Odpady nie są odbierane z domów i mieszkań od kilku tygodni. Ulice są zaśmiecone, a w powietrzu unosi się nieznośny fetor. W workach na śmieci wylęgają się larwy.
– To największa katastrofa związana z odpadami, jaką widziało to miasto – powiedziała radna Birmingham Victoria Quinn.
Powodem tak olbrzymich zaniedbań w wywozie odpadów jest strajk pracowników odbierających śmieci. To reakcja na plany rady miasta, która w czerwcu zapowiedziała, że zwolni ok. 120 osób pracujących w miejskim zakładzie odpadowym.
Pracownicy protestują, skracając dzień roboczy o jedną lub dwie godziny. To jednak wystarczyło, aby Birmingham całkowicie pogrążyło się w śmieciach. Odpadowcy grożą, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia z władzami miasta, dziennie będą pracować jeszcze krócej. Strajk może potrwać nawet do września.
Rada miasta argumentuje, że restrukturyzacja może przynieść Birmingham nawet 5 mln funtów oszczędności rocznie. A zaciskanie pasa jest nieuniknione, bo brytyjski rząd ostatnio drastycznie ograniczył budżet miasta.
W ostatnich dniach śmieciowa sytuacja w Birmingham miała ulec poprawie – na ulicach pojawiły się dodatkowe pojazdy odbierające odpady. Okazało się jednak, że zarówno odpady zmieszane, jak i te posegregowane lądowały w tych samych śmieciarkach. Następnie były wywożone do spalarni i tam unieszkodliwiane. Żadne z nich nie zostały poddane recyklingowi.
Komentarze (0)