Debatę branży odpadowej we współpracy z Forum Gospodarki Odpadami (Krajowa Izba Gospodarki Odpadami, Polska Izba Gospodarki Odpadami, Rada RIPOK, Krajowa Izba Gospodarcza, Związek Gmin Wiejskich RP, Związek Miast Polskich) zorganizowała redakcja miesięcznika “Przegląd Komunalny”.
Od Nowego Roku wiele samorządów podwyższyło opłaty za odbiór odpadów komunalnych. Kolejne zapowiadają podwyżki. Przyczyną są rosnące koszty gospodarki odpadami. W Warszawie spotkali się przedstawiciele branży odpadowej zrzeszeni w Forum Gospodarki Odpadami. Przedstawili diagnozę problemu i możliwe rozwiązania, które mogą pomóc w obniżce kosztów.
Przyczynami podwyżek są m.in. rosnące koszty pracy czy brak rynku zbytu dla odpadów wysegregowanych, do których trzeba teraz dopłacać, zamiast na nich zarabiać. Problem z zagospodarowaniem opadów wzrósł po zamknięciu rynku chińskiego. Znaczące koszty przyniosło branży odpadowej wprowadzenie przepisów kontrolnych związanych z ubiegłoroczną falą pożarów na składowiskach i w miejscach składowania odpadów.
Jak zmniejszyć koszty gospodarki odpadami?
Zdaniem branży rozwiązaniem, które zatrzymałoby obecne i przyszłe podwyżki, jest wprowadzenie przepisów o rozszerzonej odpowiedzialności producenta, które przeniosłyby część kosztów na producentów, a szczególnie producentów opakowań.
Z diagnozą stanu sytuacji na rynku gospodarki odpadowej zapoznał się Henryk Kowalczyk, minister środowiska. Jego zdaniem przyczyny są inne niż te wskazane przez branżę. Minister wskazuje m.in. na bierną postawę samorządów, które w okresie przedwyborczym nie decydują się na podwyżki opłat dla mieszkańców, bo boją się pogorszenia wyniku wyborczego.
Drugą przyczyną, którą wskazał minister, są rosnące ceny w RIPOK-ach (regionalnych instalacjach przetwarzania odpadów komunalnych). Jego zdaniem RIPOK-i prowadzą czasami praktyki monopolistyczne, gdyż są jedynymi odbiorcami odpadów na danym terenie.
Monitoring nie będzie drogi, mówi minister
Według Henryka Kowalczyka podnoszenie cen w instalacjach przyjmujących odpady nie powinno być wyjaśniane kosztami uruchomienia monitoringu miejsc składowania, które wprowadziły przepisy zmienionej ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska. Nakładają one na prowadzących instalacje obowiązek wprowadzenia monitoringu z zapisem sytuacji dostępnym dla inspektorów ochrony środowiska.
Szef resortu środowiska uważa, że koszty wprowadzenia monitoringu nie są tak wysokie, jak wskazuje branża odpadowa. – To na pewno ułamek procenta kosztów działalności. Poza tym monitoring nie oznacza stałego dostępu online, a możliwość włączenia go w momencie, gdy jest taka potrzeba. To nie jest stała transmisja, a dostępność do niej – wyjaśnia Kowalczyk. Zapewnił też odpadowców, że nie ma obaw, że Inspekcja Ochrony Środowiska będzie prowadziła działania kontrolne w sposób złośliwy. – Celem działań IOŚ jest ograniczenie patologii, w tym przeciwdziałanie pożarom – powiedział minister.
Minister wskazał, że podobna sytuacja jak w branży odpadami panowała do niedawna w branży wod-kan. Nie było regulatora cen, więc spółki wodociągowe podnosiły ceny wody bez uzasadnienia rynkowego. Dopiero wprowadzenie regulatora, jakim są Wody Polskie, zatrzymało podwyżki lub przynajmniej ograniczyło ich skalę.
Zdaniem Kowalczyka przyczyną rosnących cen jest także niski poziom recyklingu. Gdyby segregacja była prowadzona na wyższym poziomie, mniej odpadów pozostawałoby do zagospodarowania w RIPOK-ach. – Im większy strumień odpadów podlega odzyskowi, tym mniej odpadów zmieszanych jest deponowanych na składowiskach – powiedział.
Priorytetem nowelizacja ustawy i odpowiedzialność producentów
Najpilniejszymi działaniami na najbliższy czas, zdaniem ministra, są konsultacje Ustawy o porządku i czystości w gminach, a później przyjęcie jej przez parlament. Zadeklarował jednak chęć współpracy z branżą odpadową, np. przy tworzeniu prawa o rozszerzonej odpowiedzialności. Zastrzegł, że wprowadzenie takiego prawa może trwać bardzo długo, bo oznacza to wprowadzenie nowego podatku.
Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami tłumaczył, dlaczego rosną ceny. Jednym z powodów są rosnące koszty pracy, innym – rosnący poziom segregacji odpadów, a w konsekwencji – problem z ich zagospodarowaniem. Wysegregowanych odpadów nie można się w opłacalny sposób pozbyć.
Rozwiązaniem jest, postulowane przez branżę odpadową, wprowadzenie rozszerzonej odpowiedzialności producenta szczególnie na przemysł opakowaniowy. – Chodzi o to, żeby część kosztów gospodarki odpadami ponosili producenci opakowań, a wymogi środowiskowe powinny ich skłonić do mądrzejszego projektowania opakowań tzn. wytwarzać takie, które są bardziej podatne na recykling – mówił Uciński.
