1 / 5

Czy in-house oznacza dla budżetów gmin oszczędności i niższe opłaty dla mieszkańców? Czy wdrożenie in-house nie przyczynia się do spadku jakości usług? Na ile nowe prawo, w ostatnim czasie często zmieniane, utrudnia działalność przedsiębiorstw podpisujących z gminami umowy in-house? O tych zagadnieniach rozmawiali uczestnicy spotkania w ramach Forum Menadżerów Komunalnych, które w czwartek 17 października odbyło się w Zielonej Górze.

Coraz więcej gmin i związków międzygminnych wdraża lub przymierza się do wprowadzenia mechanizmu in-house wspieranego metodą powierzenia zadań przedsiębiorstwom gminnym.

Powodów jest wiele. Jeden z nich jest próba ucieczki przed monopolizacją rynku przez przedsiębiorstwa prywatne, które przy braku konkurencji w gminach lub rejonach miast, windują ceny za usługi transportu i zagospodarowania odpadów.

– Jeżeli gmina staje się zakładnikiem przetargów, w których oferenci przedkładają oferty przekraczające zakładane wydatki samorządu na konkretną usługę, wtedy władze mogą porozumieć się ze spółką miejską i powierzyć jej zadanie za mniejszą kwotę – mówił Krzysztof Sikora, prezes Zakładu Gospodarki Komunalnej w Zielonej Górze. – Co więcej, spółki miejskie nie muszą dążyć do wypracowywania zysków, bo, z założenia, zysk spółki ma się przekładać na niższe ceny dla mieszkańców – dodawał.

Łatwiej o kontrolę

– Uważam, że in-house ma dla gminy szereg zalet. Łatwiej wpływa się na spółkę, decyzje zarządu, priorytety. Na bieżąco prowadzi się też audyty – przekonywał Włodzimierz Stasiak, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Jeleniej Górze. – Gmina ma po prostu pełną kontrolę – stwierdził.

W przypadku in-house gmina pokrywa koszty (rekompensowane w razie potrzeb) oraz tzw. rozsądny zysk szacowany zwykle w granicach 3 proc. – Nie ma możliwości, że spółka upadnie, a dzięki rozsądnemu zyskowi, ma szanse na rozwój – dodał Stasiak.

Co istotne z punktu widzenia gminy, “rozsądny zysk” wypłacany jest dopiero po przeprowadzonym audycie.

Jak uzupełniał Tomasz Stanko, prezes spółki doradczej Refunda, rozsądny zysk jest kategorią umowną, a audytorzy wyliczają najwyższą wysokość rekompensaty kosztów wypłacanych spółce. To wyliczenie jest bardzo istotne dla samorządów, bo środki finansowe przekazywane spółce w ramach umowy in-house nie mogą przekroczyć wysokości dozwolonej pomocy publicznej.

Niska cena nie zawsze najlepsza

Jak zauważyli uczestnicy spotkania, cena oferowana gminom przez przedsiębiorstwa powinna być najniższa, ale przy nie zaniżona. Niektóre przedsiębiorstwa zaniżają ceny, nie uwzględniając wszystkich kosztów lub, mówiąc wprost, działając niezgodnie z prawem.

– Gmina, mając taką wiedzę, nie może z takich usług korzystać. Nie wolno władzom miasta przekazać wywozu odpadów przedsiębiorcy, co do działalności którego istnieje duże prawdopodobieństwo, że opady zostaną tanio zagospodarowane w sposób niezgodny z prawem – przestrzegał Aleksander Kozłowski, prezes Krośnieńskiego Przedsiębiorstwa Wodociągowo-Komunalnego w Krośnie Odrzańskim.

To tym bardziej istotne, że gmina ma obowiązek ustalenia opłat na wysokości takiej, która bilansuje system gospodarki odpadami. – Ważne jest tu długoletnie prognozowanie kosztów systemu. Dlatego coraz więcej gmin, zauważając podwyżki, zastanawia się nad przejściem z metody od mieszkańca na metodę od wody – mówił Tomasz Stanko, prezes spółki Refunda.

Niektóre przedsiębiorstwa prywatne porozumiewają się i dzielą rynek między siebie, mimo że “na papierze” między sobą konkurują. Jeśli w takiej sytuacji w gminie brakuje spółki miejskiej, może się okazać, że ceny za wywóz odpadów od mieszkańców będą rosły. Z jednej strony in-house ogranicza więc konkurencję, o czym bez ogródek mówią prezesi przedsiębiorstw wykonujących usługi na rzecz gmin, z drugiej może stać się wentylem bezpieczeństwa dla gmin, które dostrzegają, że prywatne przedsiębiorstwa mogą zawyżać ceny w przetargach.

