Zbliżają się wybory samorządowe 2024. I co oczywiste, zarówno samorząd, jak i podległe mu zakłady wodociągowe będą się chcieli wykazać przed mieszkańcami tanią i postępową gospodarką wodociągową. I wszystko byłoby w porządku, gdyby takim i podobnym przyszłym stwierdzeniom towarzyszyły jakieś poważniejsze podstawy merytoryczne. Jednak na razie na ogół nie ma się czym chwalić.

Jak dotąd Polscy odbiorcy wody płacą – i płacić będą nadal – zawyżone o kilkadziesiąt procent rachunki za wodę. Wiele wskazuje też na to, że postawa prawie wszystkich krajowych instytucji w tej sprawie nie jest neutralna. Skąd więc biorą się straty, o których tu mowa? Warto to wyjaśnić, szczególnie że w szerszej skali sięgają one kilku milionów złotych na dobę. Można też zastanowić się nad tym, dlaczego nikt nie słucha argumentów zakładów wodociągowo-kanalizacyjnych, które już teraz, w obecnej sytuacji, próbują wyjść naprzeciw potrzebom odbiorców wody. 

Kto tak skutecznie hamuje ich pozytywne inicjatywy? I na kogo ostatecznie zostanie zrzucona wina za ten stan rzeczy? Czy taką postawę zrozumieją i wybaczą odbiorcy wody?

Ogród i meritum sprawy

Najlepszą metaforą obrazującą źródło przedstawianego tu problemu są ogród i warzywa. Dla uzysk...