W kuluarach Kongresu Recyklingu usłyszałem ciekawą rozmowę byłych i obecnych prominentnych działaczy, która dobitnie potwierdziła, że nie należy oczekiwać żadnych działań merytorycznych na polu recyklingu, płynących ze strony administracji rządowej.

Tym bardziej, że od ponad roku nieobsadzone jest stanowisko dyrektora Departamentu Gospodarki Odpadami.

Jeżeli nie przemysł ani nie administracja, to kto ma szansę zmieniać rzeczywistość? Może organizacje biznesowe, działające na tym polu? Tu, niestety, także nie zanosi się na zmiany, choć sytuacja jest nienajlepsza. Jakoś nie widać zbyt dużej aktywności tych organizacji w ostatnim czasie. Może sześcioletnie dyskusje nad projektem jednej tylko ustawy (o opakowaniach) zmęczyły zawodników? Nie umiem postawić tu opartej na faktach diagnozy. Może zrobią to inni, lepiej zorientowani w zagadnieniu.

A co z rejestrem?

Usłyszałem niedawno, że propozycja „clearing house”, zawarta w ustawie o odpadach, to jest to, na co wszyscy czekali. Tylko że to, co zapisano w tej ustawie, to żaden „clearing house”, a prosty rejestr podmiotów uczestniczących w procesie odzysku. I nic ponadto. Jedyne dane, jakie będą w nim osiągalne, to dane o podmiotach oraz zbiorcze informacje o masach zebranych i poddanych odzyskowi (w tym recyklingowi), gromadzone i publikowane raz na rok. Czemu taki system miałby służyć? Na pewno nie jakimkolwi...