Wszystko zaczęło się 30 kwietnia. Wieczorem strażnicy leśni z Nadleśnictwa Oleśnica wraz z policjantami z Dobroszyc zatrzymali busa. Podejrzewali, że służy on do kradzieży dębów z okolicznych lasów.
Nie mylili się. Autem trzech dwudziestokilkulatków przewoziło dębowy kloc długości 2,5 metra i średnicy prawie metra. Mężczyźni nie chcieli się wylegitymować. Nie przyznawali się też do kradzieży. Wszyscy trzej trafili do komendy w Oleśnicy. Dopiero tam, po przesłuchaniu, jeden z zatrzymanych przyznał się do kradzieży 30 dębów, a drugi – dziesięciu. Wartość wyciętych drzew policjanci oszacowali wstępnie na 150 tys. zł.
Okazało się, że mężczyźni są członkami większej grupy przestępczej. Wkrótce zatrzymane zostały kolejne dwie osoby: 22- i 58-latek, a później jeszcze jedna. Wszyscy podejrzani są o współudział w kradzieży 30 drzew.
Wycięte przez mężczyzn dęby miały nawet 300 lat i pnie dochodzące do 1,3 metra grubości. Policjanci nie wykluczają kolejnych zatrzymań w tej sprawie.
Rozbicie grupy nie byłoby możliwe, gdyby nie współpraca strażników leśnych z wrocławskich nadleśnictw z miejscowymi policjantami. Swoje doświadczenia przekazali już regionalnym dyrekcjom Lasów Państwowych w Poznaniu i Katowicach, na których terenie miały miejsce podobne kradzieże.
Kradzieże drewna generują największe straty, jakie ponoszą Lasy Państwowe z tytułu szkodnictwa leśnego. W ubiegłym roku złodzieje ukradli 20,6 tys. m sześc. drewna wartego ponad 3,2 mln zł. Są przy tym coraz bardziej bezczelni. Złodzieje zatrzymani pod koniec ubiegłego roku przez strażników z Nowych Ramuk udawali robotników pracujących dla zakładu usług leśnych.
źródło: lasy.gov.pl
Komentarze (0)