Piotr Szewczyk, prezes Rady RIPOK, wyjaśnił dlaczego WPGO (wojewódzkie plany gospodarki odpadami) nie sprawdzają się i nie pozwalają na prowadzenie gospodarki odpadami w sposób ciągły. Zwrócił uwagę, że WPGO są oparte na przestarzałych danych dotyczących odpadów, pochodzących sprzed wielu lat.
– Dotyczy to zarówno ilości odpadów jak i ich morfologii. Obecnie odpady są zupełnie inne niż kilka lat temu i jest ich dużo, dużo więcej – mówi Szewczyk. Jego zdaniem zmiany WPGO są konieczne i nastąpią, ale – jego zdaniem – uwzględnienie w nich postulatów branży odpadowej jest mało prawdopodobne i bardzo trudne. Branża odpadowa nie może się bowiem “przebić” ze swoją diagnozą do odpowiedzialnych za WPGO departamentów w urzędach marszałkowskich.
Obawy branży i odpowiedzi ministerstwa
Nowe przepisy wprowadzone w pakiecie odpadowym (nowelizacja ustawy o odpadach i ustawy o IOŚ) zawierają zapis, że prowadzący gospodarkę odpadami mogą być objęci zakazem działalności po dwukrotnym złamaniu przepisów. Obawiają się oni, że dotyczy to mandatów nałożonych przed lipcem 2018 r., kiedy wprowadzono nowe przepisy. To – zdaniem branży – oznacza, że prawo “działa wstecz”. – Chcielibyśmy uzyskać jasną wykładnię w tej sprawie – zaapelował Michał Dąbrowski z Krajowej Izby Gospodarki Odpadami. Minister Kowalczyk odpowiedział, że intencją prawodawcy było to, by nowe przepisy dotyczyły okresu po wprowadzeniu nowelizacji ustaw (czyli od lipca 2018 r.).
Krzysztof Kawczyński z Krajowej Izby Gospodarczej zwrócił uwagę, że Polska jest wyjątkowym krajem na mapie, gdzie przemysł produkujący miliony opakowań nic nie płaci za ich wprowadzanie. W krajach Europy Zachodniej przemysł pokrywa 30 lub nawet 50 proc. kosztów działania systemu. – Mieszkańcy płacą wtedy wyłącznie na odpady w czarnych workach – powiedział.
Minister Kowalczyk zgodził się, że trzeba wprowadzić rozszerzoną odpowiedzialność producenta w Polsce. Być może na producentów będą nałożone opłaty produktowe, szczególnie wysokie w przypadku opakowań wielomateriałowych, które sprawiają najwięcej problemów. Zapowiedział też, że 22 stycznia spotka się z branżą odpadową i samorządami m.in. w gronie kilku organizacji, by rozmawiać – w pierwszej kolejności – o Ustawie o czystości i porządku w gminie. Powiedział, że planem Ministerstwa Środowiska jest przyjęcie tej ustawy jeszcze przed wakacjami.
Samorządowcy uczestniczący w spotkaniu zwrócili uwagę, że system odpadowy jest niedoinwestowany, bo deklarowana liczba mieszkańców jest niezgodna z prawdą. Np. w jednym mieszkaniu mieszka kilku studentów, a podana urządowi miasta liczba mieszkańców wynosi… jeden. Andrzej Porawski, dyrektor Biura Zarządu Miast Polskich, powiedział, że samorządy nie mają nie tylko mechanizmu sprawdzania kto segreguje, a kto nie segreguje odpadów, ale nawet możliwości sprawdzenia ile osób mieszka w danym lokalu.
Magdalena Gosk, dyrektor departamentu gospodarki odpadami w MŚ wyjaśniła, że w tym wypadku inicjatywa leży po stronie samorządów i to po ich stronie jest rozwiązanie problemu “szarej strefy”, czyli mieszkańców, którzy wytwarzają odpady, a nie płacą za nie, bo nie są zgłoszeni jako zamieszkujący. Wyjaśniła, że wszystkie działania resortu zmierzają do podniesienia poziomów recyklingu, co pozwoli na zmniejszenie strumienia odpadów. Składowanie odpadów musi być marginalne. – Najważniejszą formą zagospodarowania odpadów powinien być recykling – podsumowała.
Implementować unijny porządek systemowy
Komentarz #15516 dodany 2019-01-15 09:52:58
W wielu gminach Polski zapowiadane są horrendalnie wysokie bo nawet ponad 100 procentowe podwyżki comiesięcznych opłat za usuwanie śmieci – ... Warto więc zapoznać się jak to jest we Wspólnocie Europejskiej... Czy w bogatych krajach starej UE gminy ogłaszają przetargi na odbiór i zagospodarowanie odpadów swoich mieszkańców, czy np. po niemieckich gminach jeżdżą polskie, francuskie czy z innych krajów śmieciarki? Czy w ogóle jeżdżą śmieciarki tych co czyhają na comiesięczne opłaty rodzin za śmieci? NIE! Bo w tych bogatych krajach te ustawowe zadanie samorządów gminy wykonują bez przetargów poprzez własne firmy, po kosztach własnych w tak zwanym systemie „in house” a więc bez narzutów na realizację misji, którą dla obcych firm niemunicypalnych jest pomnażanie swoich zysków… W krajach z „in house” deponowanie odpadów na składowiskach jest w zaniku… Mimo tego, wciąż wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że polskie rodziny wnoszą już większe opłaty od bogatych rodzin na przykład niemieckich… … I niewiele zrobiono w czasie „dobrej zmiany” aby tą patologiczną neokolonialną sytuację zmienić… Już w 60 procentach bitwę o zatrzymanie w kraju pieniędzy z comiesięcznych opłat obywatelskich mamy przegraną... [linki usunięte przez moderatora, prosimy nie zamieszczać odnośników do zewnętrznych stron]