Ta dramatyczna historia wydarzyła się w niedzielne popołudnie w samym centrum Radomia przy ul. Żeromskiego. 3,5-letni chłopczyk szedł z rodzicami po deptaku. Gdy maluch wszedł na trawnik przed urzędem, gdzie kiedyś była fontanna, nagle obróciła się pod nim metalowa pokrywa od studzienki, a dziecko wpadło do środka.
Oficer dyżurny radomskiej Policji, który odebrał dramatyczny telefon z prośbą o pomoc, natychmiast wysłał na miejsce policjantów z radomskiego pododdziału prewencji oraz wywiadowców ze służby patrolowej. Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce w kilkadziesiąt sekund od wezwania, ujrzeli kilkumetrową wąską dziurę w ziemi i leżącego na jej dnie chłopczyka. Dziecko płakało, a z głowy ciekła mu krew. Ze ścian studzienki wystawały metalowe pręty. Policjanci na miejsce wezwali pogotowie ratunkowe oraz straż pożarną a sami nie zwlekając ani chwili podjęli akcję ratunkową. Zdjęli pasy służbowe, dopięli je do pasa jednego z policjantów i opuścili funkcjonariusza do kanału. Policjant wziął dziecko i razem z nim został wyciągnięty na powierzchnię. Tam funkcjonariusze udzielili zranionemu w głowę i nogę dziecku pierwszej pomocy. W trakcie tej akcji policjant, który wyciągał chłopczyka zranił się w lewą rękę o jeden z wystających metalowych prętów.
Wezwane na miejsce pogotowie przewiozło 3,5-latka do szpitala, skąd po opatrzeniu został zwolniony do domu. Do szpitala trafił też ranny w rękę policjant. Założono mu kilka szwów. Studzienka została zabezpieczona betonowym włazem.
źródło: policja.pl
Komentarze (0)