambitnym harmonogramem. Oznacza to, że instytucje unijne w ogóle nie biorą pod uwagę polskiego zdania i forsują kolejne zaostrzanie przepisów emisyjnych.

Nadzieję, na ostudzenie zapału Unii Europejskiej w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla daje fakt, że za chwilę kończy się duńska prezydencja w Radzie UE, a powszechnie wiadomo, że w polityce wewnętrznej Danii ochrona środowiska zajmuje szczególne miejsce. Po Danii prezydencję obejmą państwa, dla których ustalenie bardziej ambitnych celów redukcyjnych nie będzie priorytetem.
 

Małgorzata Masłowska-Bandosz