Niestabilne prawo nie pomaga

Krzysztof Sikora, prezes ZGK w Zielonej Górze zwrócił uwagę, że zmieniające się z dnia na dzień przepisy mają ogromny wpływ na działalność przedsiębiorstw. Za przykład podał choćby przeprowadzone i planowane wzrosty płacy minimalnej. – W takim przypadku lepiej aktualizować z gminą umowy powierzenia, niż umowy in-house – zaznaczał prezes Sikora.

Właśnie z powodu rosnących kosztów tylko w jednym roku umowy ZGK w Zielonej Górze z miastem musiały być aktualizowane dwukrotnie.

UDOSTĘPNIJ

Czytaj więcej

15 Komentarze

  1. powodów jest wiele. Jeden z nich jest próba ucieczki przed monopolizacją rynku przez przedsiębiorstwa prywatne, które przy braku konkurencji w gminach lub rejonach miast, windują” – co za kretyn napisał coś takiego ?
    Spółki miejskie to zbieranina pociotków, którzy usiedli na stołkach bo mieli plecy i im nie zależy ile co będzie kosztować bo to nie ich pieniądze.
    Retoryka stosowana że prywatne to drogie to rodem zaciagniete od Pis-u.
    Prezesi na konferencjach balują bo miasto daje kase a prywatny liczy ot cała kalkulacja

  2. ENERGETYK MA RACJĘ – ALE NAJLEPSZYM ROZWIĄZANIEM DLA GMIN I GOSPODARKI ODPADAMI JEST ROZDZIELENIE TRANSPORTU OD ZAGOSPODAROWANIA. TO NAJPROSTSZE I NAJBARDZIEJ PRZEJRZYSTE KONTROLOWANIE KOSZTÓW.
    STAWKI TRANSPORTOWE ŁATWE DO SPRAWDZENIA- A GMINA PŁACI ZA SWOJE ODPADY BEZPOŚREDNIO IPOK-owi
    I JAK DO TAKIEGO ROZWIĄZANIA MA SIĘ IN-HOUSE. NIE MA ŻADNYCH ARGUMENTÓW NA POPARCIE WPROWADZANIA TEGO ROZWIĄZANIA. ROZDZIELENIE TRANSPORTU I ZAGOSPODAROWANIA JEST PROSTYM ROZWIĄZANIEM, ALE W POLSCE PROSTE ROZWIĄZANIA SĄ ZŁEM BO NIE UKRYJA NIEGOSPODARNOŚCI GMIN I ICH SPÓŁEK. SMUTNE…….

  3. “In-house pozwala na kontrolę cen” bardziej kretyńskiego hasła nie słyszałem, firmy komunalne mogły stawać do przetargów na równi z firmami komercyjnymi i wygrywać przetargi niższą ceną. Wolny rynek w branży odpadowej bez żadnej regulacji się nie sprawdza, a wprowadzony in- house w sposób pokraczny miał ratować firmy komunalne, które w przypadku przegranego przetargu stawały się niemałym problemem dla samorządu będącego ich właścicielem. Odeszliśmy od gospodarki socjalistycznej, mam nadzieję,że jest to już czas słusznie miniony i już nigdy do tego systemu nie wrócimy. Gospodarka odpadami musi być poddana pewnym regulacjom, firmy działają na podstawie stosowych decyzji, podlegają wpisowi do działalności regulowanej w gminach, są systematycznie kontrolowane przez IOŚ, zmiany cen powinna być zatwierdzana przez odpowiedni urząd regulacji (podobnie do URE), wprowadzenie ROP powinno objąć również problem kontroli cen. In-house zabezpiecza interes firm komunalnych przed ryzykiem przetargów w których cenowo często przegrywały z firmami prywatnymi. W latach słusznie minionych firmy komunalne działały bez realnej kontroli i beztrosko degradowały środowisko naturalne, samorządy często nie zwracają uwagi na dobro środowiska naturalnego i jak by mogły to obawiam się, że chętnie by wróciły do sprawdzonych praktyk wysypisk w każdej gminie. Główną przyczyną zwyżki cen jest brak zgodnej z prawem możliwości finalnego zagospodarowania odpadów oraz ambitne często nierealne i niezasadne ekonomicznie i ekologiczne stawiane wymagania UE. Moda na zielonych i pseudo-ekologów przeraża, wyznawana przez nich ideologia wprowadza zamęt i jest bardziej szkodliwa od klęsk żywiołowych. Odblokujmy wreszcie odzysk energetyczny odpadów co pozwoli na ograniczenie zapotrzebowania na paliwa kopalne i pozwoli na prowadzenie gospodarki bezodpadowej

Skomentuj