— Osoby zarządzające Maltą najwyraźniej popadły w rutynę i podjęły błędne decyzje — skomentował prezes Wielkopolskiego Związku Kajakowego, Ireneusz Pracharczyk.
Tradycyjnie co cztery lata Jezioro Maltańskie zostaje osuszone, a jego dno poddawane gruntownemu czyszczeniu. Taki cykl rozpoczął się jesienią 2024 roku, ale do dziś nie został zakończony. Główną przeszkodą okazała się wyjątkowo długa susza hydrologiczna, która utrudniła ponowne napełnienie zbiornika wodą. Co więcej, proces napełniania jeziora rozpoczęto dopiero w połowie marca — zdaniem środowiska sportowego zdecydowanie za późno.
— W lutym już powinniśmy pompować wodę do zbiornika. W marcu było jasne, że sytuacja z opadami nie jest korzystna — tłumaczy Pracharczyk.
Ostre słowa krytyki: “Zabrakło wyobraźni”
Z podobną krytyką wystąpił Aleksander Daniel, szef Wielkopolskiego Związku Towarzystw Wioślarskich. Jego zdaniem, decyzje podjęte w związku z napełnianiem jeziora były nieprzemyślane i oparte na przestarzałych założeniach.
— Zakładano, że skoro kilka lat temu Malta wypełniła się w 50 dni, teraz też się uda. Ale sytuacja hydrologiczna jest inna. Woda z Cybiny nie wystarcza, a opadów brak. Nie można wciąż działać według schematów z przeszłości — podkreśla Daniel.
Filip Borowiak, rzecznik Poznańskich Ośrodków Sportu i Rekreacji (POSiR), potwierdza, że sytuacja jest bezprecedensowa. Jak tłumaczy, początkowo nic nie wskazywało na problemy.
— Opieraliśmy się na doświadczeniu z poprzednich lat. Jednak zbyt mała ilość wody w Cybinie oraz utrzymująca się susza uniemożliwiają szybkie napełnienie Malty — mówi Borowiak. Jak dodaje, trwają rozmowy z Wodami Polskimi oraz Lasami Państwowymi w celu znalezienia rozwiązania.
Niepewna przyszłość Pucharu Świata
Brak odpowiedniego poziomu wody (minimalna głębokość to 3,2 m) skutkuje przeniesieniem imprez sportowych do innych lokalizacji. Centralne regaty otwarcia sezonu zostały przesunięte z Poznania do Kruszwicy. Kajakarski memoriał Rafała Piszcza odbędzie się później niż planowano – dopiero w Wielką Sobotę.
Wciąż nie wiadomo, czy uda się przeprowadzić Puchar Świata w kajakarstwie, zaplanowany na 22-25 maja w Poznaniu. To jedno z najważniejszych wydarzeń w tegorocznym kalendarzu.
— Jeśli te zawody się nie odbędą, stracimy nie tylko reputację, ale też możliwość organizowania mistrzostw świata w przyszłości. To byłaby ogromna strata dla miasta i dla polskiego sportu — ostrzega Pracharczyk.
Wioślarze bez toru
Kajakarze rozpoczęli treningi na skróconym odcinku Malty, jednak wioślarze potrzebują większej głębokości. Ze względów bezpieczeństwa i sprzętowych nie mogą korzystać z obecnych warunków.
— Sprzęt wioślarski jest bardzo drogi. Ósemka kosztuje nawet 200 tysięcy złotych. Nie możemy pozwolić sobie na uszkodzenia — mówi Daniel.
Alternatywą jest rzeka Warta, ale dla młodych zawodników jej nurt może być zbyt wymagający. W efekcie, drużyny pokonują znacznie mniejsze dystanse treningowe niż zwykle, co wpływa negatywnie na ich formę i szanse na zakwalifikowanie się do kadry narodowej.
Sytuacja generuje też nieplanowane wydatki dla poznańskich klubów. Koszt przeniesienia regat do Kruszwicy oszacowano na 80–90 tys. złotych. Kluby musiały także opłacić tygodniowe zgrupowanie w Rogoźnie, gdzie trenowało 170 zawodników. Teraz część z nich będzie dojeżdżać do Kórnika, by kontynuować treningi na tamtejszym jeziorze.
Straty ponosi również sam POSiR, który nie otrzyma opłat z tytułu dzierżawy hangarów, wynajmu toru i organizacji wydarzeń.
Wszystko w rękach pogody
Sportowcy i organizatorzy czekają teraz na opady deszczu, które mogłyby poprawić dramatyczną sytuację. Niestety prognozy nie są optymistyczne.
— Niech przyjdzie jakaś konkretna burza, niech poleje przez cztery, pięć dni, to może sytuacja trochę się poprawi — podsumowuje z nadzieją Ireneusz Pracharczyk.
Komentarze (0)