Corocznie z okazji Europejskiego Dnia Bez Samochodu i wiosennych promocji roweru jesteśmy świadkami – skądinąd słusznych – prób przekonania społeczeństwa do jednośladów. Jedną z nich jest pokazanie, jak szybki jest rower w warunkach miejskich. Zwykle wygląda to tak, że trzy osoby wsiadają do różnych środków transportu: tramwaju (autobusu), samochodu i na rower i podróżują przez miasto na tej samej trasie.
Taki wyścig odbył się m.in. we Wrocławiu w maju 2010 r. Do wyznaczonego celu rowerzyści dotarli około siedem minut przed samochodem, który – co prawda – „zameldował się” na mecie, ale musiał jeszcze wyruszyć na poszukiwania miejsca do zaparkowania. Pasażer tramwaju dojechał jako ostatni. W podobnych wyścigach w innych polskich miastach także wygrywali rowerzyści.
Zawsze szybciej
Takie eksperymenty – choć nie mają żadnego waloru naukowego – jednak mówią prawdę o rzeczywistości transportu w miastach. Rower bowiem jest w każdym mieście konkurencyjny wobec samochodu w sensie czasu podróży, z czego mało kto zdaje sobie sprawę.
W amerykańskim Bostonie z powodu korków w 70% przypadków jazda rowerem jest szybsza niż samochodem. W Atlancie cele położone w odległości 3-5 km można prędzej osiągnąć jednośladem. W Kopenhadze 34% ankietowanych cyklistów uzasadnia wyb&oa...