Od redaktora
W momencie, gdy piszę te słowa, zbliża się długi weekend majowy. W tym roku wiele osób zastanawia się już nie tylko nad tym, gdzie się wybrać, ale przede wszystkim czym. Ceny paliw na stacjach benzynowych potrafią zniechęcić nawet najbardziej zagorzałych fanów motoryzacji, a koszt biletów lotniczych (większe z uwagi na objęcie lotnictwa systemem EU ETS) nie zachęcają do zagranicznych wojaży.
Nadzieję na zmianę tej sytuacji jeszcze nie tak dawno budził gaz łupkowy, zwłaszcza po publikacji raportu przez amerykańską Agencję Informacji ds. Energii. Wynikało z niego, że na terytorium Polski występują ogromne zasoby tego surowca (5,3 bln m3), co wywołało ogromną radość i nadzieję na uniezależnienie się od importu gazu, a nawet na jego eksport do innych krajów. Rok po wielkiej euforii przyszedł czas na zimny prysznic, ponieważ okazało się, że marzenia o wielkim, gazowym eldorado w Polsce mogą spalić na panewce. Swój raport na temat zasobów gazu łupkowego opublikował bowiem Państwowy Instytut Geologiczny. Z jego wyliczeń wynika, że ilość tego surowca, jaką będzie można wydobyć z polskich złóż, oscyluje wokół 345-768 mld m3. Różnica między tym, co wyliczyli Amerykanie a danymi opublikowanymi przez PIG jest wyraźna, dlatego nie dziwi fakt, że nowe prognozy ostudziły początkowy entuzjazm. Z czego wynikają takie rozbieżności?– Różnice to efekt m.in.odmiennych metod szacowania. W naszych obliczeniach, zgodnych z metodologią amerykańskiej służby geologicznej (USGS), zastosowaliśmy parametr maksymalnego wydobycia gazu z określonego złoża już eksploatowanego w USA (tzw. analogu polskiego obszaru złożowego), czego EIA nie rozważała – powiedział w wywiadzie udzielonym do bieżącego wydania prof. Jerzy Nawrocki, dyrektor PIG. Ponadto odniósł się do zagrożeń, które może powodować wydobycie gazu łupkowego oraz zwrócił uwagę na konieczność prowadzenia skutecznego dialogu ze społeczeństwem, a także edukacji w zakresie gazu łupkowego już od najmłodszych lat.
Niestety, pierwsze doniesienia medialne o sukcesach wierceń często były poprzedzone informacjami o sprzeciwach lokalnej społeczności, niegodzącej się na odwierty czy badania sejsmiczne. Problemy takie zostały odnotowane zarówno na Pomorzu, jak i na Lubelszczyźnie. Nie może to jednak dziwić, jeśli przeanalizujemy sposób, w jaki często okolicznym mieszkańcom były komunikowane planowane inwestycje. Obawy związane z eksploatacją gazu łupkowego dodatkowo pogłębił film Josha Foxa pt. „Gasland”, który szybko rozpowszechniono. Symbolem zagrożeń, związanych z gazem łupkowym, stała się ujęta w filmie „płonąca” woda z kranu. Czy to przejaskrawienie faktów? Owszem, tylko że film trwa jedynie ok. 100 min, a czas, który obecnie trzeba poświęcić na wyjaśnianie mitów związanych z eksploatacją tego surowca, jest niewspółmiernie dłuższy.
Małgorzata Masłowska-Bandosz